Jak wypada dla Polski bilans udziału w wojnie w Afganistanie?
Jak wypada dla Polski bilans udziału w wojnie w Afganistanie? Gen. broni w st. spocz. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych Wydaje się, że decyzja o wysłaniu do Afganistanu kontyngentu bojowego, podjęta w listopadzie 2006 r. przez ministra Radosława Sikorskiego, wynikała z jakichś rozmów na szczeblu politycznym w NATO. Pierwotny pomysł, moim zdaniem dobry, był taki, że będziemy na różne sposoby wspierać armię amerykańską, dlatego stacjonowaliśmy w jej bazach. Kiedy ministrem obrony narodowej został Bogdan Klich, postanowił, że weźmiemy samodzielną odpowiedzialność za jedną prowincję, co było podyktowane chęcią pokazania polskiej flagi nad bazą. Ta decyzja była błędem, bo politycznie nic nam nie przyniosła, a wojskowo przysporzyła niepotrzebnych, bolesnych strat. Gdy talibowie zauważyli, że Polaków w Ghazni jest dużo mniej, niż było Amerykanów, zaczęli tam wracać i zaczęły się problemy. Z tego, że nie da się wygrać tej wojny przeciwko partyzantom, wspieranym przez wiele państw, my, wojskowi, zdawaliśmy sobie sprawę już po przejęciu tej prowincji. Jednocześnie z Afganistanu wynieśliśmy dużo doświadczeń, które m.in. pozwoliły naszemu przemysłowi zbrojeniowemu na rozwój i modernizację sprzętu, a dowódcom wyższych i niższych szczebli dały dobre przygotowanie do tego, by móc skutecznie dowodzić w warunkach bojowych. Tomasz Hypki, wydawca magazynu „Raport. Wojsko, Technika, Obronność” Trudno go nazwać pozytywnym. Po pierwsze, Polska, będąca krajem brzegowym NATO, powinna rozwijać zdolności przydatne podczas obrony własnego terytorium, a nie w czasie wypraw ekspedycyjnych. Tymczasem wytworzyła się wręcz „mentalność ekspedycyjna” i wojsko budowano pod kątem takich misji, a nie jego głównych funkcji. Po drugie, koszty finansowe i ludzkie tej interwencji były ogromne. Aby dowódcy zdobyli doświadczenie, wystarczyłaby ekspedycja na znacznie mniejszą skalę. Po trzecie, zdobyta wiedza praktycznie nie była zbierana i przetwarzana, a doświadczenie wracających oficerów nie zostało sensownie wykorzystane. Właściwie jedynym plusem tej wojny, mało istotnym z punktu widzenia państwa, jest to, że żołnierze uczestniczący w misjach zyskali finansowo. Oczywiście dużo ryzykując. Dr Michał Piekarski, politolog, Uniwersytet Wrocławski Polska wzięła udział w operacji w Afganistanie, wykazując sojuszniczą solidarność w ramach NATO, zwłaszcza że w 2001 r. po raz pierwszy i jak dotąd jedyny sięgnięto po art. 5 traktatu waszyngtońskiego. Tak długie i poważne zaangażowanie ostatecznie opłaciło się politycznie, gdy to my po 2014 r. oczekiwaliśmy wzmocnienia na wschodniej flance NATO – wtedy sojusznicy szybko przysłali tu swoich żołnierzy. Jednocześnie ta wojna wpłynęła na Wojsko Polskie. Szybko zmieniało się wyposażenie czy poszczególne elementy szkolenia, ale także takie sprawy jak opieka nad weteranami, zwłaszcza poszkodowanymi. Zarazem ceną było odsunięcie w szczycie zaangażowania – a więc dekadę temu – na drugi plan zakupów sprzętu, który nie był potrzebny w Afganistanie, ale byłby potrzebny w Polsce: czołgów, okrętów czy rakiet przeciwlotniczych. Tutaj bilans jest więc mieszany. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint