Nawet prawdziwym twardzielom stanęły łzy w oczach. Takie nieszczęście. Prawdziwy koniec świata. Przyjdzie znowu zapytać premiera Tuska: jak żyć? Jak ma żyć IPN bez luksusowego, 12-piętrowego wieżowca w centrum Warszawy? Wieżowca od piwnic po dach wypełnionego misją. A że misja kosztuje, to czym jest te kilka miliardów złotych, które od 1999 r. podatnicy już przekazali na ten instytut… Co prawda, nikt ich nie pytał o zdanie, ale czy byłby sens pytać ludzi, których PRL tak skutecznie ogłupiła, że ciągle uważają białe za białe i czarne za czarne? Ludzi, którzy podzielają pogląd prof. Karola Modzelewskiego, że historycy IPN pomylili profesje i źle wybrali kierunek studiów. Powinni np. zasilić szeregi policji. Trafili jednak tam, gdzie są, i korzyść z tego tylko taka, że kiedyś mogą dostarczyć bogatego materiału badawczego na temat zadziwiającego zjawiska, jakim jest cały Instytut Pamięci Narodowej. Nie ma bowiem nigdzie tak oryginalnego zbioru. Nikomu na świecie nie udało się zebrać w jednym miejscu ludzi o podobnym typie umysłowości i cechach charakteru. IPN realizuje swoją misję. Zadanie ma specjalne. Wymagało ono szczególnej troski o kadry. Pieczołowicie zadbano więc o specjalny dobór pracowników. Od początku są jednorodni jak jeden organizm i równie jednostronni. Tak też piszą swoją wersję historii Polski. Tę jedynie słuszną historię prawdziwych patriotów i prawdziwych Polaków. Jedno, czego nie można im zarzucić, to brak konsekwencji. IPN nigdy nie ma jakichkolwiek wątpliwości. Prawda o przeszłości zawsze musi być jego prawdą. A jeśli są jakieś inne argumenty, dokumenty i świadkowie? To bez znaczenia. Z pewnością to wszystko zostanie odrzucone. Nie pasuje bowiem do polityki historycznej, jaką za pomocą IPN uprawiają PiS i duża część PO. Czy prawicowi ojcowie założyciele IPN mają jeszcze wpływ na swoje dzieło? Jeśli nawet, to niezbyt wielki. I coraz mniejszy. Instytut miał wystarczająco dużo czasu, by zbudować sobie własne zaplecze, popierające go w targach o jak największy budżet i chroniące przed zmianami. Wystarczy przeanalizować sterowaną histerię, jaka przetoczyła się przez media i światek polityczny, gdy zapowiedziano, że IPN będzie musiał się wyprowadzić z nie swojego przecież budynku. I nie na bruk. Prezes Łukasz Kamiński może w ofertach lokalowych przebierać i kaprysić do woli. W przeciwieństwie do społeczeństwa, na koszt którego jego firma bardzo dobrze sobie żyje. Z pewnością IPN nie podzieli losu tysięcy rodzin gnieżdżących się w okropnych warunkach ani młodych małżeństw niemających szans na własne mieszkanie. IPN sobie poradzi, bo ta władza mu pomoże. Nie z miłości, jak zrobiłoby to PiS, ale z wyrachowania. A może i zwykłego ludzkiego strachu, że a nuż w razie oporu podzieli los gen. Ścibora-Rylskiego, legendarnego powstańca warszawskiego. Wystarczyło, że powiedział parę słów prawdy o środowiskach bliskich IPN, a natychmiast został haniebnie pomówiony i zlustrowany. Histeria wokół wieżowca, czasowo użytkowanego przez IPN, jest również próbą ustawiania tej instytucji w roli ofiary, której dzieje się krzywda. Co jest taką samą prawdą jak większość tego, co IPN robi od kilkunastu lat. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Jerzy Domański