Jedzie pociąg z… trucizną

W starych cysternach PKP przewozi 17 mln ton niebezpiecznych substancji, które grożą katastrofą ekologiczną Przez najbliższe dwa, trzy lata przez Polskę będą przejeżdżać pociągi z paliwem uranowym przeznaczonym dla elektrowni atomowej w Temelinie w Czechach. Pierwszy taki transport – miał kryptonim Oklahoma – przejechał w poprzednią sobotę. O utajnionej przez MSWiA operacji miały się nie dowiedzieć nawet władze Szczecina, skąd pociąg ruszył. Sprawa wyszła jednak na jaw i teraz oburzony prezydent miasta, Marek Koćmiel, żąda wyjaśnień od samego premiera, a lider Samoobrony, Andrzej Lepper, obiecuje, że on i jego ludzie przykują się do torów, gdy będzie przejeżdżał następny pociągiem z uranem. Tymczasem – jak twierdzi Witold Łada, wiceprezes Państwowej Agencji Atomistyki – ten transport nie stanowił zagrożenia. Bezpieczny uran Kilka tygodni temu przez Niemcy też przejeżdżały pociągi z uranem. Tam również nie obyło się bez protestów. Różnica jednak w tym, że przez Niemcy przewożono bardzo niebezpieczne “zużyte paliwo nuklearne” (przez Polskę taki transport jechał ostatnio w latach 80. z NRD do ZSRR). Natomiast w sobotę przewożono przez nasz kraj tzw. świeże paliwo jądrowe – tlenek uranu, który – zdaniem Witolda Łady – jest bardzo słaby promieniotwórczo i nie stanowi zagrożenia ekologicznego. Taki tlenek uranu ma postać pastylek o średnicy mniejszej niż centymetr. Jest hermetycznie zapakowany w odporny na zmiany ciśnienia i temperatury pojemnik w kształcie rury – tzw. pręt paliwowy. Każdy pręt znajduje się w kasecie paliwowej – pojemniku, który również jest odporny na skoki ciśnienia i temperatur. Na koniec kasety pakowane są do pojemników przewozowych, także szczególnie wytrzymałych. W pociągu jadącym przez Polskę były 23 takie pojemniki, w każdym po dwa pręty paliwowe. – Na zewnątrz pojemnika można siedzieć, nawet spać i nie ma prawa dojść do najmniejszego uszczerbku na zdrowiu – zapewnia wiceprezes Łada. – Nawet jeśli doszłoby do jakiejś katastrofy i tlenek uranu znalazł się na zewnątrz, jest minimalne prawdopodobieństwo skażenia, a specjalnie przeszkolona ekipa, jadąca takim pociągiem dokładnie wie, jak neutralizować miejsce wycieku. Dlaczego zatem informacje o transporcie tego ładunku były ściśle tajne? Uran to materiał strategiczny, tak samo jak trotyl – można z niego produkować bomby. Takie informacje trzymane są w tajemnicy w obawie przed terrorystami. Transport ochraniany był przez Służbę Ochrony Kolei i brygadę antyterrorystyczną. Poza tym, gdyby doszło np. do jakichkolwiek uszkodzeń, firma, która transportuje ładunek, musiałaby zapłacić ogromne odszkodowanie. Takie transporty jak ten nie są żadnym ewenementem – ostatni raz przez Polskę przewożono świeże paliwo uranowe dwa lata temu, a preparaty z izotopami promieniotwórczymi wozi się bardzo często. Ich użytkowników jest w Polsce przeszło 3 tys. (ośrodek medyczny w Świerku transportuje je niemal codziennie). Na każdy taki konwój potrzebna jest zgoda Państwowej Agencji Atomistyki. Zainteresowany musi też otrzymać serię atestów, zarówno dla pojemników, w których mają być przewożone substancje promieniotwórcze, jak i dla pojazdów. W tej kwestii – zapewnia Witold Łada – spełniamy wszelkie normy obowiązujące w Unii Europejskiej. O ile przestrzegane są przepisy związane z zabezpieczeniem substancji radioaktywnych (nie było ani jednego wypadku), sprawy mają się fatalnie, jeśli idzie o wszelkie inne substancje niebezpieczne oraz o stan taboru i torów kolejowych, którymi są przewożone. Kusa kołderka W ub.r. PKP przewiozły przez Polskę przeszło 17 mln ton amoniaku, chloru, dwutlenku siarki, kwasów oraz wszelkich innych substancji uznawanych za niebezpieczne. Było to blisko 10% wszystkich materiałów transportowanych pociągami towarowymi. – Do wypadków, grożących skażeniem niebezpiecznymi materiałami, dochodzi bardzo rzadko, jest ich około pięciu w roku, ale awarii składów z takimi ładunkami odnotowujemy co roku około 100 – mówi Wojciech Barburski, dyrektor Departamentu Nadzoru Technicznego i Bezpieczeństwa Ruchu Kolejowego w Głównym Inspektoracie Kolejnictwa. – Nie ma się co czarować, tabor kolejowy i tory są w fatalnym stanie. To graniczy z cudem, że na taką ilość przewożonych substancji niebezpiecznych jest tak mało wypadków. Zadłużenie kolei przekroczyło w tym roku 7 mld zł, a pieniędzy starcza na pokrycie tylko około 30% potrzeb. Z tego powodu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 18/2001, 2001

Kategorie: Wydarzenia