Można oczywiście napisać elaborat pod hasłem, jak zły jest nowy rząd, ale wtedy człowiek staje w tym samym szeregu co niektóre niemoty z opozycji czy mediów. Z tych, co to mogą ocenić cały dzień jeszcze przed wschodem słońca. Rzecz jasna, są w rządzie Ewy Kopacz słabe figury. Ale ileż to razy ci, na których trudno było stawiać, wygrywali zawody z faworytami. Żeby za daleko nie szukać, wystarczy spojrzeć na karierę Donalda Tuska. Ilu Polaków w 2007 r. postawiłoby na niego jako przyszłego szefa Rady Europejskiej i dwukrotnego zwycięzcę wyborów parlamentarnych? Bywa czasem tak, że nowe stanowisko niesie człowieka wysoko. Choć bywa i odwrotnie. Kolejny awans okazuje się tym o jeden szczebel za wysoko. Poczekajmy więc. Niebawem będziemy wiedzieć, czy awansy Donalda Tuska i Ewy Kopacz są szyte na miarę ich możliwości.Sądząc po pierwszych komentarzach, skład rządu zaproponowany przez Ewę Kopacz zaskoczył przede wszystkim wielu polityków z opozycji. Czym najbardziej? Łatwością, z jaką nominacjami spacyfikowała wewnątrzpartyjną opozycję. W jej rządzie znaleźli się reprezentanci najsilniejszych nurtów w Platformie Obywatelskiej. I z punktu widzenia interesów PO, jej członków i wyborców takie otwarcie w oczywisty sposób wzmacnia partię rządzącą. No i zwiększa jej szanse wyborcze w przyszłości. Jeśli te ruchy kadrowe, które zrobiła Kopacz, przyniosą oczekiwane przez nią efekty, to i partia uzna jej przywództwo. Patrząc z boku, można powiedzieć, że rzadka to umiejętność: zaprząc oponenta do wozu, na którym się siedzi. I jedzie.Po składzie rządu widać, że nie tylko palec, ale i całą rękę przyłożył do jego tworzenia prezydent Komorowski. Poszerzając pulę o ministrów, którym blisko do Belwederu. To prezydent będzie miał teraz kluczowy wpływ na politykę zagraniczną i obronną. A skoro wziął to na siebie, będzie też ponosił odpowiedzialność za efekty pracy ministrów obrony i spraw zagranicznych. Sądzę, że więcej w tym dla prezydenta ryzyka niż potencjalnych splendorów. Nietrudno sobie wyobrazić reakcję pominiętych polityków i instytucji. Będą jeszcze bardziej krytyczni niż dotąd. Bardziej wojowniczy i mniej odpowiedzialni, bo zmarginalizowani. Prezydent Komorowski stawia na bliskie relacje z USA. W Waszyngtonie widzi głównego sojusznika i remedium na nasze kłopoty. Nie on pierwszy na tym stanowisku. I nie pierwszy, który może zapłacić za to wysoki rachunek. Widać, że szukanie sojuszników daleko to nasza narodowa specjalność.Jak wszyscy, którzy chcą żyć w kraju sensownie i sprawnie zarządzanym, liczę, że pani premier nie zabraknie realizmu i umiejętności, by za rok trochę ubyło z długiej listy problemów do rozwiązania. Bo w spadku po Donaldzie Tusku Ewa Kopacz dostała wór z wieloma dziurami. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Jerzy Domański