Zjazd PZPN: rozszerzanie koryta… jak najbardziej „Każdą federację ocenia się po tym, jak spisuje się i jaka jest wartość jej drużyny narodowej. To najbardziej banalne i zakłamane stwierdzenie. Związek ma bowiem akurat najmniejszy wpływ na sukces pierwszej reprezentacji. My możemy jej pomóc – budując struktury i szkoląc młodzież. Na koniec selekcji najlepsi z piłkarskiej rzeki trafią do dorosłej kadry. My musimy zaś zadbać o to, aby koryto tej rzeki rozszerzyć jak najbardziej”. Zacytowane stwierdzenie otwiera sprawozdanie z działalności zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej, które przygotowano na zjazd sprawozdawczy 27 maja. Z nieznanych nam bliżej powodów na stronie internetowej związku nie umieszczono nawet wzmianki o zjeździe. W porównaniu z ubiegłorocznym spotkaniem piłkarskich delegatów zaszły istotne zmiany – nie mieliśmy internetowej transmisji na żywo. Ograniczono się do wideoprezentacji dwóch wypowiedzi prezesa. Wiadomo, myśli i oceny przywódcy mają moc obowiązującej wykładni. Tak jest zdrowiej i bez niepotrzebnych komplikacji. Zbigniewa Bońka wszędzie pełno, natomiast członkowie zarządu odgrywają role na dalekim, bardzo dalekim planie. Najwidoczniej większości tych panów taka kunktatorska postawa odpowiada. Zacytowaną preambułę zjazdowego sprawozdania skomentował na łamach „Dziennika Polskiego” znany dziennikarz, szef Małopolskiego Związku Piłki Nożnej Ryszard Niemiec. Napisał m.in.: „Po odczytaniu tej rewelacji można śmiało krzyknąć: »Eureka!«, przyjąwszy do wiadomości, że mamy do czynienia z odkryciem o charakterze epokowym; czymś na miarę prawa Archimedesa skrzyżowanego z prawem Newtona! W ruinach leży bowiem przekonanie, gruntowane przez pokolenia sympatyków futbolu, działaczy i samych piłkarzy, o ścisłym związku efektów zarządzania dyscypliną z wynikami reprezentacji narodowych, w tym w szczególności pierwszej reprezentacji seniorów. Już u zarania włączenia się Polski w międzynarodową rywalizację na niwie futbolowej, po debiucie »reprezentatywki« (18 grudnia 1921 r., Węgry-Polska 1:0 w Budapeszcie), na głowę prezesa PZPN dr. Edwarda Cetnarowskiego posypały się gromy… Od tej pory dbałość o stan i wyniki kadry narodowej, której losy z pokolenia na pokolenie odbierane były jako bardzo ważny interes społeczny, a nawet patriotyczny, stała się bezpośrednią powinnością sterników PZPN… Utarło się, podobnie jak na całym świecie, że rezultaty reprezentacji kraju są niepodważalnym miernikiem sprawności władz kierujących dyscypliną… Tym bardziej nie może być »zakłamaniem« obowiązek odpowiedzialności federacji za »przygotowanie i zgłaszanie reprezentacji narodowej do udziału w eliminacjach i finałach Mistrzostw Świata, Europy, Igrzysk Olimpijskich oraz w innych rozgrywkach międzynarodowych« (rozdział II, artykuł 12, paragraf 1 Statutu PZPN). A cytowana odpowiedzialność za »poszerzanie koryta« może służyć jedynie za ironiczną pointę niniejszego tekstu”. Najwyraźniej odwaga zdrożała Podczas zjazdu w stołecznym hotelu Sofitel można było odnieść wrażenie, że nie warto „za bardzo podskakiwać, narażać się i wychylać”. Co prawda, podczas prywatnych rozmów w kuluarach nie brakowało głosów krytycznych, ale nie znajdowały one odzwierciedlenia po przekroczeniu progu sali obrad. Najwyraźniej odwaga zdrożała. Ową niemęską postawę tłumaczono troską o dobro regionów i klubów oraz faktem, że nowe futbolowe władze mają dobrą pamięć i… długie, nawet bardzo długie ręce. W tej sytuacji rzeczywiście niemal grupowym samobójstwem była postawa działaczy z Małopolski, którzy jako jedyni nie poddali się atmosferze niemocy i wygarniali, co im leży na sercach. Wedle Antoniego Bugajskiego z „Przeglądu Sportowego”, „doroczny zjazd, który musi być zwoływany, bo tego wymaga statut federacji, to w zasadzie jedyna okazja, kiedy działacze z terenu przy otwartej kurtynie mogą zderzyć się z obecnym szefem związku. Boniek zdeklarowaną opozycję ma w największym piłkarskim regionie – w Małopolsce, czego dowód mieliśmy już przed rokiem. Wtedy ludzie skupieni wokół Ryszarda Niemca doprowadzili do tego, że prezes musiał zrezygnować z forsowania swoich poprawek do statutu (chciał m.in. zwiększenia uprawnień Komisji ds. Nagłych). Tym razem Małopolska znowu natarła, ale Boniek z atakiem sobie poradził. – Proszono mnie, abym nie rozkołysał jeszcze bardziej tego okrętu na wzburzonym morzu, dlatego tym razem zrezygnuję z metafor, wolt, różnego rodzaju konstrukcji stylistycznych, które podnoszą temperaturę – kwieciście przemawiał Niemiec, ale i tak Bońkowi dołożył. Dziwiło go, że na horyzoncie znowu pojawia się stary temat poprawek do statutu, które nazwał hańbiącymi, i że szef
Tagi:
Maciej Polkowski