Polska piłka człapie

Polska piłka człapie

Dla polskich kibiców brazylijskie mistrzostwa były trudnym testem. Fantastyczny poziom oglądanych meczów dostarczał, nawet w nadmiarze, niezwykłych emocji, jakich nie było od lat. Ale pokazywał też, jak daleko odjechała nam piłkarska czołówka. Na sprawdzian nie będziemy długo czekać. 11 października na Stadionie Narodowym w Warszawie nasze orły zagrają z mistrzami świata. Piłkarski show nigdy się nie kończy. Teraz czas na mistrzostwa Europy. Niemcy w stolicy sprawdzą, jak wykorzystał czas trener naszej reprezentacji Adam Nawałka. Po tym jak Niemcy rozgromili Brazylię, nie słyszałem, by któryś z polskich trenerów chciał się spotkać za niespełna trzy miesiące z ekipą Joachima Löwa. Mistrzostwa w Brazylii były kompletnie inne od zapowiedzi. Miała być katastrofa budowlana, tymczasem oglądaliśmy piękne stadiony z kompletną infrastrukturą. Miał być paraliż komunikacyjny, bo między stadionami są odległości mierzone w tysiącach kilometrów, ale wszystko jeździło i latało jak trzeba. I co najważniejsze, setki tysięcy zdesperowanych protestujących miało sparaliżować mistrzostwa. Na szczęście nic z tego czarnowidztwa się nie sprawdziło. A mnie parę osób pytało, dlaczego media tak szafują czarną farbą. Co im odpowiedzieć? Że sami chętniej słuchają o skandalach, aferach czy podsłuchach. Mundial bardzo się Brazylii udał. Co przecież nie oznacza, że wraz z finałem odleciały problemy. I że frustracja milionów Brazylijczyków nie znajdzie ujścia w radykalnych formach protestu. Korupcja, bezrobocie, rozwarstwienie społeczne są zmorą tego kraju, mimo ogromnego skoku cywilizacyjnego, który dokonał się tam w ostatnich latach. A my? Marnujemy czas. Człapiemy. Taką drogą jak teraz do sukcesów w piłce nie dojdziemy. Nie ma systemu, brakuje organizacji, a przede wszystkim wizji. Za wyniki reprezentacji odpowiada federacja narodowa. Tak jak wszędzie. A najlepiej to widać w krajach, które mają sukcesy. Oczywiście teraz wszyscy będą chcieli wzorować się na Niemcach. Kopiowanie mistrza nie ma jednak większego sensu. Trzeba z niemieckich doświadczeń wybrać to, co realne i możliwe do wprowadzenia. W piłce na boisku trzeba mocno stać na nogach. W gabinecie prezesa PZPN można siedzieć, ale do wypracowania rodzimej koncepcji potrzeba będzie najtęższych głów. Po to, by któryś z kolejnych mundiali przyniósł nam tyle radości, ile pokoleniom pamiętającym Górskiego czy Piechniczka. Bo choć cuda w piłce się zdarzają, to jednak rzadko. Lepiej więc zrobić to, co zrobili Niemcy.   Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2014, 30/2014

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański