Na Klonowej spotykał się z Donaldem Tuskiem. A z Pawłem Grasiem pił koniak. Poświęcał się. Bo miał przecież misję „odkłamywania rzeczywistości”. Jego nazwisko niewiele czytelnikom powie, bo choć Grzegorz Jankowski był redaktorem naczelnym „Faktu”, to przecież nie on był mózgiem tego Springerowskiego tabloidu. Niemiecki blitzkrieg prasowy w ogóle nie potrzebował polskiej główki. Więc i wybór Jankowskiego też jakoś się tłumaczy. Jankowski miał dla Springera tę zaletę, że łykał wszystko, co mu powiedzieli. Do tego stopnia, że do dziś uważa się za dziennikarza. I wierzy, że właśnie on „wprowadził do Polski nowe, zachodnie standardy dziennikarskie”. Te standardy to rekordy kłamstw i przegranych procesów. Tony bredni i smród epitetów. W końcu Niemcy pogonili Jankowskiego. A że żyć trzeba, ten specjalista od Springerowskich standardów przypomniał sobie, że utożsamia się z niektórymi postulatami PiS. Może więc koniaczek z Brudzińskim? Albo spowiedź u o. Rydzyka? Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint