Bilety do narodowego teatru Kabuki nie są tanie. Mniej zamożni mogą kupić bilety tylko na jeden akt Jedna z najgłośniejszych japońskich sztuk nowego nurtu zatytułowana jest „Pięć dni w marcu”. I tak się składa, że pięć dni spędziłem w Tokio podczas Międzynarodowego Festiwalu Sztuki. To dość, aby zorientować się, jak bujne jest życie teatralne tego wielkiego miasta. – W Tokio jak w Nowym Jorku – tłumaczy prof. Akihida Senda, wybitny krytyk teatralny, szef japońskiej sekcji Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Teatralnych. – Można tu zobaczyć wszystko: od tradycyjnego teatru No- po musical, od Szekspira po spektakl undergroundowy. Dla każdego coś miłego. Albo przykrego. Między tradycją i awangardą Nie ma chyba takiego drugiego kraju, w którym stare formy teatralne, kultywowane i rozwijane (tak!), były traktowane z taką powagą i cieszyły się tak niezwykłym powodzeniem. Znany nam współczesny teatr europejski, choć nikt nie przeszkadza jego obecności, długo jeszcze będzie musiał walczyć o swoją pozycję w Kraju Kwitnącej Wiśni. Tłumy, które przybywają co wieczór na spektakle Kabuki, najpopularniejszego teatru w Japonii od kilku wieków, potwierdzają niewzruszone miejsce tej – wydawałoby się – zastygłej i zamierzchłej formy. Powodzeniem cieszą się także spektakle komediowe Kyogen, jeszcze kilkadziesiąt lat temu grane wyłącznie jako przerywniki między dostojnymi dramatami teatru No-. Dziś nastąpiła nie tylko restauracja zamierającej po wojnie formy, ale powstają nawet współczesne teksty dostosowane do tej konwencji, ba, nawet dramaty science fiction! W Polsce stosunkowo najbardziej znany jest samurajski teatr No- – wywodzący się z dawnych czasów i wyrosły na oficjalny teatr dworski za czasów szoguna Yoshimitsu. Wtedy wielki kodyfikator Zeami (1363-1443), autor dramatów, teoretyk i niezrównany aktor, stworzył podwaliny estetyczne tej wyrafinowanej formy teatru, która w nieznacznie zmodyfikowanej formie dotrwała do naszych dni – oczywiście znawcy przedmiotu odróżniają subtelności poszczególnych szkół, każda z nich kultywuje nieco odmienny sposób gry, sięga po inne scenariusze, maski, charaktery. Kabuki, niedokończona baśń Podobnie rzecz się ma z Kabuki, początkowo pogardzanym teatrem dla plebsu, który z czasem zepchnął No- na plan dalszy. I w tej konwencji – otwartej na legendy, opowieści o bohaterach i demonach – wytworzyły się rozmaite szkoły gry, specyficzne konwencje, których depozytariuszami pozostają wielkie rody aktorskie – zdarza się, że sztukę Kabuki uprawia się po dziesięć pokoleń i więcej. Do najsłynniejszych rodów należy Ichikawa – jego reprezentantów uważa się za mistrzów sztuki aktorskiej. Do tego rodu należy największy teatr Kabuki, tokijski Teatr Narodowy, w którym spektakle oglądać może jednocześnie niemal półtora tysiąca widzów. Bilety nie są tanie, ale na widowni komplet. Dla mniej zamożnych teatr ma ofertę specjalną – bilety na jeden tylko akt. I nie brakuje amatorów choćby takiego cząstkowego kontaktu ze sztuką Kabuki. Ichikawa IV opracował na nowo stare scenariusze, budując spektakle stanowiące pewną kwintesencję Kabuki. Należy do nich spektakl „To-ryu- Oguri Hangan”. Opowiada on historię kochanków, którzy mieli być rozłączeni za sprawą zazdrośników, ale miłość zwyciężyła wszystko. Umierającego rycerza jego ukochana Terute wiezie do zaczarowanej krainy. Clou spektaklu to właśnie przejazd, a właściwie przelot kochanków na koniu pod teatralnym sufitem dzięki specjalnej machinie teatralnej, budzącej po dziś dzień zachwyt widowni. Machina wynosi bajecznie kolorowego konia (utworzonego przez dwóch aktorów), na którym zakochani przemierzają drogę do krainy wiecznych śniegów. Tam czeka ich ratunek. Przedstawienie Kabuki otwiera pokłon aktorów i muzyków. Muzyka wszak jest nieodłącznym elementem spektaklu, buduje jego rytm i nastrój, taniec zaś budzi najwięcej emocji. Przedmiotem szczególnego podziwu są drobne kroczki postaci kobiecych, a trzeba dodać, że w teatrze Kabuki podobnie jak w No- kobiety nie występują. Teatr to domena wyłącznie męska, specjalizacja w rolach kobiecych należy zaś do szczególnie szanowanych. Nie od razu jednak w Kabuki rządzili mężczyźni. Przeciwnie, zaczęło się od kobiet. Początkowo to mniszki pątniczki wędrujące po kraju za jałmużną dla swoich świątyń wystawiały krótkie formy teatralne – przede wszystkim tańczyły i śpiewały. Jednak dość szybko występy te przerodziły się w wędrowne domy publiczne i władze
Tagi:
Tomasz Miłkowski