Jak wynika z materiałów okazanych w TVN, a później w TVP, w czasie wykładu dla studentów w Kijowie Aleksander Kwaśniewski był w stanie „wskazującym na spożycie”. Odnotowanie tego faktu oburzyło wielu, w tym Donalda Tuska, który dał temu wyraz w bardzo pryncypialnej wypowiedzi. Co prawda, „objawy kliniczne” ukazane w materiale filmowym rzeczywiście wskazywały na to, że były Prezydent Najjaśniejszej, a dziś lider LiD coś niecoś przed wykładem spożył. Nie wiemy jednak, czy w tym stanie powiedział coś niesłusznego, niemądrego, obraźliwego dla kogokolwiek. Chyba nie, bo gdyby powiedział, natychmiast by to w Polsce nagłośniono, a różni hipokryci rozdzieraliby nad tym szaty. Odnotujmy przeto, że podpity Kwaśniewski mimo to mówił z sensem i w dodatku w języku obcym. Wielu jego przeciwnikom politycznym nawet na trzeźwo się to nie udaje. Nie mówię już o wysławianiu się w językach obcych, ale w ogóle o mówieniu z sensem. Choćby i po polsku. Jako człowiek, który kilka lat spędził za wschodnią granicą, wiem, że tam bez alkoholu ani rusz. Nawet w kontaktach akademickich. Przyjmuje cię rektor, bach! – kieliszeczek. Idziesz do dziekana, on nie gorszy od rektora. Po kieliszeczku – bach! Odmówisz, zrobisz afront. Pomyślą, że gardzisz towarzystwem. Aby tak nie pomyśleli – bach! Po jeszcze jednym? – bach! Swój chłop. Teraz dopiero możesz załatwiać to, po coś przyjechał. Szklaneczka, toast to coś na kształt indiańskiej fajki pokoju. Nie tylko człowiek musi się napić, ale i nagadać! Widok człowieka lekko podpitego, w dobrym humorze nikogo tam nie gorszy. Przeciwnie. Budzi sympatię. Wiadomo, to wschód. U nas co innego. Kultura purytańska. Naród od alkoholu stroni. Nikt zacny alkoholu się nie napije. Polak prawdziwy patriota nie wie nawet, co to takiego wódka i jak smakuje. Skądże. Wino takoż u nas nieznane, chyba tylko z reklam i literatury, podobnie jak piwo. Od dawna słyniemy w Europie z totalnej abstynencji. A tu taki wstyd! Kwaśniewski sam poza nawias narodu się wystawia. Trudno na zachowanie Kwaśniewskiego się nie oburzyć. Oburzył się więc Donald Tusk. Co tu można powiedzieć? No, może jedno. Dlaczego Kwaśniewski – jak komentują koledzy z SLD – na Ukrainie akurat wina się napił? W Kijowie wino pić? Wiele razy na Ukrainie byłem, o ukraińskim winie nie słyszałem. Wódki? – to zupełnie co innego. Pieprzówka na miodzie (koniecznie z gorzelni Niemirów), cała seria czystych w butelkach jak nasz Chopin, każda z innym hetmanem kozackim na etykietce. Kto ma mocny łeb, całą historię Ukrainy pozna! To rozumiem. Ale żeby wino na Ukrainie pić? To nie uchodzi. A jakie tego skutki? Podochocony eksprezydent sympatię kijowskich słuchaczy zyskał. Tyle że w Polsce za to oberwie, on i cały LiD, tego nie przewidział. I to był błąd. Błąd, ale o niegroźnych, jak się okazuje, skutkach. LiD poparcie nie spadło. Gdyby nie życzliwe media, które wszystko nagłośniły, nikt by tego epizodu w ogóle nie zauważył. Dla Polski w sumie było to bez znaczenia. Jeśli jednak zgubne skutki picia wina dla Polski rozważać, to znacznie bardziej zgubne od picia w Kijowie było pewne picie wina w Warszawie. Przez Donalda Tuska z Lechem Kaczyńskim, na ten czas urzędującym Prezydentem Najjaśniejszej. Jak pochwalił się uczestnik tego spotkania, wypito wówczas cztery butelki wina, czyli jakkolwiek liczyć, po dwie na głowę. A konsekwencje? Wielokrotnie groźniejsze od kijowskiego popijania. Podpity Kwaśniewski, jak wspomniano, mówi mimo wszystko składnie, z sensem i jak trzeba, to w językach obcych. Jak wino pite w Pałacu Prezydenckim wpłynęło na Pana Prezydenta, tego dokładnie nie wiemy. Natomiast Donald Tusk pod wpływem wina zrobił rzeczy nieobliczalne, na które na trzeźwo chyba nigdy by się nie zdobył. Ani chybi to pod wpływem prezydenckiego wina zgodził się na przedterminowe wybory, rezygnując z konstruktywnego wotum nieufności i powołania komisji śledczych do zbadania działań prokuratury i służb w IV RP. Z całą pewnością pod wpływem tego wina wymyślił coś, czego na trzeźwo na pewno by nie wymyślił: że przedterminowe wybory to sposób na odsunięcie PiS od władzy. Gdy teraz na trzeźwo Donald Tusk patrzy na sondaże, to chyba żałuje, że tyle wina wypił u prezydenta. A prezydent Lech Kaczyński ma u mnie plus. Umie pić. Umie upić gościa i swoje osiągnąć. Tego Tuska to sobie
Tagi:
Jan Widacki