Jagiełło rap

W tygodniu, który upłynął, dowiedziałem się dwóch ważnych dla mnie rzeczy. Po pierwsze, już wiem, kto to jest grupa sprawująca władzę. Tą grupą jest Michnik z Rapaczyńską. Jednym słowem, tego feralnego dnia przyszedł Michnik do Rywina i mówi: – Słusłusłuchaj stary, popopotrzeba mi sie sie sie… – Siedemnaście mgnień wiosny? – Nie, siesiedemnaście baniek, żeby ci ku ku ku… – Nie przeklinaj, Adamie. – …żeby ci kupić Polsat… I zrobimy tak… ty przyjdziesz do mnie i powiesz: Mi mi mi mi, jak ja się nazywam? – Michnik. – Noooo właśnie i powiesz… daaaaj mi siedemnaście baniek… a jjja ciebie nagram i zaniosę do Wawa… – Radio Wawa. – Nie, raraczej do Rapaczyńskiej… i pooowiem: Lelelewek chce siedemnaście baniek… musimy mu dać. I o tej rozmowie dowiedziała się Aleksandra Jakubowska, wkradła się do gabinetu Michnika i zostawiła magnetofon, który miał być dowodem przeciwko niemu, bo też się zacinał. Druga wiadomość pozwoliła mi zrozumieć, dlaczego nie chciano odtajnić stenogramu rozmowy posła Jagiełły ze starostą Sławkiem… bo wyglądała ona tak jakby ćwierćinteligent mieszkający w blokowisku kumał się z hiphopowcem, w tym miejscu przepraszam wszystkich blokersów. A że mam rację, zacytuję dowolny fragment, który nadaje się do natychmiastowego śpiewania. Jagiełło rap Słuchaj, stary, bo tutaj, nam, wczoraj na Rozbrat dostałem od ministra, że cię namierzyli. – Aha, aha. Aha, aha. Rozumiesz, to policja, jakieś załatwienia, od wojska odroczenia, wiesz, jakieś przetargi. – Aha, aha. Aha, aha. No to ja ci mówię, tylko wiesz, rozumiesz, bo on przyszedł i tego, co ci będę mówił. – Aha, aha. Aha, aha. Bo on mi mówi, że na biurko przynieśli materiały. No i trzeba być czujnym, sam chyba kapujesz. – Aha, aha. Aha, aha. Dwadzieścia osiem osób w całym województwie namierzonych zostało za jakieś nadużycia. Ale ja nie wiem jakie, bo wczoraj na Rozbrat była ta narada… Sławek… Kolektywna. – Aha, aha. Aha, aha. No i on coś ma, skoro, kurwa Sławek, wiesz, ani go nie pytałem, ani za nim nie chodziłem. – Aha, aha… a co on, kurwa, ma? Aha, aha… a co on, kurwa, ma… aha, aha. Pewnie myśleli, że tego szyfru nikt nie złamie. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 10/2004, 2004

Kategorie: Felietony