Jestem politycznym stworzeniem

Jestem politycznym stworzeniem

Gdy byłem posłem na sejm, zrobiłem najwięcej swoich premier Wojciech Siemion – Podobają się panu czasy, w jakich żyjemy? Wolny rynek, komercja, oglądalność itd. – Czasy są takie, jakie są. Czy mi się podobają, czy nie, to nieistotne. Jest tylko zagadnienie, co mogę zmienić, a czego zmienić nie mogę. Skurwysyństwa ludzkie, które nas otaczają – tego zmienić nie mogę. To nie znaczy, że je akceptuję. Pilnie się przyglądać, tylko tyle mogę. – Kiedyś jednak chciał pan coś zmieniać, skoro był pan radnym. – Tak i bardzo dużo rzeczy udało mi się zrobić. – Co się stało, że zajął się pan polityką? – Jestem politycznym stworzeniem, że tak powiem, od najmłodszych lat. Jak mogę być niepolitycznym stworzeniem, skoro dwa razy leżałem na ziemi przygotowany do rozstrzelania… Wróciłem z takiego niby łagodnego badania na gestapo, gdzie gestapowiec bił mnie pistoletem po twarzy. Czy mogę być niepolityczny? Spotkałem się z dzikim działaniem drugiego człowieka. Jeżeli spotykam się z rzeczą dziką, to ja, uprawiający ład życia, porządek, muszę liczyć na innych ludzi. Muszę, bo sam nie dam rady. – Znajdował pan czas i na teatr, i na politykę? Nie kolidowało jedno z drugim? – Gdy byłem posłem na Sejm, zrobiłem największą liczbę swoich premier. Myślę, że to zasada ogólna: im więcej masz obowiązków, tym, więcej wykonasz. – Jednak odszedł pan od polityki. – Nie odszedłem, tylko tzw. społeczność nie chciała mnie wybrać na następną kadencję. Polityką interesuję się ciągle. – Jest pan w życiu optymistą czy pesymistą? – Na pewno jestem optymistą. Jeśli dostaję do ręki tom poezji debiutanta, gdzie na 30 wierszy 28 jest złych, a dwa dobre, krzyczę: dobry tom poezji! – Kiedyś w Klubie Księgarza powiedział pan, że nie znosi filmów z własnym udziałem, że wprost nie może na siebie patrzeć. – Tak, bo nie mogę już nic zmienić. Jestem człowiekiem, który wciąż usiłuje siebie poprawiać. A w filmie nie mogę siebie poprawić. – Czego pan nie lubi w sobie? – Generalnie nie lubię całego siebie. Przecież inaczej gdybym siebie akceptował, nie otaczałbym się piękną architekturą, starymi drzewami, obrazami, muzyką, rzeźbą ludową. To wszystko mnie wzbogaca. Inni ratują mnie ode mnie. – Jest pan wierzący? Pytam, bo wśród dziesiątek pana ról jest także Chrystus ze słynnej „Historii o chwalebnym zmartwychwstaniu pańskim” w reżyserii Kazimierza Dejmka. Jak się pan czuł w tej roli? – Tego się nie czuje, po prostu się jest. Jak każda dobra rola – musi się być. Wierzący nie jestem. Przecież dla człowieka wierzącego jest niemożliwe zagrać rolę Chrystusa. Albo-albo. – Ta rola – „Chrystusika niefrasobliwego o ludowej proweniencji”, jak pisali recenzenci – wzbudzała w widzach silne emocje. A w panu? – To zależało od przedstawienia. My, aktorzy, wiemy, że musimy wieczorem zagrać spektakl, ale ciągle gdzieś w nas tkwi nadzieja, że być może dzisiaj nie będzie spektaklu, tylko aktor będzie uczestniczył w Sztuce Teatru. – Nie wydaje mi się, żeby to były dziś powszechne oczekiwania. Mam wrażenie, że obecnie aktorzy często chałturzą, nie myślą o żadnej „sztuce”, tylko żeby mieć już głowy spektakl i iść do domu. Wiele się w teatrze w ostatnich latach zmieniło, zgodzi się pan? – Tak. Na premierze aktorzy często wypatrują na sali ewentualnych sponsorów. Nie grają dla siebie, nie grają dla kolegów… A w gruncie rzeczy aktor musi przede wszystkim grać dla siebie. Ja gram dla siebie. – Mówi pan o sobie: „Jestem aktorem, który pracuje w wierszu”. Kiedy odkrył pan ważność poezji? – W latach bez mała dziecięcych. Ojciec mój był nauczycielem wiejskim, lubił czytać. We wsi był teatr, który dzisiaj nazwano by ludowym, poza tym na co dzień śpiewano pieśni. Moja babcia też śpiewała. – Jednak nie marzył pan od dziecka o aktorstwie, skoro wybrał pan studia prawnicze. Chciał pan być prawnikiem? – Bo ja wiem, czy chciałem… Chyba pozornie my wybieramy, a to życie wybiera za nas. – Co to był za etap w pana życiu, że pracował pan w Izbie Skarbowej? – Żeby móc się utrzymać podczas studiów,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 30/2003

Kategorie: Kultura
Tagi: Ewa Likowska