Dług istnieje, dopiero gdy się go udowodni Piotr Soboń – założyciel i partner zarządzający w Kancelarii Doradztwa Prawnego i Gospodarczego AntyWindyk, antywindyk.pl Czy dług w ogóle istnieje? – Istnieje dopiero wtedy, gdy się go udowodni. Do tego momentu wszystko jest „rzekome”. Inaczej równie dobrze mógłbym powiedzieć, że jest mi pan winien milion i ma mi pan go oddać, a pan mówi, że nic mi nie jest winien. A ja znowu, że pan jest winien, wtedy pan mówi: „Idź pan do sądu i udowodnij”. I kiedy udowodnię, a sąd zasądzi, to znaczy, że był dług. Jeżeli pana pozwę i przegram, to znaczy, że żadnego długu nie było. Tak samo jest w sytuacji bank-klient. Jeżeli bank twierdzi: „Panie, masz pan dług, oddaj kasę”, ja mówię: „Nie mam żadnego długu, jak chcecie, idźcie do sądu”. Idą do sądu i albo wygrają, czyli był dług, albo przegrywają, co znaczy, że długu nie było, lub inaczej – powód nie był w stanie udowodnić jego istnienia co do zasady lub co do wysokości. Czyli tak naprawdę rozmawiamy nie o tym, czy długi istnieją, tylko o systemie prawnym, który to reguluje. Cały system windykacyjny, przeżywający dzisiaj w Polsce bum, jest konsekwencją tego, że państwo mówi: rozstrzygnijcie to między sobą. Nie istnieją mechanizmy kontroli. Firmy windykacyjne mają gdzieś to, że są długi przedawnione, bazują na ignorancji prawniczej i braku środków ludzi, którzy nie są w stanie zawalczyć o swoje prawa. Mamy potężne firmy, notowane na giełdzie, z przychodami liczonymi w setkach milionów, które zyski zbudowały na oszustwie – skupowaniu i odzyskiwaniu długów przeterminowanych, niewymagalnych. – Oszustwo to odrobinę za mocne stwierdzenie. Powiedziałbym, że na niewiedzy, ignorancji, naiwności i strachu. Firmy windykacyjne wykorzystują wszelkie dostępne środki i metody, aby zarobić jak najwięcej. Najczęściej unikają drogi sądowej, bo tam może się okazać, że wcale nie mają racji, lub z wielu innych przyczyn sąd może to powództwo oddalić. Ich głównym orężem jest zastraszanie ludzi poprzez uporczywą windykację, bardzo często niezgodną z obowiązującym prawem i naruszającą dobra osobiste. Przekonują, że warto podpisać ugodę, że warto się dogadać, współpracować, czyli tak naprawdę… Że warto im płacić. – No tak. Złożenie pozwu w sądzie wiąże się z wniesieniem opłaty, trzeba jeszcze zapłacić prawnikowi, jakiejś kancelarii, więc dobrowolna spłata jest najszybszym, najtańszym i najskuteczniejszym sposobem ściągania rzekomych długów, które kupiło się od kogoś. Najpierw ktoś zadzwoni, postraszy, za chwilę zadzwoni inna pani, która będzie miła i będzie zachęcać do ugody, potem przyjdzie pan, który powie, że jutro będzie meble wynosił… Dobry windykator i zły windykator. – To w Polsce działa. Dlatego firmy kupują takie duże pakiety długów, często nie zwracając uwagi na to, czy są przedawnione, czy nie, bo ze statystyk wynika, że ponad 98% ludzi i tak nie podejmie obrony w sądzie. Zaledwie niecałe 2% wyśle jakiekolwiek pismo. Abstrahuję od tego, czy zostanie ono złożone w terminie, czy będzie poprawne, skuteczne i merytoryczne. Czysto statystycznie i tak opłaca się pozywać ludzi o długi przedawnione lub nawet takie, których nie dałoby się udowodnić w uczciwym procesie. Windykatorzy wykorzystują to, że system sądowy niespecjalnie wnika w pozwy i zasądza z zasady. A zasada mówi: „Skoro mówią, że jest winien – to tak jest”. Skala zjawiska przekłada się bezpośrednio na pieniądze. – Bardzo duże pieniądze. Mówimy nie o milionach, ale o miliardach złotych. Bank nie poczeka na raty Skoro są tam takie ogromne pieniądze, to dlaczego pańska kancelaria nie zajmuje się windykacją, tylko nazywa się AntyWindyk i pomaga tym 2% ludzi, którzy są skłonni zareagować? – Pracowałem w banku jako doradca finansowy i pomagałem ludziom uzyskać kredyty, których, jak im się wydawało, potrzebowali. I często okazywało się np. po roku, że potrzebują więcej pieniędzy, a później jeszcze więcej. Byli pewni, że za chwilę to odrobią. A jest milion powodów, dla których raczej coś się nie uda. I w pewnym momencie ktoś zostaje z wielkimi długami i nie ma gdzie zwrócić się o pomoc. Sam byłem w takiej sytuacji. Związałem się z branżą bankową, współpracowałem z bankiem na wyłączność, oferując kredyty hipoteczne. Szło całkiem dobrze przez dwa, trzy lata, po czym bank z dnia na dzień wycofał się z akcji kredytowej i podziękował nam za współpracę. Dochody i oszczędności się skończyły, pojawił się problem.
Tagi:
AntyWindyk, banki, bankowość, dług, komornicy, konsumenci, kredyty, książki, Piotr Soboń, pożyczki, prawo, windykacja, zadłużenie