Takich obrazów nie da się wyrzucić z pamięci. A nawet nie wolno. Oglądanie na żywo transmisji z walk, w których giną ludzie, to dla każdego niezwykle traumatyczne przeżycie. A co dopiero, gdy dzieje się to u najbliższego sąsiada. I dotyczy narodu, którego obywatele masowo pracują w Polsce. Wydarzenia z kijowskiego Majdanu trzeba zapamiętać. Ku pamięci ofiar i ku przestrodze. By nie doszło do powtórki dramatu albo do czegoś jeszcze gorszego. A takiego scenariusza boi się każdy, kto dobrze życzy temu narodowi. Sytuacja na Ukrainie jest tak napięta i nieprzewidywalna, że wystarczy pretekst lub prowokacja, by strony konfliktu skoczyły sobie do gardeł. Skala tragedii i liczba trumien z zabitymi po obu stronach zmniejszyły zaufanie między opozycją, Majdanem i władzą praktycznie do zera.Jak w takiej sytuacji szukać kompromisu? Kompromisu, który jest jedyną nadzieją Ukrainy na wyjście z opresji i zagrożenia wojną domową. Łatwo się mówi, że Ukraińcy nie mają innej drogi. Bo każda ze stron konfliktu jest jednocześnie zbyt silna i zbyt słaba. Zbyt silna, by dać się podporządkować, i zbyt słaba, by to zrobić z drugą. A chęci na takie rozwiązanie są po obu stronach ogromne. By do tego nie doszło, nieodzowne są mądre mediacje. Może choć teraz świat zewnętrzny zachowa się wobec Ukrainy uczciwiej?Obrazy z Majdanu siłą rzeczy przywołują wydarzenia sprzed 25 lat w Polsce. Okrągły Stół i porozumienia, które doprowadziły do pokojowej transformacji, stają się, gdy patrzymy z perspektywy ukraińskiej, wartością bezcenną. Starsi Polacy, patrząc na Kijów, muszą sobie zadawać pytanie: Jak blisko byliśmy wówczas polskiego Majdanu? Co mogło się stać, gdyby nie mądrość ówczesnych stron konfliktu? Warto o tym pamiętać. I tym bardziej docenić rolę gen. Jaruzelskiego, który mając w ręku wszystkie instrumenty władzy, wybrał drogę pokojowych zmian.Czy Ukraińcy pójdą podobną drogą? Kiedy patrzę na zachowanie ich elit politycznych i gospodarczych, nie mogę być zbyt dużym optymistą. Kraj jest pogrążony w anarchii. Podzielony na dziesiątki różnych sposobów. Co łączy tysiące bajecznie bogatych ludzi powiązanych z kręgami władzy z milionami ludzi żyjących na pograniczu nędzy i szukających pracy za granicą, także w Polsce? A zagorzałego zwolennika Bandery ze Lwowa z rosyjskojęzycznym mieszkańcem Krymu? Czy przeciętny Ukrainiec widzi jakąś różnicę między korupcją Tymoszenko a korupcją Janukowycza? Takich pytań można postawić dziesiątki. Także pytanie o realne możliwości działania innych państw. Możliwości Unii Europejskiej są mocno ograniczone. A USA prowadzą na Ukrainie własną grę i nie szczędzą na nią dolarów. W przeciwieństwie do Unii, która będąc tuż przed wyborami, nie może w gruncie rzeczy niczego Ukrainie zaproponować. Nie ma przecież mowy o członkostwie, zniesieniu wiz czy znaczących środkach finansowych. Dla Ukrainy Unia ma teraz tylko dobre słowo i mediacje.A skoro niewiele może dać, to i nie może mieć zbyt dużego wpływu na bieg wydarzeń. Nawet wobec zagrożenia bałkanizacją regionu i rozpadem tego państwa. Janukowycz i jego partia nie mają już kontroli nad dużą częścią kraju. Opozycja nie ma wpływu na Majdan. A jeśli Majdan jest pokojowy, to Janukowycz jest nieskorumpowanym demokratą. Nasi sąsiedzi są w wielkich tarapatach, a my nie bardzo wiemy, jak im pomóc. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Jerzy Domański