Trzeba było amerykańskiego sędziego Arlandera Keysa, by bez zwykłych u nas ceregieli, po amerykańsku, brutalnie obnażyć mizerotę myślową i prawną Zbigniewa Ziobry. Gdyby prokuratorzy generalni, którzy nastali po Ziobrze, przeczytali 69-stronicowe uzasadnienie decyzji Keysa odmawiającego w 2007 r. polskiemu rządowi zgody na ekstradycję Edwarda Mazura, nie trzeba by czekać kolejnych siedmiu lat, żeby stwierdzić to, co dla Amerykanina już wówczas było oczywiste. Sędzia Keys po lekturze wniosku ekstradycyjnego Ziobry nie ukrywał zdumienia. Publicznie stwierdził, że w ciągu kilkunastu lat pracy nigdy nie miał do czynienia z wnioskiem tak niewydarzonym i niespójnym. I w uzasadnieniu kompletnie ośmieszył wniosek ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Pokazał wszystkie jego błędy, przeinaczenia i niespójności. Sędzia Keys okazał się kompletnie nieczuły na potrzeby polityczne polskiego ministra. Nie znał widocznie naszych mediów, w których Ziobro wielokrotnie ogłaszał, że ma na Mazura twarde dowody i niebawem pojedzie po niego do USA. A gdy Mazur znajdzie się w polskim więzieniu, to wszystko wyśpiewa. Keys rozczarował Ziobrę, odsyłając go do szkół, przyłączył się do tych Polaków, którzy już w 2007 r. uważali Ziobrę za totalnie niekompetentnego ministra. Kogoś owładniętego pogardą dla ludzi i manią spiskową. Negatywne skutki polityki Ziobry i jego decyzji kadrowych ponosimy do dziś. Wszyscy. A najbardziej prokuratura, do której za czasów Ziobry trafiło wiele zadziwiających postaci, a jedynymi kryteriami awansów były wówczas lojalność i posłuszeństwo wobec szefa. Nic dziwnego, że po takich eksperymentach i takim szefie prokuratura ciągle nie może się pozbierać.Coraz mniej prawdopodobne staje się poznanie prawdy o zabójstwie gen. Marka Papały. Od tego tragicznego wieczoru, gdy 25 czerwca 1998 r. zastrzelono Papałę pod jego własnym domem, minęło przecież już 16 lat. A jedynym efektem wieloletnich prac jest kuriozalny spór między dwoma prokuraturami. I dwie wersje zdarzeń. Prokuratorzy z Warszawy uważają, że Papała zginął, bo był spisek na jego życie zorganizowany przez Mazura. A prokuratorzy łódzcy mają swoją wersję – generał zginął z rąk złodziei samochodów. I ta wersja obowiązuje. Na razie.Ziobro po wycofaniu zarzutów wobec Edwarda Mazura nie skorzystał z okazji, by przeprosić za swoje ówczesne działania. Nie skorzystał nawet z tego, by ze wstydu pomilczeć. No cóż, czy można się spodziewać czegoś sensownego po człowieku, o którym były najbliższy współpracownik powiedział, że chciał być delfinem polskiej polityki, a okazał się leszczykiem o charyzmie trzęsącej się galarety? Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Jerzy Domański