Krew leje się na Bliskim Wschodzie. Polityka premiera Szarona prowadzi donikąd Izrael dokonał największej demonstracji siły od początku drugiej palestyńskiej intifady. Eskalacja konfliktu nastąpiła w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu. Spirala przemocy dosięgła Libanu i zbliża się do punktu, z którego nie ma odwrotu. Zwaśnione strony dokonują wciąż nowych “aktów odwetu” i nikt już nie potrafi powiedzieć, za co ten odwet i kiedy wymiana ciosów się zakończy. 15 kwietnia proirańscy bojownicy Hezbollachu, operujący w południowym Libanie, trafili rakietą rosyjskiej produkcji w izraelski czołg w regionie Szeba, zabijając jednego żołnierza. Armia izraelska wycofała się wprawdzie w ub.r. z południowego Libanu, co uznać można za wielki sukces Hezbollachu, jednak państwo żydowskie zaanektowało Szebę, do której roszczą pretensje także Liban i Syria. Od czasu wojny o Kuwejt Liban jest w praktyce syryjskim protektoratem, stacjonuje tu 35 tys. syryjskich żołnierzy. Już poprzedni premier Izraela, uważany za polityka umiarkowanego, Ehud Barak, ostrzegał, że to Damaszek poniesie konsekwencje ataków Hezbollachu. Obecny szef rządu, Ariel Szaron, zwany “Buldożerem”, postanowił pokazać Syryjczykom, że obecnie na Bliskim Wschodzie “obowiązują nowe reguły gry”. 16 kwietnia samoloty Tel Awiwu zbombardowały syryjską stację radarową w Libanie, 35 km na wschód od Bejrutu. Czterech żołnierzy Damaszku straciło życie, kilku zostało rannych. Był to pierwszy izraelski atak na cele syryjskie od 1996 r. Prezydent Syrii Baszar Assad zapowiedział, że państwo żydowskie “zapłaci wysoką cenę” za ten akt agresji, na szczęście “odwetu” nie zarządził. Tego samego dnia palestyńscy partyzanci z ugrupowania Hamas postanowili jednak “pomścić” Syryjczyków. Z regionu Beit Hanoun w północno-wschodniej części Strefy Gazy odpalili pięć pocisków moździerzowych kalibru 80 mm na izraelskie miasto Sderot. Granaty spadły kilka kilometrów od farmy należącej do premiera Szarona. Była to nowa jakość przemocy na Bliskim Wschodzie. Do tej pory Palestyńczycy obrzucali Izraelczyków kamieniami lub prowadzili ogień z karabinów, nie mieli jednak artylerii. Choć domowej roboty pociski nie wyrządziły żadnych szkód, to jednak atak artyleryjski okazał się policzkiem dla premiera Szarona. Jak było do przewidzenia, ten sędziwy bojownik i generał nakazał kolejny “odwet”. Tym razem jednak przebrał miarę. Izraelskie siły zbrojne bombardowały Gazę z lądu, morza i powietrza, niszcząc kwatery policji palestyńskiej, w tym jej główną siedzibę. Co więcej, 17 kwietnia buldożery i czołgi państwa żydowskiego wdarły się do Strefy Gazy, równając z ziemią domy i niszcząc gaje oliwne. Niewielką Strefę Izraelczycy podzielili na trzy sektory, zmuszając mieszkańców do życia w warunkach ery przedprzemysłowej – Palestyńczycy mogli poruszać się tylko pieszo lub na osłach. Armia izraelska zajęła 2,5 km kw. regionu. Tym samym państwo żydowskie po raz pierwszy dokonało okupacji terytoriów, które oddało w 1994 r. pod administrację palestyńską. Było to ewidentne złamanie zobowiązań międzynarodowych. Unia Europejska określiła akcję Izraela jako nielegalną. Prezydent Egiptu, Hosni Mubarak ,ostrzegł Szarona, aby nie posuwał się za daleko. Ale “Buldożer” słucha tylko głosu swego potężnego, ale jedynego sojusznika – Stanów Zjednoczonych. Dotychczas Szaron sądził, że Waszyngton daje mu wolną rękę. Prezydent Clinton do końca swej kadencji usiłował doprowadzić do porozumienia między Izraelem a Palestyńczykami i próbował przynajmniej uchodzić za bezstronnego mediatora. Administracja Busha natomiast nie ukrywa swej przyjaźni dla państwa żydowskiego i wyłącznie Arafata uważa za “złego faceta”. Ale także Bush nie może dopuścić do destabilizacji na Bliskim Wschodzie, która groziłaby wojną i sojuszem dotychczasowych arabskich sojuszników Waszyngtonu ze śmiertelnym wrogiem Amerykanów – Irakiem Saddama Husajna. W wyniku takiego rozwoju sytuacji zdolność interwencji USA w tym strategicznym regionie świata zostałaby znacznie ograniczona, a może nawet utracona. Sekretarz stanu, Colin Powell, w niezwykle ostrych słowach określił akcję Izraela jako “nieumiarkowaną i nieproporcjonalną”. Szaron zrozumiał przesłanie – po niespełna 24 godzinach armia izraelska wycofała się ze Strefy Gazy. Ministrowie rządu Izraela ostro krytykowali później szefa rządu, który doprowadził do spięcia ze Stanami Zjednoczonymi, ugiął się pod naciskiem Waszyngtonu, rozsierdził spragnionych długiej okupacji generałów i zarazem pokazał,
Tagi:
Marek Karolkiewicz