Jesień prezesa

Jesień prezesa

31.05.2016 , Warszawa , Prezydent RP Andrzej Duda wzial udzial w uroczystosciach pogrzebowych sp. Andrzeja Urbanskiego n/z Jaroslaw Kaczynski, Prezydent Andrzej Duda Fot. Rafal Oleksiewicz/REPORTER

Jeżeli zobaczymy Andrzeja Dudę we wspólnej akcji z Kaczyńskim w sprawach ordynacji wyborczej czy ustawy medialnej, będzie to znak, że się poddał Czy to już po Dudzie? Spotkania z prezesem Kaczyńskim, o które zresztą tak mocno zabiegał, okazały się dla niego zbyt mocnym wstrząsem. Prezydent po rozmowach z szefem PiS wycofywał się ze swoich pomysłów. I to niemal natychmiast, nawet nie informując o tym współpracowników. Wiemy to z przecieków, z informacji dziennikarza RMF FM. W ten sposób ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym, które według złożonej w lipcu deklaracji Andrzeja Dudy miały być rozwiązaniem kompromisowym, mądrą reformą, bliźniaczo upodobniły się do propozycji PiS. Nie miejmy złudzeń. Skok na sądy, podporządkowanie ich parlamentarnej większości, odejście od zasady trójpodziału władzy nastąpią, tylko że z paromiesięcznym opóźnieniem. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego Andrzej Duda pękł po rozmowach z Jarosławem Kaczyńskim? Przecież, buntując się w lipcu, mógł sobie wyobrazić ciąg dalszy i konsekwencje, które przyjdzie mu ponieść. Dlaczego więc wtedy był odważny, a teraz już nie? Światło na tamte wydarzenie rzucają kolejne przecieki. Wiemy, że Dudę z Kaczyńskim chcieli godzić biskupi, organizując im spotkanie na Jasnej Górze. Duda się zgodził, ale Kaczyński odmówił. Tym samym zostawił i prezydenta, i patronujących mu biskupów na lodzie. Dał do zrozumienia, że jest od nich silniejszy i nie zamierza słuchać ich podpowiedzi. Dla Dudy musiał to być wstrząs. A wstrząs numer dwa nastąpił podczas rozmowy w Belwederze 22 września. W relacji Interii.pl jeden akapit jest szczególnie wart uwagi: „Według informatorów dziennikarza RMF FM, prezes PiS Jarosław Kaczyński miał mówić o odpowiedzialności konstytucyjnej Andrzeja Dudy za wszystkie podejmowane decyzje. Ta deklaracja wywołała nerwowe ruchy ze strony prezydenta, a plan, nad którym pracowała grupa ekspertów przez blisko dwa miesiące, został w większości odrzucony”. • Co to znaczy, że Kaczyński przypomniał Dudzie o „odpowiedzialności konstytucyjnej”? Odpowiedź nasuwa się sama – przypomniał mu art. 145 konstytucji. Głosi on, że „Prezydent Rzeczypospolitej za naruszenie konstytucji, ustawy lub za popełnienie przestępstwa może być pociągnięty do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu”. Dodajmy, że postawienie prezydenta przed Trybunałem wymaga dwóch trzecich głosów Zgromadzenia Narodowego. I – co istotne – z dniem podjęcia stosownej uchwały sprawowanie urzędu przez prezydenta zostaje zawieszone. Wystarczy więc samo oskarżenie (poparte głosami dwóch trzecich ZN), by prezydent przestał być przeszkodą, gdyż jego funkcje automatycznie przejmuje marszałek Sejmu. Pytanie tylko, czy PiS byłoby do takiej akcji zdolne. A dlaczego nie? Spójrzmy, z jakim impetem atakowani są urzędnicy prezydenta, jak lustrowane jest jego Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. Dane pracujących w nim oficerów przekazywane są zaprzyjaźnionym z Antonim Macierewiczem mediom. To wyraźny znak, że w PiS kindersztuba ani powściągliwość nie obowiązują. A czy te działania, plus ostrzeżenia Kaczyńskiego, mogły Dudę przestraszyć? Niewykluczone, prezydent nie ma zaplecza politycznego, kto więc miałby go bronić? Biskupi? Odrzucając ich propozycję mediacji, Kaczyński pokazał, gdzie ich miejsce. Czy to oznacza, że prezydent pokornie wraca na łono prezesa, tak jak inni pisowscy buntownicy? Przekonamy się w najbliższych tygodniach. Po czynach poznamy. Jarosław Kaczyński o tym mówił – przejęcie przez PiS sądów to dla niego wstęp do kolejnych działań. O tych właśnie „działaniach” – możemy się domyślać – również rozmawiano podczas spotkania w piątek, 6 października. O kolejnych ustawach, które zamierza przeprowadzić PiS. O planach tzw. repolonizacji mediów, czyli przejmowania mediów prywatnych. O skomasowaniu służb specjalnych w jednym urzędzie – Agencji Bezpieczeństwa Narodowego. Oraz o nowym kodeksie wyborczym, do którego PiS się przymierza. Tak, żeby na trwałe uchwycić wszystkie narzędzia władzy. Czy to się uda? Pisałem już o tym tydzień temu – żeby się powiodło, żeby te ustawy weszły w życie, PiS musi mieć poparcie prezydenta. Samo nie ma siły odrzucić jego weta. Prezydent ma więc moc. Pytanie tylko – czy o tym wie? Bo jeżeli zobaczymy Andrzeja Dudę we wspólnej akcji z Kaczyńskim w sprawach ordynacji wyborczej albo ustawy dotyczącej mediów, będzie wiadomo, że został spacyfikowany. Że się poddał. Jeżeli natomiast te ustawy zaczną gdzieś grzęznąć, wskazywać to będzie, że porozumienia między Kaczyńskim a Dudą nie ma. I że za chwilę rozpoczną się ataki na prezydenta. • Czy to oznacza, że Jarosław Kaczyński

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 41/2017

Kategorie: Kraj