Polskie kobiety i polscy mężczyźni nie chcą rezygnować z prawa do szybkiego przechodzenia na emerytury Jedną z najwyższych wartości dla każdego prawdziwego Polaka i Polki jest możliwość jak najwcześniejszego przechodzenia na emeryturę. Nie bez powodu mamy najmłodszych emerytów nowoczesnej Europy, trafiających na „zasłużony odpoczynek” już w wieku 57,7 lat, oraz najmniejszy odsetek osób pracujących po ukończeniu 55. roku życia (tabelka). Chociaż w tym jesteśmy liderami Starego Kontynentu. Pracownicy i związkowcy wszystkich branż zjednoczyli się w braterskim, skutecznym boju przeciw emeryturom pomostowym, które miały zastąpić dotychczasowe wcześniejsze emerytury i bardzo ograniczyć rzeszę objętych nimi osób. Dzielni górnicy już wcześniej ruszyli na Warszawę i w prawdziwej walce z policją na zawsze wyrąbali kilofami utrzymanie uprawnień dla swych najmłodszych emerytów świata. Na zawsze, bo jakakolwiek próba ograniczenia ich przywilejów oznaczałaby chyba wojnę domową. Wiadomo, że wczesnych emerytur będziemy bronić jak niepodległości. Można to zrozumieć. Minione 18 lat zmusiło Polaków do tak obcej nam pracowitości, że poczuliśmy się zmęczeni fizycznie i psychicznie. „Aby do emerytury! Wytrzymać jeszcze te parę lat”, to najczęstsze hasło towarzyszące nam w myślach na stanowisku pracy. Im wcześniej tym lepiej W sondażu CBOS przeprowadzonym jesienią 2007 r. aż 72% rodaków uznało, że należy obniżyć obecny wiek emerytalny. Tylko 1% badanych uważa, że na emerytury powinni później niż w tej chwili odchodzić mężczyźni, tylko 4% – że kobiety. Reszta jest zdania, iż nie trzeba nic zmieniać. Powszechnie uważamy też za sprawiedliwe (zdaniem 80% Polaków), że panie o pięć lat wcześniej niż panowie odchodzą na emeryturę. Z nader głębokim niepokojem przyjmowane są więc w społeczeństwie wszelkie sugestie ewentualnego podniesienia wieku emerytalnego kobiet. Precedens już jest, panie prowadzące działalność gospodarczą nabywają prawo do emerytury, gdy mają 65 lat. Latem ubiegłego roku gruchnęła fałszywa informacja, iż dyrektywa Parlamentu Europejskiego nakazuje krajom członkowskim podniesienie wieku emerytalnego kobiet do poziomu takiego jak u mężczyzn. Zdumiewającą niekompetencją wykazała się wtedy znana kancelaria prawnicza Cameron McKenna, której polska przedstawicielka zapewniała, iż Polska musi najpóźniej do 15 sierpnia tego roku zrównać wiek emerytalny kobiet i mężczyzn. Szybko okazało się, że to nieprawda, bo dyrektywa europarlamentu obejmuje tylko dobrowolne, prywatne ubezpieczenia z III filara, w odniesieniu do I i II filara jest zaś jedynie niezobowiązującym zaleceniem bez określonego terminu. Dla dobra pań W październiku 2007 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przepis różnicujący uprawnienia kobiet i mężczyzn do wcześniejszej emerytury jest sprzeczny z ustawą zasadniczą. Dziś bowiem panie przechodzą na taką emeryturę w wieku 55 lat, jeśli przepracowały 30, a panowie w wieku 60 lat, i to pod warunkiem całkowitej niezdolności do pracy. Tysiące polskich mężczyzn natychmiast po wyroku TK złożyło więc wnioski o wcześniejsze emerytury. Pośpieszyli się jednak, bo choć stary przepis został uznany za niekonstytucyjny, to jeszcze nie powstał nowy, na podstawie którego ZUS mógłby powszechnie wypłacać wcześniejsze emerytury mężczyznom 55-letnim z 30-letnim stażem pracy (oczywiście nie dotyczy to górników oraz pracowników rozmaitych innych branż i służb, mogących iść na emeryturę nawet w okolicach czterdziestki). Parę dni temu minister pracy Jolanta Fedak zapowiedziała, że wkrótce stosowny projekt trafi do parlamentu. Posłowie LiD przygotowali już ustawę o prawie do emerytury w wieku 60 lat. Obniżenie emerytur męskich do poziomu „kobiecego” wywołuje wyłącznie aprobatę obywateli. Wcześniej, pod koniec listopada, minister stwierdziła jednak, że kobiety generalnie powinny odchodzić na emerytury później (choć nie określiła, w jakim wieku). Rzecznik praw obywatelskich uznał zaś, że należy zrównać wiek przechodzenia obu płci nie tylko na wcześniejsze, ale i na normalne emerytury, i że dla dobra praw obywatelskich pań dobrze będzie, jeśli przepracują one do 65. roku życia. A to już zainteresowanym nie mogło się podobać. Rzecznik argumentował, że wiek emerytalny na poziomie 60 lat pozbawia panie szansy kontynuowania działalności zawodowej na równi z mężczyznami i pogarsza ich status materialny po przejściu na emeryturę. Skoro bowiem pracują one o pięć lat krócej niż mężczyźni, to wypracowują mniejsze świadczenie. W dodatku ich średnia długość życia liczona od sześćdziesiątki jest znacznie dłuższa niż mężczyzn, więc świadczenie rozkładane jest na więcej lat, co dodatkowo
Tagi:
Andrzej Dryszel