Nowe prawo zabrania, by rząd kredytował prywatny biznes, także przy współpracy z zagranicą Rozmowa z Roaldem Piskoppelem, ministrem rozwoju gospodarczego i handlu Federacji Rosyjskiej – Wiele osób w Polsce, ale nie tylko w naszym kraju, pesymistycznie uważa, że rozwój polsko-rosyjskich kontaktów gospodarczych nie będzie w najbliższych latach szczególnie oszałamiający, bo Moskwa zerka przede wszystkim na tzw. Zachód, kraje Unii Europejskiej i Amerykę? – Po pierwsze, wypada przypomnieć, że Polska usytuowana jest na zachód od Rosji, więc zerkamy we właściwym kierunku. Po drugie, jeśli mówić, że spoglądamy na Europę, to na tzw. wielką Europę, obejmującą nie tylko kraje Unii Europejskiej, ale także te wszystkie państwa, które kandydują do UE, w tym na Polskę. Wszyscy są ważnymi i potrzebnymi nam partnerami. Na 15 państw Unii Europejskiej przypada już 40% naszych obrotów handlowych z zagranicą. Jeśliby dodać do tego państwa kandydujące do UE, to dobrze ponad 50% naszego handlu przypada na tę właśnie, wielką Europę. Polski w tych wyliczeniach na pewno nie pomijamy, a dane statystyczne wskazują, że wzajemne obroty rosną, sięgają już ponad 5 miliardów dolarów rocznie. Jesteście w pierwszej dziesiątce państw współpracujących z nami gospodarczo. To bardzo dobry rezultat. – Trudno nie odnieść jednak wrażenia, że nie wszystkie możliwości rozwoju zostały tutaj wykorzystane? – Po kryzysie finansowym w Rosji, z 1998 roku, przywracamy dopiero właściwy poziom handlu i z Polską, i z innymi krajami. Nie wszystko zależy tutaj jednak od Rosji. Także Polacy muszą dokładać starań, by trafiać ze swoją ofertą w rosyjskie potrzeby. W naszym imporcie z Polski znaczną część stanowią towary przemysłowe i rolnicze, a tutaj decyduje jakość, cena, słowem – konkurencja. W czasach gospodarki rynkowej zakupy nie trafiają do krajów, gdzie podobają się nam ich przywódcy, ale tam, gdzie towar jest najlepszy albo najtańszy. Jeśli mówimy np. o żywności, to Unia Europejska i Ameryka dopłacają swoim rolnikom do sprzedawanych za granicę produktów rolnych, więc ich oferta jest najczęściej bardziej korzystna. – Z polskiego punktu widzenia, warunki takiej wymiany są jednak trochę nierównoprawne. Główną część naszego importu z Rosji stanowią nośniki energii, gaz ziemny i ropa naftowa. Ceny są tutaj bardziej sztywne, a poza tym Polacy nie mają specjalnie wyboru – muszą te surowce u was kupować. Polscy rolnicy pytają, dlaczego nie można zawrzeć jakiegoś sztywnego porozumienia w sprawie zakupu przez Rosję ich produktów? Zwłaszcza teraz, kiedy w polskim rządzie znalazła się partia chłopska? – Rosjanie kupują przecież wasze płody rolne. Wysoko oceniana jest jakość polskiej żywności. Znam opinie z giełd towarowo-rolnych, że na ogół współpraca w tej dziedzinie układa się dobrze. Ale podkreślam – decyzje w sprawie zakupów czy wieloletnich kontaktów mogą w warunkach gospodarki rynkowej podejmować konkretne przedsiębiorstwa, a nie rząd Federacji Rosyjskiej. Tego wymaga rosyjski obecny system prawny i ekonomiczny. To nie czasy RWPG. – Ma pan generalnie rację, ale nie do końca. Sami politycy zgadzają się, że dobra atmosfera w obecnych kontaktach politycznych pomiędzy Rosją i Polską powinna wpływać także na rozwój współpracy gospodarczej. Mówili o tym Aleksander Kwaśniewski i Władimir Putin podczas swojego jesiennego spotkania w Moskwie. Z podobną nadzieją pojedzie także zapewne do Rosji na kilka dni przed Bożym Narodzeniem, 19 grudnia, premier Leszek Miller. – Nie ma tu żadnej sprzeczności. Biznesmeni zwracają, oczywiście, uwagę na stan stosunków politycznych z krajami, gdzie kupują towary, czy prowadzą ekonomiczne interesy. Jeśli utrzymuje się napięcie, jak było to dłuższy czas w kontaktach pomiędzy Polską i Rosją, wykazują mniej ochoty do handlu. To naturalne. Jeśli sytuacja się poprawia, pojawia się przekonanie, że rządy trzymają swoisty parasol nad rozwojem także biznesu i zwiększa się zainteresowanie wzajemnym handlem. Sam znam historię jednej z rosyjskich firm, która chciała najpierw dokonać zakupów w Warszawie, ale potraktowano jej przedstawicieli jak reprezentantów… rosyjskiej mafii. Więc pojechali gdzie indziej i tam zrobili interes. – Bywa jednak, że niektórzy rosyjscy biznesmeni mówią: jeśli nie dostaniemy rządowych kredytów, nie możemy z wami handlować? – Nie bardzo rozumiem, dlaczego tak mówią. Rząd Rosji takich kredytów nie daje już od dawna. Podobnie rzecz ma się z tzw. gwarancjami rządu, które wydaje