Jeden dzień z życia więźnia

Jeden dzień z życia więźnia

Niektóre cele przypominają klatki z drapieżnikami w zoo, inne – przedwojenne burdele lub targowiska z narkotykami Więzienie wywołuje strach. Dla więźniów to ciasny świat otoczony murem i krótsza lub dłuższa przerwa w życiorysie. Dla większości skazanych to autentyczna szkoła przetrwania. Ten zamknięty świat jest bezwzględny, przepełniony agresją, wrogi i despotyczny. – Jedne cele przypominają klatki z drapieżnymi tygrysami w zoo – opisuje barwnie naczelnik zakładu karnego, proszący o anonimowość. – Drugie – przedwojenne burdele lub targowiska z narkotykami… Głodny więzień jest zły W każdym ze 158 więzień i aresztów śledczych kolejny dzień zaczyna się o godz. 6.00. Ożywiają się więzienne korytarze. Słychać odgłosy otwieranych krat, zasuw, mrugają judasze. Otwierają się drzwi wieloosobowych cel i oddziałowy krzyczy: – Zabierać łachy! Wyznaczony więzień zabiera do celi wystawione na noc na korytarz taborety z ułożonymi na nich ubraniami. Kiedy drzwi znów się zamykają, jest czas na poranną toaletę. Apel odbywa się 30 minut później. Wtedy sprawdza się liczbę osadzonych oraz ich stan zdrowia. Więźniowie stają w celi na baczność, a starszy celi składa meldunek: – Melduję skazanych na porannym apelu. Wszyscy obecni! I głodni. A wiadomo, głodny więzień to zły więzień. O godz. 7.00 dzwonek w celi oznacza porę śniadania. Znów drzwi się otwierają i więźniowie wystawiają na korytarz kubki i talerze. Korytarzem idzie oddziałowy z więźniem funkcyjnym, który pcha przed sobą wózek. Przy każdej celi nalewa do kubków kawę zbożową i rozdaje żywność. We wtorek 3 kwietnia 2018 r. jadłospis jednego z więzień oferował: Śniadanie – chleb, margaryna, kawa, cukier, sztuczny miód. Obiad – zupa ziemniaczana, potrawka z kurczaka z ryżem. Kolacja – chleb, margaryna, trzy płatki konserwy mięsnej. Czarna kawa i suchy chleb to fikcja. Ryczałt żywieniowy dla przeciętnego osadzonego wynosi ok. 5,95 zł. – Co z tego, że nie trzeba się martwić o żarcie – mówi Jacek K. siedzący za jazdę po alkoholu. – Przez pierwszy miesiąc, jak nikt nie widział, to płakałem. Wyć mi się chciało. Nie z żalu za to, co zrobiłem, raczej z załamania. Po porannej kawie Pierwsze emocje w celi wybuchają o godz. 6.45 wokół oblężonego kącika sanitarnego, oddzielonego ścianką od reszty pomieszczenia. – Zwyczaj, który znienawidziłem najbardziej – mówi Andrzej, siedzący za złodziejstwo – to poranne pierwszeństwo srania. Cela 15-osobowa, w której upchnięto 25 osób, po porannej kawie staje się wielką siłownią zwieraczy. Ci, którzy mają najsłabsze, a więc najstarsi, muszą się męczyć najdłużej. Często nie wytrzymują… Nie zawsze kończy się tylko na brudnych gaciach. Dla słabych psychicznie toaleta staje się obsesją. Maltretowanie psychiczne i fizyczne doprowadza ich do usranej śmierci. – Na tym pasku powiesił się facet przez toaletę – mówi recydywista i pokazuje kilka centymetrów czarnego paska, który wisi „na szczęście” przy jego łóżku. Andrzej też raz nie wytrzymał i naruszył kolejność w „kiblu”. Gdy był wyciągany na siłę, pobrudził deskę. Za karę został pobity do nieprzytomności przez dwóch osiłków. Od tej pory nie stwarzał już więcej problemów w zatłoczonej celi. Spokorniał i stał się częścią anonimowej społeczności, więziennej biedoty. Wszyscy oni muszą stać na końcu kolejki do toalety i ściskać pośladki. – Gdy kilka razy popuściłem, z puszki do kawy zrobiłem sobie prymitywną kaczkę i załatwiałem się w łóżku – zwierza się Andrzej. – Było to upokarzające, bo pół celi gapiło się na mnie złośliwie… Samoagresja Nawet najodporniejsi psychicznie przechodzą kryzys po roku życia na metrze kwadratowym. Wegetując w ścisku, tracą poczucie własnej wartości i godności. Polska od 2002 r. przestała gwarantować więźniom ustalone w Międzynarodowej konwencji o zakazie stosowania tortur 3 m kw. na osadzonego. Gdy zaczęło brakować miejsc, masowo dostawiano trzecie piętra łóżek. Na cele przerabiano wszystkie możliwe pomieszczenia: magazyny, świetlice, siłownie. Przeciętny więzień w Polsce żyje na przestrzeni poniżej 1,5 m kw. Z powodu przeludnienia cel kąpiele ograniczono do jednej tygodniowo. – W przepełnionych celach potwornie śmierdzi – narzeka Sławomir, odsiadujący karę za napady. – Potem, gnijącą spermą, niemytymi ciałami.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 19/2018, 2018

Kategorie: Kraj