Jest ustawa dla MSZ

Jest ustawa dla MSZ

Dyrektor generalny MSZ Rafał Wiśniewski zapowiadał nową ustawę o służbie cywilnej i wreszcie, po prawie roku, słowo stało się ciałem – projekt ustawy jest w Sejmie. Teraz zobaczymy, jak będzie procedowany i czy prezydent Duda nową ustawę podpisze. Bo może być tak jak za PiS, kiedy pierwszy projekt ustawy o służbie zagranicznej poległ, przyjęto dopiero drugi, w roku 2021. Puszył się wtedy ówczesny dyrektor generalny Andrzej Papierz, jaki to jest skuteczny. No i okazało się, że skuteczny był, ale w obiecywaniu. Obiecał mianowicie, że nowa ustawa nie będzie niosła dodatkowych skutków finansowych. Mądrzy ludzie mówili, że to niemożliwe, ale PiS wie lepiej, więc ustawę przyjęto. A potem zaczęto pisać do niej akty wykonawcze. I wybuchł skandal, bo się okazało, że wdrożenie nowych rozwiązań będzie wymagało zwiększenia budżetu MSZ o co najmniej 170 mln zł w pierwszym roku obowiązywania tych regulacji. Dyrektor generalny zapłacił za to dymisją. A w Sejmie, jeszcze zanim nowo uchwalona ustawa weszła w życie, czym prędzej ją nowelizowano. I w ten sposób zawieszono stosowanie jej przepisów w zakresie świadczeń. Początkowo na pół roku. Potem na kolejne pół roku. I tak to trwa aż do dziś. Teraz, jak zapowiada Rafał Wiśniewski, wszystko ma być inaczej, MSZ ma wejść w stan, w którym będą i pieniądze, i jasno określone ścieżki kariery. W ustawie zrezygnowano z pisowskiego systemu, że ambasadorem może być byle kto, a za finanse i sprawy zarządzania placówką odpowiada numer dwa w ambasadzie, odpowiadający z kolei przed dyrektorem generalnym. Przywrócona ma być poprzednia sytuacja, gdy to ambasador jest realnym szefem wszystkiego. Wprowadzono też zapis o znajomości dwóch języków obcych, z obowiązkowym angielskim. I to nie tak, jak było do tej pory – że egzaminy językowe można było odkładać na później. Nie, tym razem ustawodawca chce, by znajomość dwóch języków była wymogiem dla osób przyjmowanych na aplikację dyplomatyczno-konsularną lub seminarium dyplomatyczno-konsularne. A po ich ukończeniu, po zdaniu aplikacji, aplikant stanie się pełnoprawnym urzędnikiem MSZ, z najniższym stopniem attaché. Ustawa określa kolejne stopnie, jest ich dziewięć. Od najwyższego do najniższego są to: ambasador tytularny, minister pełnomocny, radca-minister, I radca, radca, I sekretarz, II sekretarz, III sekretarz, attaché. Co ważne, ustawa precyzuje, jaki czas musi upłynąć między jednym awansem a drugim. Otóż upłynąć muszą co najmniej dwa lata, jeśli był to stopień attaché, III sekretarza lub II sekretarza. I trzy – jeśli był to stopień I sekretarza lub wyższy. Być może zahamuje to różne praktyki związane z błyskawicznymi awansami, które miały miejsce na placówkach. W historii MSZ od lat przeplatają się dwie przeciwstawne tendencje. Jedna polega na zamykaniu resortu przed „obcymi”, pod hasłem profesjonalizacji. Druga – na jego otwieraniu, pod hasłem rozbijania klanów, wpuszczania świeżego powietrza itp. Teraz mamy ruch w kierunku „profesjonalizacji”. I bardzo dobrze. Czekamy więc na owoce. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2024, 46/2024

Kategorie: Aktualne, Notes dyplomatyczny