Jedno dziecko i dość

Jedno dziecko i dość

Polityka prorodzinna: kuleje opieka zdrowotna, co piąte dziecko żyje w ubóstwie, a pracodawcy nie chcą zatrudniać matek Niepewność i nadzieja połączone ze strachem. Obawy o finanse, o pracę, o to, jak sobie poradzić. Decyzja o posiadaniu dzieci to dla wielu rodzin wciąż akt odwagi. Od lat specjaliści nawołują: polityka prorodzinna kuleje, dzieci jest coraz mniej i jeśli będzie tak dalej, Polska się wyludni, a za dwadzieścia kilka lat nie będzie komu pracować. Mniejsza liczba dzieci, a w perspektywie kilkudziesięciu lat – osób w wieku produkcyjnym oznacza nie tylko to, o czym mówi się najczęściej, czyli problem emerytalny. To mniej osób pracujących, wytwarzających dobra i konsumujących. Tymczasem polska polityka prorodzinna jest dziś pełna dziur. Zamiast systemowego wsparcia dla rodzin i pełnej opieki nad dzieckiem od narodzin do osiągnięcia samodzielności mamy kilka niezależnych, nieskładających się w całość propozycji, w których trudno się połapać. Opieka nad dzieckiem i rodzicami jest dziś rozbita na resorty i na próżno szukać w tym całościowej wizji. Pozorny wzrost Demografowie podają, że 2,1 dzieci przypadających na jedną kobietę w wieku rozrodczym zapewnia zastępowalność pokoleń. W Polsce do niedawna dzietność kształtowała się na poziomie 1,25, a łączna liczba urodzeń nie przekraczała 360-390 tys. Od dwóch lat jest nieco lepiej. W 2008 r. urodziło się u nas ok. 416 tys. dzieci, rok później – ok. 419 tys. Miniony rok jeszcze nie został podsumowany, lecz wiadomo, że narodzin było jeszcze więcej. Jednak obecny bum demograficzny jest tylko pozorny. Jego źródłem jest bowiem przede wszystkim wyż z pierwszej połowy lat 80., kiedy rocznie rodziło się nawet 700 tys. dzieci. To właśnie one dziś decydują się na własne potomstwo i w dużej mierze stąd bierze się wzrost urodzeń w ostatnich latach. Nie zmienia to jednak faktu, że większość rodzin, które teraz z radością witają swoje pierwsze dziecko, nie zdecyduje się już na kolejne. Statystyki pokazują, że dziś aż 54% Polek ma tylko jedno dziecko, 38% – dwójkę. Według badań OECD co piąte dziecko w Polsce żyje w ubóstwie, które zwykle najbardziej dotyka rodziny wielodzietne. Nic zatem dziwnego, że gromadka dzieci nie jest aktualnie marzeniem większości rodaków. Do tego najliczniejsze rodziny często borykają się z rozmaitymi patologiami, a brak rozwiniętej pomocy społecznej sprawia, że wspieranie ich wyłącznie zasiłkami – zamiast wprowadzania szczegółowych programów wychodzenia z biedy, tylko pogłębia problemy. Te same rodziny zwykle nie zastanawiają się nad kontrolą urodzeń, tworzy się zatem błędne koło. A przecież rzecz nie w samej „produkcji” dzieci, które od początku mają pod górkę. Zdrowie i pieniądze Dziecko potrzebuje dobrej edukacji, wsparcia materialnego i opieki zdrowotnej. I o ile ta pierwsza jest wciąż niezła, to kolejne punkty nadal pozostawiają wiele do życzenia. W kraju ciągle brakuje pediatrów. Po reformie zdrowotnej w 1999 r. leczenie dzieci przejęli w dużym stopniu lekarze rodzinni, a nabór na specjalizacje pediatryczne przy większości uczelni niemal wygasł. Dopiero w ostatnich latach wprowadzenie pediatrii na listę tzw. specjalizacji priorytetowych (co wiąże się m.in. z wyższymi pensjami dla lekarzy rezydentów) sprawiło, że młodzi ludzie znów decydują się na jej wybór, jednak wśród lekarzy tej specjalizacji istnieje ogromna luka pokoleniowa. Brakuje pieniędzy w szpitalach dziecięcych, kuleje diagnostyka. Jednocześnie obciążenia, jakie spoczywają na rodzicach zapewniających opiekę, wychowanie i edukację, zamiast się zmniejszać – rosną. Odpowiedzialna decyzja o macierzyństwie i ojcostwie wymaga dziś siedzenia z ołówkiem w ręku, względnie z arkuszem kalkulacyjnym na monitorze, i szczegółowych wyliczeń. Analitycy Centrum im. Adama Smitha szacują, że w Polsce wychowanie dziecka do 20. roku życia to wydatek średnio ok. 160 tys. zł, dwójki – 280 tys. To koszty ubrań, leczenia, edukacji, rozrywek – wszystkiego, za co płacić muszą rodzice do czasu usamodzielnienia się potomka. Najbliższy rok zwiększa jeszcze obciążenie rodziców, bo VAT na produkty dziecięce wzrósł z 7% do 23%, podatek nałożono także na podręczniki szkolne. Wszystko przez fiasko naszych negocjacji w Unii – już od kilku lat zarzucano nam, że stosowanie obniżonej stawki jest niezgodne z prawem, i mimo wysiłków nie udało się jej utrzymać,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 04/2011, 2011

Kategorie: Kraj
Tagi: Agata Grabau