Jak kat podczas egzekucji

Szalony morderca zabił z zimną krwią w Hamburgu Polkę i jej dwie córki Jeszcze przed kilkoma dniami Monika i Dorothea wypoczywały na plażach polskiego Bałtyku. Dziś ojcu pozostały tylko zdjęcia ze wspólnych wakacji. Obie nastolatki z Hamburga nie żyją. Zabił je psychopatyczny zabójca. Mierzył w głowy swoich ofiar i wystrzelał cały magazynek. Ofiarą tego wstrząsającego morderstwa padła też matka dziewcząt, 36-letnia, pochodząca z Polski nauczycielka, Barbara Dey. Z masakry ocalała tylko najmłodsza siostra, 11-letnia Nicoletta, której dziecinne ramiona były tak cienkie, że zdołała je uwolnić z kajdanek. Przed kamienicą czynszową przy Schwentnerring 32 w hamburskiej dzielnicy Wilhelmsburg gromadzą się żałobnicy. Przychodzą przede wszystkim dzieci. Składają wieńce, zapalają znicze, zostawiają listy do obu dziewczynek W jednym z nich do 14-letniej Dorothei “jej najlepsze przyjaciółki Anne i Margot” napisały: “Nasz ból jest niezmierzony i nie można go załagodzić. Dlaczego musiało do tego dojść? Można było przecież zapobiec nieszczęściu. Gdyby tylko policja zareagowała wcześniej! Doro, tak bardzo nam ciebie brak”. Podobne pytania stawiają sobie mieszkańcy Hamburga. Sąsiedzi i policja wiedzieli przecież, że 32-letni Sven Böttcher groził Barbarze, swojej byłej przyjaciółce, zapowiadał, że ją zabije. Na kilka dni przed tragedią krążył po cieszących się złą sławą ulicach Hamburga, rozgłaszając, że “chce kupić spluwę”. Kobieta składała skargi w komisariacie, prosiła o ochronę. Funkcjonariusze odpowiadali jednak: “Możemy interweniować dopiero wtedy, gdy rzeczywiście coś się stanie”. Barbara Dey wyemigrowała z Polski w 1988 roku wraz z mężem, Martinem, który miał niemiecki paszport. Rodzina osiedliła się w Hamburgu, Martin pracował jako taksówkarz, nieźle zarabiał. Barbara marzyła o lepszej przyszłości dla swych córek. Kiedy podrosły, wysłała Monikę i Dorotheę do katolickiego gimnazjum Sophie-Barak, gdzie zdobywały jak najlepsze stopnie. Rodzina zaczęła się jednak rozpadać. Coraz częściej dochodziło do kłótni. Martin wyprowadził się, aby, jak mówi obecnie, dać sobie i żonie czas na przemyślenie. Miał nadzieję, że związek zostanie uratowany, że wszystko jeszcze się ułoży. W końcu jednak znalazł nową towarzyszkę życia. Ale odwiedzał jednak córki w każdy weekend, zabierał je na wakacje. Także Barbara znalazła w 1998 roku nowego partnera – popełniając największy błąd swego życia. Sąsiadka polskiej emigrantki, Svetlana B., opowiada: “Kiedy Barbara poznała Svena Böttchera, wydawało jej się, że to szarmancki, miły młody człowiek. Wkrótce potem jednak okazało się, że to potwór i wariat”. 32-letni Sven znany był organom sprawiedliwości w Hamburgu. Pochodził z patologicznej rodziny. Jego matka alkoholiczka zmarła wyniszczona przez nałóg, ojcu nadano w mieście przydomek “Kryminalista”, bowiem miał za sobą kilka lat odsiadki. Brat, Meik Böttcher, jest narkomanem. Także Sven nie nauczył się żadnego zawodu. Rozbijał się czerwonym porsche ulicami Wilhelmsburga, szukał okazji do bójek i nie rozstawał się z nożem sprężynowym. Spędzał czas w knajpach i w siłowniach, a zarabiał na życie, sprzedając dzieciom pod szkołą twarde narkotyki. Za kradzieże i rozboje wielokrotnie lądował za kratkami. W ponurej celi więzienia Neuegamme poślubił 18-letnią Patrizię Schürer, nastolatkę, której zdołał zawrócić w głowie. Dziewczyna jednak szybko zorientowała się, że poślubiła psychopatę. Kiedy Sven po raz kolejny został aresztowany, wystąpiła o rozwód. Spaliła akt ślubu i wszystkie wspólne zdjęcia. Dziś wspomina: “To był najgorszy okres mojego życia. Ten Böttcher to wariat, chodząca bomba zegarowa. Groził, że jeśli go porzucę, natychmiast mnie ukatrupi. Wiedziałam, że pewnego dnia kogoś zabije. To obrzydliwa świnia”. Także związek emigrantki z Polski z brutalnym kryminalistą miał burzliwy charakter. “Sven traktował swoją “przyjaciółkę” jak niewolnicę, którą komenderował i bił, zamienił jej życie w piekło. Wszyscy o tym wiedzieli, ale nie pomógł nikt”, pisze dziennik “Hamburger Abendblatt”. Sąsiadka ofiary, Fatma Ime, twierdzi: “Czasami myślę, że Barbara ponosi trochę winy za to, co się stało. Sven groził jej tyle razy, a jednak utrzymywała z nim kontakt”. Svetlana B. jest innego zdania: “Barbara była kochającą matką. A ten Böttcher mówił, że zemści się na tym, co jest dla niej najdroższe, jeśli go porzuci”. Dla psychopaty nauczycielka

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2000, 37/2000

Kategorie: Społeczeństwo