Zanosiło się na wojnę mediów z Senatem. W ubiegły poniedziałek 57 redaktorów naczelnych reprezentujących wszystkie opcje polityczne podpisało się pod apelem do senatorów, a ich gazety i tygodniki sygnowane były stemplem „Senat zabija prasę”. Gdy czytelnicy próbowali zrozumieć, o co w tym konflikcie chodzi, biuro marszałka Borusewicza zapraszało naczelnych na wtorek do Senatu. Protest podpisałem w przekonaniu, że grupa senatorów, którzy zresztą do dziś nie chcą się ujawnić i pozostają anonimowi, szykuje mediom rozwiązanie kagańcowe. Bardzo szkodliwe dla prasy, która i tak ledwo zipie z powodu postępującego kryzysu czytelnictwa i cięć na rynku reklamowym. Propozycja senatorów PO potwierdziła przy okazji, że pragnienie podporządkowywania sobie mediów nie ma jednego koloru politycznego. Tak samo są do tego chętni prawicowcy, jak i lewicowcy. I kto dłużej pracuje w mediach, ten wie, że ostatnia rzecz, jaką może zrobić, to zaufać politykom, bo ci w sposób bez mała modelowy wyzbyci są jakichkolwiek zahamowań. Dla partyjnego, a jeszcze bardziej osobistego interesu są gotowi na tak wiele, że lepiej nie ryzykować. Dopiero co swojej gry przeciwko mediom próbowała Platforma Obywatelska. No i doczekała się prasowego protestu. Także, co szczególnie zabawne, ze strony PiS. Tego samego PiS, które już w 2008 r. forsowało w Sejmie prawie identyczne rozwiązania co teraz PO. A znany, głównie z mało wybrednego języka, senator, kolejarz Stanisław Kogut z PiS, uznał projekt PO za bubel i atak na wolne media. Wypowiedzi tegoż senatora na temat tego, co sądził o starszym o cztery lata projekcie swojej partii, niestety nie udało się znaleźć. Z tej prostej przyczyny, że wówczas był to jedynie słuszny projekt walki z wrażą prasą. Władze się zmieniają, ale zakusy na media są wieczne. Wiemy o tym. Stąd tak szybka i dynamiczna akcja. No i skuteczna. Przynajmniej na tym etapie. Kawa wypita z marszałkiem Borusewiczem w jego saloniku smakuje lepiej, gdy wspierają ją sensowne deklaracje służące rozwiązaniu potencjalnego konfliktu. Wystarczyło trochę dobrej woli. I spokojne wysłuchanie argumentów samych zainteresowanych, by dalsze prace senackiej komisji ustawodawczej nie opierały się na fałszywych przesłankach i próbie sparaliżowania mediów. Prace nad nowelizacją prawa prasowego należą do najtrudniejszych ze względu na krzyżujące się interesy i nieczyste intencje bardzo upolitycznionych ciał, które te projekty przygotowują. Wielokrotne próby przygotowania takich projektów przez same środowiska dziennikarskie i wydawnicze były przez polityków torpedowane. Teraz w obiegu jest kilka projektów, ale nie widać szczególnej chęci, by skonstruować ten jeden, który uwzględni opinie i propozycje najbardziej zainteresowanych. Wielka szkoda. Uniknęlibyśmy wówczas takich wpadek jak ta ostatnia. Wiosenna. Bo choć – jak to wiosną bywa – mocno zagrzmiało, burza szybko przeszła. Dzięki marszałkowi Borusewiczowi. I dzięki postawie środowiska dziennikarskiego, które chce mądrych rozwiązań, a nie wojenek. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Jerzy Domański