Jesteśmy najsilniejszym graczem – rozmowa z Michałem Szubskim
Do wydobywania gazu łupkowego nie potrzeba żadnych mitycznych technologii Z Michałem Szubskim, prezesem Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa SA rozmawia Robert Walenciak Panie prezesie, jest pan dzieckiem szczęścia. Za pańskiej kadencji dowiedzieliśmy się o tym, że Polska ma ogromne złoża gazu łupkowego i rozległe złoże gazu konwencjonalnego pod Kutnem. – Z koncesją pod Kutnem wiążemy bardzo duże nadzieje, ale jeszcze za wcześnie, by mówić, że faktycznie mamy tam złoże o wielkości 100 mld m sześc. gazu. W sierpniu rozpoczęliśmy odwiert, którego zadaniem będzie potwierdzenie prognoz. Prace zajmą nam około pół roku. Dopiero po przewierceniu struktury będziemy mogli stwierdzić z całą pewnością, czy występuje tam gaz ziemny. To, że jest tam skała zbiornikowa i mogą się znajdować zasoby węglowodorów, to jedno. To widać na zdjęciach geofizycznych. Natomiast czym jest ona nasycona, dowiemy się dopiero po wykonaniu odwiertu. Jeżeli szacunki okażą się prawdziwe, zasoby gazu konwencjonalnego zwiększą się nam dwukrotnie! – Będziemy to wiedzieli mniej więcej za pół roku, kiedy zakończy się wykonywanie odwiertu. Trzymamy za to kciuki, zwłaszcza że otwór jest trudny, bardzo głęboki, na 6,5 km. Druga szansa to gaz łupkowy. – Tu jesteśmy bliżej sukcesu. Bo wiemy na pewno, że w Polsce węglowodory niekonwencjonalne są. Pytanie, ile ich jest i jak głęboko zalegają. W naszym otworze Lubocino-1 na Pomorzu pobraliśmy rdzeń o długości 800 m, który wykazuje tzw. zgazowanie, i to o dużym współczynniku. Prace badawcze, które prowadzimy dosłownie w ostatnich tygodniach, przekonują nas, że tam jest gaz. Czy polska potrzebuje pomocy? Panie prezesie, prezydent Obama podczas wizyty w naszym kraju mówił, że przyjechał m.in. po to, żeby rozmawiać o pomocy dla Polski przy wydobyciu gazu łupkowego. Czy pan potrzebuje pomocy? – Jestem przekonany, że amerykańskie firmy przyjeżdżają do Polski, żeby robić dobre interesy. To świadczy o tym, że Polska stała się normalnym krajem, gdzie każdy inwestor może rozpocząć działalność gospodarczą. Także poszukiwania gazu. To dobre dla polskiej gospodarki, zwłaszcza w kontekście nowych miejsc pracy, oraz dla polskich firm. A dla PGNiG? – Dla PGNiG to szansa i wyzwanie. Z jednej strony, należące do grupy kapitałowej spółki poszukiwawcze i geofizyczne mają szanse na kontrakty, z drugiej, jako PGNiG mamy konkurencję, ale tej konkurencji się nie boimy. Zajmujemy się poszukiwaniami węglowodorów bardzo długo, najdłużej na świecie! Warto pamiętać, że pierwsze odwierty wykonywano na terenie Polski w XIX w. Mamy ludzi i doświadczenie, chociaż mamy trochę mniej pieniędzy niż wielkie koncerny amerykańskie. Jednak jak na skalę poszukiwań w Polsce też jesteśmy w stanie przeznaczyć duże środki. Ponad 1 mld zł rocznie. Amerykańskie firmy mają nie tylko pieniądze, lecz także technologię do tzw. szczelinowania, do wydobywania gazu łupkowego. – Dostęp do technologii w dzisiejszym świecie nie stanowi problemu. Oprócz krajów, które są objęte embargiem technologicznym, reszta świata ma do nich równy dostęp. Jest tylko kwestia ceny. A wracając do wizyty prezydenta Obamy, to w jej trakcie rozmawiano o współpracy. Jesteśmy na nią otwarci, ale korzyści muszą widzieć wszystkie strony projektu. Wiemy, że amerykańskie firmy chcą świadczyć w Polsce usługi w zakresie serwisów specjalistycznych. No właśnie – o tym się mówi. Że są to unikalne technologie. – Panie redaktorze, naprawdę nie ma żadnych mitycznych technologii, którymi trzeba dysponować, żeby wydobywać gaz łupkowy. Możecie je mieć? – Cała branża naftowo-gazowa jest podzielona na parę typów firm. Pierwsza i najważniejsza grupa, do której należy PGNiG, to inwestorzy. Czyli ci, którzy wykładają pieniądze na poszukiwanie gazu, potem na wydobycie, którzy sprzedają ropę i gaz. Drugą grupę stanowią firmy, które same prowadzą prace poszukiwawcze, czyli firmy wykonawcze. One zajmują się geofizyką, geochemią, wierceniami i opróbowaniem złóż. Trzecia grupa to firmy serwisowe, świadczące serwisy specjalistyczne, tzn. płuczkowe, cementacyjne i m.in. szczelinowania. Można taką firmę wynająć? – Mamy swobodę wyboru. Jeżeli potrzebujemy jakiegoś serwisu, robimy przetarg. Określamy, w jakich terminach oraz w jakich otworach chcemy mieć wykonane zabiegi, i ogłaszamy to na rynku. Wtedy z ofertami zgłaszają się zarówno firmy małe, jak i duże. Jest konkurencja, rywalizacja