Jak ujarzmić czas

Jak ujarzmić czas

Czy można mieć wszystko na czas, być punktualnym i zadowolonym z życia? Andrzej Tucholski, psycholog pracy i doradca zawodowy, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i wieloletni pracownik Katedry Psychologii Klinicznej i Osobowości KUL; wykładowca na kilku uczelniach wyższych, m.in. KUL, UMCS, Politechnice Warszawskiej, WSNS w Lublinie. Ekspert z zakresu psychologii w kilkudziesięciu projektach telewizyjnych dla TVP oraz TVN. – Czas to pieniądz. Ale chyba jeszcze nigdy gospodarowanie pieniędzmi nie nastręczało ludziom tylu problemów, ile zarządzanie czasem. – Pewnie dlatego, że pojęcie czasu ma przynajmniej kilka znaczeń. Latami mówiono o nim wyłącznie w kontekście chronos, czyli obiektywnie dającym się zmierzyć upływie czasu między wydarzeniami. Ale ostatnio coraz częściej psycholodzy i filozofowie zwracają uwagę na subiektywne, czyli psychiczne przeżywanie czasu – tempus. I to są dwa różne wymiary. Pięć minut do końca lekcji. Dla nauczyciela to chwila, dla uczniów – wieczność. Taki czas można nagiąć do naszych potrzeb. – Ale jednak Polacy bardzo często powtarzają, że przespali swój czas, że na coś jest już za późno. – To tylko kwestia ustawienia kryteriów. Jak przeżyć czas, jak porządkować wydarzenia. Jak odróżnić rzeczy pilne od mniej ważnych. Pewnego razu trzech wybitnych polskich naukowców nie posłuchało nawoływań robotników, żeby uciec z zagrożonego mieszkania. Cały blok posłuchał, a oni nie. I tylko oni zginęli. Wtedy rozmawiali o bardzo istotnych sprawach nauki i nie przyjmowali do wiadomości, że gdzieś ulatnia się gaz. Jest takie słynne pytanie: co byś zrobił, gdybyś wiedział, że jutro umrzesz? Mądry filozof odpowiedział, że żyłby dokładnie tak jak zazwyczaj. – Nie dość, że czasu mamy ciągle za mało, to jeszcze nieustannie jesteśmy pod jego presją. Mówimy, że czas nas goni, ucieka. Tymczasem to my się szarpiemy, a on płynie ciągle tym samym rytmem… – To jak w świecie muzyki. Pojedynczy takt. Są tacy, którzy zagrają wtedy całą nutę. Inni, jak Mozart, umieszczają w nim 16 dźwięków. Ten, który ma zagrać tylko jedną nutę, wykonuje to z namaszczeniem i spokojem. Ale ten drugi musi już nieźle się wysilić. Podobnie jest z naszym życiem. Dawniej wszystko regulowały wschody i zachody słońca. Dziś ten sam czasokres przymierzamy nie do liczby godzin, lecz do ilości zadań do wykonania. I tych ostatnich ciągle przybywa. – Czy kłopoty z brakiem czasu dotyczą nas wszystkich? A może są szczęśliwcy, którzy czasu nie liczą? – Są tacy, których osobowość broni się przed presją wykonywania zbyt wielu zadań w określonym czasie. Niektórzy lekceważą normy czasowe, godzą się z opinią, że są mało wydajni i niezorganizowani. To sposób manipulowania swoim otoczeniem. W każdej grupie zawodowej znajdą się pracownicy, którzy będą udowadniać swoim szefom, że jakieś zadanie w wyznaczonym czasie jest niewykonalne i już na pewno oni nie są w stanie sobie z nim poradzić. Ciekawe są badania, w tym mojej córki, Kingi Tucholskiej, pokazujące, że czas można widzieć w dwóch aspektach. Po pierwsze, bardzo destruktywnym: ja wiem, że tyle mam jeszcze czasu do śmierci, i ten dystans ciągle się skraca. Presja czasowa jest coraz silniejsza i siłą rzeczy wszystko, co w danym czasie robię, staje się wyborem. Coś kosztem czegoś. Ludzie szukają więc sposobu, jak najlepiej wykorzystać ten czas. Jedni mówią, że nie mają czasu na głupoty, drudzy będą robić tylko to, co sprawia im przyjemność. W kulturze protestanckiej takim kryterium najbardziej sensownego spędzania czasu jest praca. Ale jest również drugi sposób widzenia czasu, w którym nie ma życia z ciągłą perspektywą końca: rodząc się, dostaję jakiś czas na rozwój siebie. Stąd też pogląd, że do pewnych spraw dorasta się w późnej starości. – To dwie skrajności, ale która jest zdrowsza? – Trudno powiedzieć, bo ludzie się zmieniają, często dotyczy to także ich sposobu patrzenia na życie. Stąd koncepcja tzw. dziesiątków. Naukowcy próbują zrozumieć zachowania ludzi, gdy zbliżają się ich okrągłe rocznice urodzin. Dwudziestka, trzydziestka, czterdziestka. To czas na podsumowanie życiowych dokonań. – Dużo uwagi poświęcamy wpływowi czasu na ciało. Ale czy nasza psychika też się starzeje? – Lada moment zaleją nas ogłoszenia reklamujące lifting psychiczny. Na Zachodzie jest już na to moda. Ale tu nie chodzi tylko o presję czasu, lecz o to, co ja w tym czasie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 04/2005, 2005

Kategorie: Wywiady