Nie podzielimy się z rządem odpowiedzialnością za klęskę Rozmowa z Markiem Borowskim, wicemarszałkiem Sejmu, wiceprzewodniczącym SLD – O co chodzi w licytacji dotyczącej przyszłorocznego budżetu? – W tym całym dramacie czy też może tragikomedii mamy kilku aktorów. Po pierwsze, jest minister Bauc, który przez rok nie zauważył, że finanse publiczne są w złej sytuacji. Na początku tego roku przygotował projekt budżetu, o którym mówił, że jest świetny, realistyczny oraz zapewnia uzdrowienie finansów publicznych. Czy już wtedy wiedział, że mówi nieprawdę, czy też nie wiedział? W obu przypadkach to źle o nim świadczy. Teraz pan Bauc zorientował się, że może zejść ze sceny jako najgorszy minister finansów w III RP, który doprowadził finanse publiczne do ruiny. W związku z tym postanowił wystąpić w roli uzdrowiciela, bohaterskiego Don Kichota, który walczy z całą resztą i usiłuje ją przekonać do różnych rozwiązań, niektórych nawet koniecznych. Nie czekając na to, co powie premier, opracował projekt, rzucił parę liczb, które wstrząsnęły krajem, i dał przecieki do prasy. Część komentatorów dała się na to nabrać. Ale żaden z nich nie zadaje pytania: a dlaczegóż to minister nie podjął tej walki w styczniu? Dlaczego wprowadził w błąd własny rząd? Opinię publiczną? – Dlaczego? – W moim przekonaniu, minister Bauc wiedział, co robi. Budżet na rok 2001 był polityczny. Wypowiedzi wokół niego były po to takie, aby Unia Wolności za nim zagłosowała, żeby nie było wcześniejszych wyborów. Zresztą, nie chciała ich również sama Unia, bo uważała, że do września poprawi swoje notowania. Unia Wolności, niestety, ponosi spory kawałek odpowiedzialności za to, co się dzieje. Więc pan Bauc to pierwszy aktor. Drugi, zbiorowy, to pan premier i reszta ministrów. Wszyscy oni są bardzo zdenerwowani, że minister Bauc powiedział to, co powiedział, ponieważ muszą się do tego ustosunkowywać. Muszą tłumaczyć, dlaczego po czterech latach ciągłego informowania o poprawie sytuacji gospodarczej kraju nagle się okazuje, że jest zupełnie odwrotnie. Jest rysunek Andrzeja Mleczki, który jak ulał pasuje do tej sytuacji: człowiek, prawdopodobnie wysoki urzędnik państwowy, wyznaje grzechy w konfesjonale: „Stale informowałem o poprawie sytuacji gospodarczej kraju i brałem za to pieniądze”. AWSP walczy dziś o przetrwanie. A wszystko, co się dzieje w finansach, pogrąża ją zupełnie. W związku z czym ministrowie nie chcą podpisać się pod przykrymi rozwiązaniami. Bo to definitywnie by ich pogrzebało. Dalej padłyby pytania: dlaczego do tego doszło? Z czyjej winy? – Więc oni by powiedzieli, że z winy Balcerowicza i SLD. – Opowiadanie, że to wszystko wina poprzedniej koalicji, jest bez sensu. Natomiast Rada Polityki Pieniężnej i jej przewodniczący, Leszek Balcerowicz – to trzeci aktor sceny. Rada Polityki Pieniężnej przyczyniła się do obecnej sytuacji. Próbuje rządzić, nie ponosząc odpowiedzialności. Wysyła do rządu postulaty i żądania. Należy sobie jednak zadać pytanie, czy wszystko to zostało zrobione wtedy, kiedy przewodniczący Rady był ministrem finansów? Otóż nie zostało zrobione. Więc jeżeli nie zostało zrobione, czy można stosować drakońską politykę pieniężną, która będzie obniżała tempo rozwoju gospodarczego i będzie pogarszała sytuację budżetową? Czwartym aktorem jest koalicja rządząca w Sejmie. W tej chwili w maksymalnym stresie. Tam mamy część, która już dokonała panicznej ucieczki z pokładu: założyła nowe partie i udaje, że oni to nie oni. Na placu boju został zdezorientowany, rozbity i pobity AWS. Już nawet bez Mariana Krzaklewskiego, który wprawdzie pojawia się w Sejmie, ale to bardziej jego ciało niż duch. – A piąty aktor, opozycja? – Składa się z dwóch partii – SLD i PSL. Bo Unia Wolności to partia rządząca. PSL wie, że nie będzie głównym rozdającym karty. Może nawet w ogóle nie będzie rządził, a jeśli znajdzie się w koalicji, to będzie mniejszościowym partnerem. W związku z czym może spokojnie wysuwać dziesiątki postulatów, obiecywać na lewo i prawo, ponieważ nawet w momencie wejścia do rządu zawsze będzie mógł powiedzieć swoim wyborcom, że nie był w stanie obietnic zrealizować, ponieważ nie miał takiej siły. – A SLD? – Musi się liczyć z tym, że będzie rządził. Więc wszystko, co teraz powie, co obieca, będzie mu przypomniane. SLD nie jest partią, która powstała wczoraj, dobrze wie, że ciężar odpowiedzialności to coś, co trzeba przyjąć także przed wyborami. Dlatego nasz program zawiera bardzo wiele sformułowań typu: „w zależności od sytuacji