Rzadko się zdarza, by do historii kraju przechodził mebel. I to jeszcze jako symbol. A przede wszystkim nazwa wydarzenia pisanego w podręcznikach wielką literą. Okrągły Stół, czyli obrady, które toczyły się dokładnie ćwierć wieku temu, są dziś pozytywnie oceniane przez 42% Polaków, a negatywnie tylko przez 10%. Są powody, by Okrągły Stół umieszczać wśród największych sukcesów w naszej historii. Najtrudniej było w lutym 1989 r. zacząć i usiąść przy tym stole. Dlaczego? Badania CBOS z roku 1987 i 1988 pokazywały, że poparcie społeczne i dla władzy, i dla opozycji było słabe. One same monolitami też nie były. W obozie władzy, czyli w PZPR, był wyraźny podział na grupę reformatorów szukającą wyjścia z impasu, w jakim Polska się znajdowała, i rozumiejącą, że potrzebne są duże zmiany w systemie politycznym, oraz przeciwników jakichkolwiek rozmów z opozycją. Podobnie podzielona była opozycja. A utrzymanie takiego stanu groziło wzrostem nastrojów radykalnych w partii i w „Solidarności”. Nie było więc sensowniejszego pomysłu na wyjście z impasu niż otwarcie drzwi w nieznane. I rozmowy. Bez nich mogło być już tylko gorzej. Zrozumienie przez elity władzy i opozycji tej prostej (choć wówczas bardzo trudnej do realizacji) prawdy, że dla Polski nie ma innej drogi niż rozmowy, negocjacje i szukanie porozumienia, doprowadziło do Okrągłego Stołu. Ziściły się słowa z 1980 r., by usiąść i porozmawiać jak Polak z Polakiem. Jak to było trudne, można sobie wyobrazić, przenosząc ówczesne wydarzenia na sytuację dzisiejszą i debatę dwóch największych partii. Kto może sobie to wyobrazić? Dlaczego więc wtedy udało się to, co wydawało się niemożliwe? W moim przekonaniu, zadecydowała klasa liderów. Determinacja gen. Jaruzelskiego, mającego wówczas w ręku najwięcej instrumentów realnej władzy, mądrość i odpowiedzialność Kościoła oraz odwaga liderów opozycji: Wałęsy, Mazowieckiego, którzy wiedzieli, że choć szansa na porozumienie jest mała, trzeba zaryzykować. No i stało się. Polak okazał się mądry przed szkodą. Adam Michnik ma więc rację, pisząc, że wykorzystaliśmy szansę daną przez historię. Tą szansą była przede wszystkim ówczesna sytuacja międzynarodowa i pierestrojka w ZSRR. Ale trzeba było umieć ją wykorzystać. I Polacy to potrafili. Szacunek i wdzięczność należą się zatem wszystkim, którzy poszli wtedy drogą dialogu i kompromisu. Okrągły Stół dał napęd nowej generacji, którą blokował stary system. W jego obradach i w zespołach eksperckich brali udział politycy, którzy sprawowali później najwyższe funkcje w państwie. By wspomnieć tylko Aleksandra Kwaśniewskiego. Przeciwnikom tamtego rozwiązania najtrudniej jest odpowiedzieć na pytanie, gdzie byłaby Polska bez tego porozumienia. Okrągły Stół stał się polską wizytówką. Mamy wiele powodów, by traktować go jako nasz mebel eksportowy. Niestety, ten medal ma też drugą stronę. Grzechem wobec faktów, a zwłaszcza wobec tych, którzy na transformacji najwięcej stracili, byłoby nie pisać o cieniach tego, co się stało po wyborach w 1989 r. Piszemy o tym w cyklu rozmów na 25-lecie Krzysztofa Pilawskiego. I są to gorzkie teksty. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Jerzy Domański