Jak dokończyć emancypację?

Jak dokończyć emancypację?

Warszawa 07.12.2018 r. Barbara Labuda - polityk. fot.Krzysztof Zuczkowski

Starzy, nowi, lewicowi, progresywni – wszyscy muszą zabrać się do pracy Dr Barbara Labuda – polityczka, działaczka feministyczno-ekologiczna Czy trzeba dokończyć emancypację kobiet? – Pewnie nawiązujesz do zakończenia listu prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, wystosowanego do uczestników uroczystej sesji w stulecie uzyskania przez Polki praw wyborczych. Tak. Słuchałyśmy tego listu obie. Ustami Krzysztofa Janika prezydent stwierdził, że jest to zadanie dla polskiej lewicy. Lata całe poświęciłaś tej sprawie. Nie żałujesz? – Nie, nie żałuję, chociaż razów na tej drodze nie uniknęłam. I to nieraz zadanych przez najbliższych, lewicowych także. Ja też poświęciłam „kwestii kobiecej” większość dorosłego życia. Nieraz miałam odczucie, że losy emancypantek, sufrażystek, naszych prababć i babć tak naprawdę już nikogo nie obchodzą, że nikogo to nie wzrusza. – A mnie wzrusza! Czy wyobrażasz je sobie? Mieszkały w trzech różnych zaborach ówczesnej rozbitej Polski, daleko od siebie, nie mając komórek, mejli, czatów. Jechały setki mil powozami, by spotkać się w jakimś prywatnym saloniku i dyskutować o oświecaniu ludu i o tym, że kobiety powinny być traktowane z szacunkiem, mieć prawa polityczne, cywilne na równi z mężczyznami. Mówiłam o tym dziesiątki razy na różnych „babskich spędach”. Sielanki nie było, o nie. Czy wiesz, jak one potrafiły się kłócić? O to np., czy najpierw walczyć o równe prawa dla kobiet, a potem o niepodległość, czy może odwrotnie. Były secesje i gwałtowne rozstania. Pierze „po salonach” fruwało. A kobieca łagodność w polityce to mit. – Że się kłóciły, to oczywiste. Tak jak my 100 lat później. Stanęłyśmy przed identycznym dylematem: czy najpierw wielka sprawa dla Polski, czyli „załatwienie” komuny, czy walka o prawa kobiet. I niemal zawsze prawa kobiet przegrywały! Ja wystąpiłam z Solidarności, po tym jak Marian Krzaklewski rozwiązał Sekcję Kobiecą NSZZ Solidarność, bo była dla niego zbyt radykalna. Mocno mówiła o tym w trakcie konferencji Małgorzata Tarasiewicz, założycielka sekcji. Mówiąc szczerze, 100 lat temu było dość podobnie. Założoną w 1913 r. Ligę Kobiet Pogotowia Wojennego rozbiły „męskie spory” o werbunek do Legionów, o przysięgę legionową, o Polską Organizację Wojskową. Założycielkę Ligi Izę Moszczeńską, współpracowniczkę płk. Sikorskiego, piłsudczycy opluli i nazwali denuncjatorką, gdy po opublikowaniu jej „Listu otwartego do brygadiera Piłsudskiego” Niemcy zamknęli go w Magdeburgu – a zbieżność była przypadkowa. Dalekowzroczna polityka Piłsudskiego, który w listopadzie 1918 r. podpisał dekret o równouprawnieniu politycznym kobiet, skłóciła wcześniej całe środowiska, przyjaciół, rodziny. – Tak czy inaczej, u zarania II Rzeczypospolitej kobiety z różnych środowisk walczyły o zdobycie praw politycznych, a przypomnę, że wówczas w Europie tylko Finki od 1906 r. miały prawo głosu. Mam przed sobą dokument z tamtej epoki, gazetę „Kobieta w Sejmie”, pismo Komitetu Wyborczego Kobiet Postępowych, który mieścił się na ulicy Marszałkowskiej 74 w Warszawie w Biurze Pomocy dla Legionistów. Rej wodziły w nim socjalistki z dr Justyną Budzińską-Tylicką, która w II RP zakładała z Tadeuszem Boyem-Żeleńskim i Ireną Krzywicką pierwszą w Polsce poradnię świadomego macierzyństwa. – I o co one wówczas walczyły? Wcale nie tylko o kwestie stricte kobiece. Walczyły o zjednoczoną z trzech zaborów Polską Republikę Ludową z własnym wybrzeżem morskim… To był także postulat rządu Ignacego Daszyńskiego, którego pomnik odsłonięto w stolicy w przeddzień 100. rocznicy niepodległości. – Idźmy dalej: kobiety postępowe żądały stopniowego upaństwowienia kopalń, salin, środków komunikacji, przedsiębiorstw i wszystkich zakładów użyteczności powszechnej. Popierały ruch kooperatywny, czyli spółdzielczy, w handlu i przemyśle w celu „stopniowej kolektywizacji kapitału”, zasadniczą reformę agrarną, powszechną obronę narodową i służbę obywatelską, płace minimalne, emerytury na starość, ochronę i państwową kontrolę pracy zapobiegającą wyzyskowi i normującą skalę zarobków, wolności obywatelskie: wolność sumienia, słowa, druku, zebrań, stowarzyszeń, strajków, nietykalność osobistą, zabezpieczenie praw kulturalnych mniejszości narodowych, swobodę i równouprawnienie wyznań wszystkich narodowości oraz powszechne i bezpłatne nauczanie w szkole świeckiej. Właśnie dlatego kler tak wówczas zwalczał wszelkich postępowców, a kobiety postępowe jeszcze bardziej. Nawiasem mówiąc, Liga Kobiet także została potępiona przez biskupów w czasie I wojny. Abp Sapieha powiedział kiedyś prywatnie, że „w legionach same bezbożniki i lamparty”, a Liga Kobiet to były matki, żony, siostry i… kochanki tych „bezbożników i lampartów”. – Dla mnie jest ważne, że wówczas

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 50/2018

Kategorie: Wywiady