Ten komunikat jest bardzo jasny. Polacy, w zdecydowanej większości, bo prawie 90%, chcą mediów publicznych. Sierpniowe badania CBOS pokazują, że wieloletnia, bezpardonowa gra o wyeliminowanie tych mediów z rynku nie zyskała aprobaty społecznej. Mimo wielu słabości telewizja publiczna, a zwłaszcza Polskie Radio, mają ciągle więcej powabu niż komercyjna konkurencja. Działające przy dużych cięciach i okrojonym budżecie Polskie Radio sprawnie prowadzone przez prezesa Andrzeja Siezieniewskiego robi znacznie więcej sensownych audycji niż nadawcy prywatni. To radio jest dowodem, jak dużo można zrobić nawet przy tak niesprzyjających warunkach i pustej kieszeni jak obecnie. Gdybyż jeszcze w al. Niepodległości i ul. Myśliwiecką płynęły takie środki z abonamentu jak przed paru laty, mielibyśmy tam silny przyczółek w postaci rozsądnej instytucji obywatelskiej. Instytucji ważnej dla środowisk kultury, nauki i edukacji oraz dla całego życia publicznego. Warto o to powalczyć. Tylko kto to ma zrobić?Spore nadzieje wiązałem z Krajową Radą Radiofonii i Telewizji. Wydawało się, że zespół, w którym są ludzie znający problemy mediów publicznych z autopsji, będzie potrafił wskazać sensowne rozwiązania i skutecznie je przeprowadzić. Przewodniczący Rady Jan Dworak ma przecież poparcie prezydenta RP, dobre relacje z rządzącą partią, a i chyba nie brakuje mu życzliwości ze strony SLD. Ma więc to, co potrzebne do zmian. No i co? Zamiast śmielszych projektów i sukcesów w budowie silnych mediów publicznych mamy dreptanie w miejscu. Czas płynie, podobnie jak kadencja Rady, a warunki działania tworzone mediom publicznym nie dają im żadnych szans na rozwój, a co najwyżej na lepsze lub gorsze trwanie. Walka o przeżycie nie może być celem tych mediów. Przez zaniechanie psuty jest rynek medialny i marnowany potencjał twórczy zespołów dziennikarskich. Bo w marazmie, w jakim tkwi TVP, najlepiej czują się nie ludzie twórczy i ambitni, a ci z drugiego i trzeciego planu. Wyćwiczeni w grach towarzyskich i podchodach. Ich nazwiska nikomu nic nie powiedzą. Listy osiągnięć mają puste, ale są i mają się dobrze. Przeżyją i tę, kolejną już ekipę kierowniczą. Widzowie, nawet nie wiedząc o tym, mają wrażenie, że produkt, jaki dostają, nie jest wart opłaty abonamentowej. I coraz więcej, bo już 66% Polaków uważa, że media publiczne powinny być finansowane z budżetu państwa. Chcą tych mediów, ale płatnikiem ma być państwo. Cztery lata temu było podobnie. Dlaczego więc marnujemy czas? Bo politycy, którzy muszą uchwalić nowy system finansowania mediów, kierują się swoimi interesami, a nie apelami o ład medialny. Bo samemu środowisku dziennikarskiemu nie udaje się wypracować wspólnego projektu. A organizacje dziennikarskie są z premedytacją marginalizowane. Pozbawione środków finansowych media publiczne łatwo jest atakować za poziom, za komercyjne schlebianie niskim gustom, za brak transmisji meczu piłkarskiego czy transmisji z paraolimpiady. Tak być oczywiście nie powinno. Ale jaki pan, taki kram. Warunki, jakie tworzone są mediom publicznym przez parlament i prezydenta RP, urągają cywilizowanym obyczajom. I mało mają wspólnego z normalną, rozsądną i pragmatyczną polityką, której obywatele mogą wymagać od własnego państwa. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Jerzy Domański