Dopiero 16 marca zamknięto popularny ośrodek narciarski, choć już trzy tygodnie wcześniej wracający stąd turyści byli zarażeni Tyrol i liczący 1,5 tys. mieszkańców popularny kurort narciarski Ischgl stały się centrum koronawirusa w Austrii, źródłem wielu zarażeń w Europie. Do 25 marca stwierdzono tu 1393 przypadki koronawirusa, jedną czwartą zachorowań w całej Austrii. 18 marca wieczorem szef rządu regionu Günther Platter ogłosił dla wszystkich 279 gmin Tyrolu kwarantannę do 5 kwietnia, a ośrodki narciarskie nieczynne są na razie do 13 kwietnia. Ludność może jeździć do pracy; jest zakaz przemieszczania się z innych przyczyn, zakupy żywności czy leków muszą być dokonywane w gminach, nie można opuszczać landu. Szkoły, uczelnie, sklepy – poza spożywczymi – i place zabaw są zamknięte. Policja ma prawo kontrolować przemieszczających się. Nie może się gromadzić więcej niż pięć osób. To ostre ograniczenia, tyle że reakcja jest mocno spóźniona. Już 29 lutego stwierdzono pierwsze zakażenia COVID-19 u turystów wracających z Tyrolu, m.in. na Islandię, do Danii, Norwegii i Niemiec. Prasa niemiecka i szwajcarska porównuje siłę rozprzestrzeniania się koronawirusa z Ischgl do Wuhanu czy Iranu. Wioska jest teraz zamknięta, ale w weekend 13-15 marca, mimo poddania wielu osób kwarantannie, wciąż była pełna narciarzy, hotelarze cieszyli się z gości i ostatnich dochodów, dopiero 16 marca zamknięto wyciągi i stacje. Pierwszym źródłem zarażeń w Ischgl miał być barman, 36-letni Niemiec z popularnego baru Kitzloch. Dopiero 7 marca okazało się, że jest zainfekowany. 10 marca zamknięto bary i miejsca publicznie dostępne, ale komunikat na oficjalnym profilu landu Tyrol na Facebooku głosił, że osoby, które przebywały w barze Kitzloch, lecz nie mają niepokojących objawów, nie muszą się kontaktować ze służbą medyczną. Ischgl oskarża się o zbyt późne decyzje o kwarantannie i zamknięciu turystycznego biznesu. Mówi się: Ischgl-Gieschgl, wioska chytruska, gdzie chęć zysku wygrała z odpowiedzialnością, mimo że lekarze ostrzegali przed katastrofą od wielu dni, a wirusolog Robert Zangerle mówił o miejscach wypoczynku po nartach jako katapulcie dla wirusa. Pełne bary, alkoholowe rozprężenie – to były idealne warunki do rozprzestrzeniania się koronawirusa. Jednak szef sanitarny landu Tyrol Franz Katzgraber uparcie twierdzi, że z medycznego punktu widzenia jest mało prawdopodobne, by do zarażeń doszło w Tyrolu, jego zdaniem wirus został przywieziony z Włoch. Po stronie szwajcarskiej narciarskiego raju Wschodnich Alp znajduje się Samnaun, jedno z najwyżej położonych centrów narciarstwa alpejskiego. Do 16 marca również ta mająca 800 mieszkańców wioska nie poddawała się obostrzeniom. Burmistrz Walter Zegg uważał, że skoro u nich nie ma nikogo zakażonego, to nie ma problemu. 17 marca w kantonie Gryzonia było już ok. 80 zakażonych; jedna osoba zmarła. Burmistrz Ischgl Werner Kurz mówi: „Działaliśmy zgodnie z ustaleniami władz” i tłumaczy, jak trudno było przedwcześnie zakończyć bardzo udany sezon narciarski, pozostawić w niepewności setki pracowników, pogrążyć region, zagrozić jego egzystencji gospodarczej. 24 marca władze Tyrolu powiadomiły prokuraturę o możliwości ukrywania przez restauratora w Ischgl informacji o zarażeniu koronawirusem jednego z pracowników i sprowadzenia tym niebezpieczeństwa zarażenia chorobą zakaźną. Prokuratura w Innsbrucku wszczęła przeciwko niemu dochodzenie. Wszystko to jednak dopiero w reakcji na pismo z niemieckiej telewizji ZDF. W całej Austrii wszystkie urzędy są zamknięte, wszelkie urzędowe terminy, takie jak płatności mandatów, postępowania azylowe i przed sądami, zostały przesunięte do 30 kwietnia. Zamknięta jest granica z Niemcami, zakazany wjazd z Włoch, chyba że tranzytem bez zatrzymywania się, podróżni przekraczający granice muszą się rejestrować i spędzić 14 dni w kwarantannie domowej. Kary obowiązujące w Austrii za łamanie zasad gromadzenia się wynoszą do 2180 euro, za łamanie zakazu wstępu np. na place zabaw – do 3600 euro. Według stanu na 25 marca testom poddano 32 407 osób, potwierdzono 5560 zachorowań, zmarło 31 osób. W Tyrolu jest teraz cicho. Tylko codziennie o godz. 18 mieszkańcy Ischgl śpiewają na balkonach czy w domach piosenki o pięknym Tyrolu i nieformalny hymn kraju z 1989 r. – „Jestem z Austrii” Rainharda Fendricha, jednego z najważniejszych muzyków pop.