Janosikowi do boju

Janosikowi do boju

Na kogo liczy trener Janas podczas dwóch najważniejszych meczów reprezentacji? Koniec leniuchowania, żarty się skończyły! Przed naszą futbolową reprezentacją pod koniec marca dwa z sześciu meczów, których wyniki mogą przybliżyć upragniony i oczekiwany udział w finałach mistrzostw świata – w Niemczech w 2006 r. Ze strefy europejskiej zakwalifikują się triumfatorzy ośmiu grup eliminacyjnych, dwa najlepsze zespoły spośród wicemistrzów grup (decyduje dorobek z meczów z rywalami z pierwszej szóstki w tabeli) oraz zwycięzcy z trzech par barażowych utworzonych z pozostałych wicemistrzów grup. Mecze eliminacyjne zaczęły się 4 września 2004 r. i potrwają do 12 października 2005 r. Baraże przewidziano na 12 i 16 listopada tego roku. Podgrzewana przegrana Przypomnijmy, że w lutym selekcjoner Paweł Janas spotkał się z kadrowiczami w Grodzisku Wielkopolskim po dłuższym niewidzeniu. W międzyczasie, 8 stycznia, minęły dwa lata pracy Janosika na stanowisku selekcjonera. Dla człowieka, który przejął pieczę nad kadrą w niełatwej sytuacji, był to wielce pouczający okres. Wbrew temu, co dość powszechnie się przypuszcza, popularny Janosik nie jest typem faceta, który ma skórę grubszą od skóry słonia. Wieloletnia gra w obronie oraz życiowe perypetie uodporniły go na wiele rzeczy, ale nie pozbawiły ludzkiej wrażliwości. Na pierwszy rzut oka Janas sprawia wrażenie mruka, któremu z największym trudem przychodzi wypowiedzenie więcej niż jednego zdania. Może zabrzmi to jeszcze śmieszniej, ale wynika to z jego wrodzonej nieśmiałości. Przysięgam na wszystko, że tak właśnie jest, a znam Pawła „od dziecka” – kiedy jako 21-letni młodzieniaszek pojawił się w Widzewie. Po niespełna dwóch latach zadebiutował w pierwszej reprezentacji, a w 1986 r. – broniąc barw Auxerre – został najlepszym piłkarzem zagranicznym ligi francuskiej. Nawet tak niewątpliwy sukces nie odbił się zasłużenie szerokim echem w mediach, ponieważ, po pierwsze, to inne czasy, po drugie, sam Janosik nie jest medialny. W przeciwieństwie do poprzedników. Może właśnie dlatego nade wszystko upodobał sobie leśną głuszę. Nieopodal niej po kilkudniowym zgrupowaniu reprezentanci rozegrali 9 lutego, na podgrzewanej trawie Groclinu, mecz z reprezentacją Białorusi, ulegając jej 1:3. Taka podgrzewana przegrana. Bardziej nerwowi zaczęli przypominać 18 sierpnia ubiegłego roku, kiedy po beznadziejnej grze na stadionie Lecha biało-czerwoni zostali sromotnie pokonani przez Duńczyków 1:5! Wówczas nasz bramkarz numer jeden, Jerzy Dudek, nawoływał: – Musimy stać się dorośli! Wtórował mu kapitan drużyny narodowej, Jacek Bąk: – Wyglądaliśmy jak podwórkowa drużyna. Nic więc dziwnego, że na początku września napisaliśmy, iż tym razem chyba rzeczywiście pozostało nam jedynie czekać na cud. No i przynajmniej na razie na to wygląda, że mamy do czynienia z czymś na jego podobieństwo. Po białoruskim grodziskim prysznicu kadrowicze, już wyłącznie z polskiej ligi, zmierzyli się kilka dni później we Wronkach z młodzieżówką Białorusi i poprawili sobie nastroje, wygrywając 4:0. Ale to tak nieoficjalnie. Raczej pocieszano się myślą, że od dawien dawna mamy do czynienia z przesądem, że tylko nieudana próba generalna gwarantuje sukces podczas premiery. Dlatego optymiści wierzą, że już niebawem sprawdzi się to w przypadku polskich futbolistów i nie tylko wiosna będzie nasza. Wiedeńska szarża Na powitanie eliminacji 4 września ub.r. nasi wygrali w Belfaście z Irlandią Północną aż 3:0. Cztery dni później w Chorzowie przyszła przegrana 1:2 z Anglią i można było odnieść wrażenie, że „wszystko wróciło do normy”. No ale potem (9 października) polskich kibiców rozpierała duma po wiedeńskiej szarży naszej futbolowej husarii i wygranej z Austriakami 3:1. A po kolejnych czterech dniach świętowano zwycięstwo w Cardiff nad Walią 3:2. Nasi piłkarze zajmują więc drugie miejsce w grupie 6. i nawet nie stracili szansy na jej wygranie. Od 7 października 1997 r. biało-czerwona drużyna aż 11 razy rozgrywała dwumecze, których stawką były eliminacyjne punkty mistrzostw świata bądź Europy. Jednak tylko trzykrotnie potrafiliśmy wywalczyć komplet punktów. Miało to miejsce podczas selekcjonerskiej pracy Janusza Wójcika (1999 r., eliminacje ME), Jerzego Engela (2001 r., eliminacje MŚ) i… Pawła Janasa (2004 r., eliminacje MŚ). Po najbliższych marcowych konfrontacjach z Azerbejdżanem i Irlandią Północną Janosik może być pierwszym szefem kadry narodowej, któremu ta sztuka uda się drugi raz z rzędu. Nasz selekcjoner konsekwentnie trzyma się wielkopolskich klimatów. Dlatego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 12/2005, 2005

Kategorie: Sport