Jak oswoić robota

Jak oswoić robota

Ekspansja technologii budzi strach. Czy jest się czego bać? Argument tworzenia miejsc pracy czy przywrócenia tych, które zostały zlikwidowane na skutek ostatniego kryzysu, poniósł w ostatnich latach do zwycięstwa niejednego populistę. Donald Trump podkreślał niemal na każdym wiecu, że jego priorytetem będzie „odesłanie Amerykanów z powrotem do pracy”. Nowy prezydent założył, że powodem wysokiego bezrobocia jest przenoszenie produkcji przemysłowej za granicę, zwłaszcza do Meksyku. Dlatego budowa muru granicznego, zaostrzenie polityki migracyjnej i bariery celne miały się przyczynić do powrotu amerykańskiej gospodarki w ręce amerykańskich pracowników. Problem w tym, że założenie Trumpa było błędne. Amerykanie tracili miejsca pracy nie z powodu tańszej siły roboczej w Ameryce Środkowej, ale ze względu na coraz powszechniejszą automatyzację procesu produkcji. Według danych amerykańskiego centrum badawczego Brookings Institution aż 85% zlikwidowanych od 2007 r. miejsc pracy w USA przestało istnieć z powodu zastąpienia ludzi maszynami. Jeszcze bardziej kompleksowe dane przedstawiono w tym roku na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos. Według badaczy forum w krajach OECD od 1980 r. nieprzerwanie notuje się skokowy niemal wzrost produktywności w przemyśle, wskutek czego maleje liczba niezbędnych miejsc pracy. Ów wzrost produktywności był bezpośrednią przyczyną 86% zwolnień w latach 1997-2011. Trumpowi nie uda się więc zatrzymać trendów na rynku zatrudnienia. Prawdziwi „złodzieje miejsc pracy”, jak nazywano imigrantów chociażby w czasie kampanii brexitowej, już bowiem są wewnątrz naszych granic. Co więcej, sami ich zaprosiliśmy. Górnik z panelem słonecznym Czy naprawdę jesteśmy skazani na stopniowe zanikanie naszej aktywności zawodowej, jak wieścił jeszcze niedawno brytyjski dziennik „The Guar­dian”? Innymi słowy, czy roboty niebawem zastąpią nas we wszystkim? Wbrew obiegowej opinii wygląda na to, że nie. Przynajmniej nie tak szybko, jak mogłoby się wydawać. Najbliższe dekady przyniosą ogromne zmiany na rynku pracy – co do tego nie ma wątpliwości. Niekoniecznie jednak będą to zmiany związane z linearnym zastępowaniem człowieka przez roboty czy algorytmy. Bardziej prawdopodobna, a nawet pewna, jest konieczność znaczącego przebranżowienia się dużej części pracowników. Według serwisu The Economist Intelligence Unit, badawczego ramienia znanego brytyjskiego tygodnika, najlepiej pokazują to wykresy zapotrzebowania na poszczególnych specjalistów na rynkach krajów rozwiniętych. Przykładowo w 2016 r. najbardziej poszukiwani w Stanach Zjednoczonych byli technicy zajmujący się instalacją i naprawą paneli słonecznych. Badania prowadzone przez amerykańskie radio publiczne NPR wskazują, że to wzrost zatrudnienia w sektorze nowych energii był jedną z głównych przyczyn odwrócenia się negatywnego trendu na amerykańskim rynku pracy, zwłaszcza w sektorze energetycznym. Wielu pracowników, którzy stracili zatrudnienie w wygaszanych czy nierentownych kopalniach, przekwalifikowało się z pomocą państwa, by móc pracować w firmach zajmujących się energią odnawialną. Problem w tym, że ponad jedna trzecia miejsc pracy w energii odnawialnej powstała w Kalifornii, podczas gdy największy wzrost bezrobocia w energetyce miały stany tzw. rdzawego pasa, przede wszystkim Ohio, Indiana i Michigan. W dodatku praca przy panelach słonecznych nie jest aż tak dobrze płatna jak chociażby w kopalni. Pracodawcami są też dużo mniejsze firmy, które nie oferują profitów dla całej rodziny. Skutek tego przebranżowienia był zatem – z powodów finansowo-geograficznych – dość ograniczony. Miał natomiast przełożenie na wybory prezydenckie. Tradycyjnie demokratyczna Kalifornia jeszcze bardziej odróżniła się od reszty kraju, a Michigan i Ohio, stany nierzadko decydujące o prezydenturze, poszły niemal jednomyślnie za obietnicami Trumpa. Lingwista nauczy mówić robota Na liście najpotrzebniejszych zawodów na rynku pracy znaleźli się oczywiście informatycy, specjaliści od big data, ekonomiści, ale również, co ciekawe, nie zabrakło miejsca dla lingwistów i antropologów. Jak tłumaczy Daniel Franklin, szef prestiżowej publikacji „The World In…”, w której „The Economist” stara się przewidzieć nadchodzący rok na świecie, specjaliści od języków i komunikacji międzyludzkiej znajdą zatrudnienie przy doskonaleniu tzw. botów. To sztuczne twory, zbudowane na bazie algorytmów i opierające się na minimalnych formach sztucznej inteligencji, już teraz wykorzystywane m.in. w centrach obsługi klienta i zautomatyzowanych oknach dialogowych z pomocą. Boty mogą dziś zarezerwować nam bilet czy zmienić trasę przelotu, rozwiązać problemy z oprogramowaniem telefonu albo dobrać wystrój

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 16/2017, 2017

Kategorie: Nowe Technologie