Raport zawiera mniej więcej połowę naszej wiedzy. To, co jest ściśle tajne, dotyczy działań operacyjno-rozpoznawczych, podlega dziś ochronie wieczystej Długo to trwało, zanim powstał raport. – Prowadząc działania komisji śledczej, rozpocząłem wyjaśnienie tej sprawy od samego początku. Najpierw przesłuchaliśmy asesorów prokuratorskich, którzy prowadzili sprawę Barbary Blidy, później prokuratorów, następnie funkcjonariuszy ABW, aż doszliśmy do szefów prokuratury, ABW i państwa. Dlatego w moim procesie dochodzenia do wniosków to wszystko było naturalne. Widziałem mechanizm, który sprowadzał się do tego, że prokuratorzy, często bez kręgosłupa, chcąc awansować, godzili się na różnego rodzaju nieprawidłowości. To samo funkcjonariusze ABW. Ale praprzyczyną patologii było stworzenie formuły, że nie wszyscy są godni bycia obywatelem, nie wszystkie środowiska są tego godne. W związku z tym trzeba wykluczyć za pomocą prawa karnego niektóre osoby i środowiska z życia publicznego, żeby to było nauczką dla wszystkich innych, by nie podnosili głowy, a najlepiej żeby byli pochyleni. Nie można było wcześniej napisać raportu? – Napisałbym raport wcześniej, tylko proszę pamiętać, że najpierw pół roku straciłem na dyskusje z ówczesną szefową Kancelarii Sejmu, panią Wandą Fidelus-Ninkiewicz. Ja uważałem, że trzeba złamać zmowę milczenia i doprowadzić do jawności zeznań funkcjonariuszy ABW, a ona to blokowała. To był czas sporu prawnego i w tym okresie komisja nie pracowała. Dzięki ówczesnemu pierwszemu prezesowi Sądu Najwyższego, prof. Lechowi Gardockiemu, pracowaliśmy na wygnaniu w Sądzie Najwyższym. Później, zaraz po katastrofie smoleńskiej, zostałem przegłosowany, żeby do zakończenia wyborów prezydenckich komisja nie pracowała. Tak więc raport mógł być co najmniej rok wcześniej. Dodam jeszcze, że to trudna materia. Na samym początku prac komisji powiedziałem, że nie będzie to działalność polityczna, ale merytoryczna, i tego się trzymałem. Namawiam wszystkich – ten raport jest zawieszony na stronie internetowej www.sejm.gov.pl, link komisja śledcza. Przeczytajcie, zanim będziecie komentowali. Tusk atakuje Kalisza i broni Kaczyńskiego O! Pije pan do premiera, który jeszcze zanim raport się ukazał, już go źle ocenił. – Reakcja Donalda Tuska zaskoczyła mnie. Po pierwsze, bardzo dobrze mi się pracowało w komisji z posłami Platformy. Pani poseł Danuta Pietraszewska – fenomenalna posłanka, bardzo dociekliwa, pracowita, wspaniała osoba, która miała wielką potrzebę wyjaśnienia tej sprawy. Pan poseł Marek Wójcik – wyśmienity analityk, prawnik. Pan poseł Tomasz Tomczykiewicz, który w trakcie prac komisji został szefem klubu parlamentarnego PO, dawał nam olbrzymią znajomość mentalności śląskiej. Dlatego byłem przekonany, że reakcja szefa Platformy będzie inna. To pana zaskoczył. – Reakcja Donalda Tuska, po pierwsze, była czysto emocjonalna, czyli zaatakował mnie, a nie Kaczyńskiego. Może właśnie dlatego, że Tuskowi Jarosław Kaczyński jest potrzebny? Ale przede wszystkim zmartwiło mnie to, że premier naszego rządu, nawet nie zerknąwszy na treść raportu (a jest on przygotowany bardzo profesjonalnie, tak oceniają to prawnicy), pokusił się od razu o opinię. To jak on podejmuje decyzje? Kiedy bez żadnej wiedzy o treści raportu wypowiada o nim opinię, i to jeszcze sięgając do wątków personalnych! Inne sprawy też rozwiązuje w ten sposób? Debata publiczna, która jest nie merytoryczna, ale ad personam, wystawia złe świadectwo politykowi. Zauważcie państwo, że ze strony polityków PiS jest tylko debata ad personam. Oni chcą mnie ośmieszyć. Mówią jakieś żarty. Ale to są żarty podszyte strachem. Oni po prostu boją się, że każdy, kto przeczyta raport, dojdzie do tych samych wniosków co ja. Teoria złych obywateli A one są takie, że składa pan wniosek o Trybunał Stanu dla Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry oraz o odpowiedzialność karną m.in. dla byłego szefa ABW Bogdana Święczkowskiego i jego zastępcy Grzegorza Ocieczka. Mało kto się tego spodziewał. – Artykuł 1 konstytucji głosi: Rzeczpospolita Polska stanowi dobro wspólne wszystkich obywateli. Przecież z tego zapisu wynika niezwykle wielka treść normatywna – że wszyscy są równi, że nikt nie może być w żaden sposób traktowany inaczej. Dlatego powiedzenie, że jakaś grupa jest gorsza, i stworzenie na tej bazie programu politycznego, a potem, po przejęciu władzy, jego realizowanie – narusza konstytucję. Nie ma pan dokumentu, w którym Kaczyński wprost by to zapisał. – Jest wiele dowodów. Bo jest układ. – Kaczyński ewoluował.
Tagi:
Robert Walenciak