Pełne ręce roboty pana pełnomocnika

Pełne ręce roboty pana pełnomocnika

Bartosz Arłukowicz, poseł SLD, przebojowy socjaldemokrata, postać niezwykle medialna, zaskoczył wszystkich. Z dnia na dzień zrezygnował z członkostwa w klubie SLD, został członkiem klubu konserwatywno-liberalnej Platformy i sekretarzem stanu w Kancelarii Premiera. Na pewno decyzja ta nie była dla niego łatwa. Musiał zapewne przełamać wstręt do Platformy, jakiego nabrał podczas zasiadania w komisji śledczej, tzw. hazardowej. Temu wstrętowi wielokrotnie dawał wyraz publicznie. Ileż będzie musiał jeszcze wycierpieć, gdy jako socjaldemokrata, ba, socjalista, zmuszony będzie zgodnie z klubową dyscypliną głosować za liberalnymi ustawami Platformy! Wciąż jako socjalista, bo – jak zapewniał publicznie – swe poglądy i wartości zachował. Posadzony teraz w ławach sejmowych Platformy, tuż obok nowego klubowego kolegi Gowina, będzie musiał głosować tak jak on. Ale to sąsiedztwo może zaowocować czymś niezwykłym. Może Gowin będzie bardziej socjaldemokratyczny, a może Arłukowicz bardziej konserwatywny? Zobaczymy, kto na kogo będzie miał silniejszy wpływ. Wszystkie te cierpienia duszy, jakie niewątpliwie Bartosz Arłukowicz będzie teraz przechodził, osłodzić może mu nieco fakt, że w Kancelarii Premiera będzie sekretarzem stanu obok Julii Pitery i Elżbiety Radziszewskiej, a to jak wiadomo kobiety nie tylko piękne, ale na dodatek bardzo mądre. Być ich kolegą to nie tylko zaszczyt, ale i przyjemność. No i wiele można się od nich nauczyć, co w dalszej karierze politycznej może się przecież przydać. Ale Bartosz Arłukowicz nie dla przyjemności – jak mógłby ktoś politycznie niewyrobiony podejrzewać – poszedł do Kancelarii Premiera. On tam poszedł ciężko pracować jako pełnomocnik premiera do spraw ludzi wykluczonych. Tu roboty będzie miał pełne ręce, bo w Polsce rzeczywiście wykluczonych jest wiele kategorii osób. Weźmy pierwszych z brzegu. Romowie. Bezrobocie wśród nich sięga ponad 90%, refundowaną opiekę zdrowotną ma zaledwie kilka procent, podobnie jak zapewnione zaopatrzenie emerytalne. Powszechnie wiadomo, że przymus szkolny w stosunku do romskich dzieci nie jest egzekwowany, a minister edukacji w rządzie PO nie wie nawet, jaki ich procent chodzi do szkoły. Co dobrego dla Romów zdziała minister Arłukowicz? Czy zrobi coś, czego nie potrafili bądź nie chcieli ministrowie edukacji, zdrowia, pracy i polityki społecznej? Wykluczonymi, choć z innych powodów, są ludzie dawnego aparatu władzy i bezpieczeństwa z czasów PRL. Bez wyroków sądowych są a priori obywatelami drugiej kategorii. No i w pewnym sensie wykluczonymi są niedawni polityczni koledzy Pana Pełnomocnika, członkowie SLD, którym, jak wiadomo, „mniej wolno”. Nie wiem, co Pan Pełnomocnik uczyni, aby wolno im było „trochę więcej”, tyle, ile wolno członkom pozostałych partii. A może nakłoni swój rząd do zmiany ustawy dezubekizacyjnej, uchwalonej z woli Platformy i ewidentnie czyniącej wykluczonymi tych funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa PRL, którzy w III RP przeszli pozytywnie weryfikację? A może chociaż postara się, aby jego kolega z rządu, minister sprawiedliwości, dołożył parę etatów w kilkuosobowym wydziale Sądu Okręgowego w Warszawie, który w wyniku wspomnianej ustawy ma już do rozpatrzenia ponad 14 tys. zażaleń i przy obecnej obsadzie etatowej będzie to rozpoznawał przez lat kilkanaście lub kilkadziesiąt? Inaczej większość żalących się nie doczeka na tym padole zajęcia się przez sąd ich sprawą. Ci niemogący doczekać się rozpatrzenia swojej sprawy przez sąd to kolejna kategoria wykluczonych. Wykluczonymi są też najubożsi, bezdomni, bezrobotni, należący do mniejszości seksualnych i niektórych narodowych bądź wyznaniowych. W czym im pomoże? Czy spowoduje zwiększenie wydatków socjalnych w sytuacji, gdy liberalny rząd, którego stał się członkiem, wydatki socjalne właśnie tnie? Jak przekona nowego sąsiada z ław poselskich, Jarosława Gowina, do równouprawnienia mniejszości seksualnych, a już szczególnie do uznania związków partnerskich? Ciężka i niewdzięczna praca czeka Bartosza Arłukowicza. I jak tę pracę ocenią wykluczeni, a z drugiej strony premier Tusk? Czy go doceni? I czy doceni go wystarczająco? Jak wiadomo z ostatnich wypowiedzi samego Arłukowicza, w SLD czuł się niedoceniony. Ma zatem nadzieję, że tym razem doceniony będzie. Nawiasem mówiąc, szczerze mu tego życzę, ale w sukces jego nie wierzę. Na razie jest gwiazdą mediów. Dzięki głupocie dziennikarzy z jego transferu z SLD do Platformy zrobiono wielkie wydarzenie polityczne. Wszystkie telewizje mówią o tym od rana do wieczora. Zmiana

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2011, 2011

Kategorie: Felietony, Jan Widacki
Tagi: Jan Widacki