Reformatorski premier Ukrainy musi odejść, próbował rządzić uczciwie “Drugi Czarnobyl”. Takim tytułem opatrzył dziennik “Ukraina Mołoda” artykuł, który na pierwszej stronie poinformował o ubiegłotygodniowej dymisji rządu Wiktora Juszczenki. W kraju obchodzącym właśnie rocznicę atomowej tragedii w Czarnobylu takie słowa mają wyjątkowo dramatyczne znaczenie. Podobnie jak pierwsze zdania artykułu: “A jednak stało się – dymisja. Bezsensowna, choć można było ją przewidzieć. Straciliśmy rząd, który po raz pierwszy można było nazwać ukraińskim”. Nie wszystkie kijowskie gazety przyjęły, oczywiście, przegłosowanie w parlamencie (stosunkiem głosów 268 do 26) wotum nieufności dla gabinetu Juszczenki w tak dramatyczny sposób. Nawet jednak pisma, kontrolowane przez tzw. ukraińskich oligarchów, którzy doprowadzili do dymisji premiera, nie używały słów pełnych triumfu. “Kijewskije Wiedomosti” napisały po prostu, że Juszczenko nie mógł znaleźć wspólnego języka z większościową koalicją parlamentarną. Politycy i miejscowi politolodzy formułowali w większości oceny podobne do pełnych żalu sformułowań “Ukrainy Mołodoj”. Opozycyjny wobec prezydenta Kuczmy Komitet Obywatelski “Za prawdę” wydał oświadczenie, w którym napisał: “Niech staną fabryki, niech na Kijów pójdą górnicy i rolnicy, a na ulice wyjdą setki tysięcy ludzi. Tak czy inaczej, nie oddamy Ukrainy bandytom”. Kijowski analityk, Mykoła Tomenko, stwierdził, że Wiktor Juszczenko “dostał po łapach” m.in. za to, że próbował rządzić uczciwie w kraju, gdzie nie ma na to miejsca. A Ihor Juchnowski z Ludowego Ruchu Ukrainy powiedział: “Komuniści i oligarchowie (premiera obalił sojusz tych ugrupowań – przyp. BG)! Dla was nie istnieje pojęcie »naród ukraiński«. Dla was istnieją tylko pieniądze”. Sformułowanie Ihora Juchnowskiego, choć w pierwszej chwili brzmi jak czystej wody demagogia, ma w sobie sporą dozę prawdy. Swoistym paradoksem ostatnich wydarzeń na Ukrainie jest fakt, że parlamentarnej większości udało się obalić pierwszy rząd tego kraju, który zanotował autentyczne sukcesy gospodarcze i społeczne. Kiedy Wiktor Juszczenko zostawał premierem w grudniu 1999 roku, Ukrainie groziło ogłoszenie faktycznego bankructwa. Zachodni kredytodawcy uznawali wówczas, że Ukraina jest krajem niewypłacalnym. Nowy premier w ciągu dwunastu miesięcy zdołał odwrócić większość niekorzystnych trendów. Po raz pierwszy od ogłoszenia niepodległości w 2000 roku Ukraina odnotowała wzrost gospodarczy. Produkt krajowy brutto wzrósł o 6%, produkcja rolnicza o 10%, produkcja przemysłowa o 16%, a eksport o 24%. Udało się dokonać restrukturyzacji długów wobec wierzycieli zachodnich (na niebagatelną kwotę 2,6 mld dol.), a także wobec Rosji, której Kijów był winien 1,4 mld dol. Dla zwykłych ludzi rewolucją była likwidacja zaległości w wypłatach pensji i emerytur. W kraju, gdzie pracownicy nie otrzymywali zapłaty nawet przez dziesięć i więcej miesięcy, wydawało się to nierealne. A jednak. Do końca roku 2000 wypłacono równowartość 239 mld dol. z tego tytułu (przeciętna emerytura to około 10 dol., pensja – 30 dol.). Mało! Realna wartość pensji wzrosła o 6,1%. Dlaczego polityk, który ma takie zasługi dla kraju przegrał głosowanie nad wotum nieufności? W Kijowie mówi się, że Wiktor Juszczenko, wcześniej prezes Banku Narodowego Ukrainy i twórca ukraińskiego pieniądza – hrywny, od początku potrzebny był faktycznie kontrolującym kraj grupom interesu tylko do wykonania jednego zadania – restrukturyzacji długu wobec zachodnich banków. Dobra opinia Juszczenki jako finansisty, jego powszechnie znana uczciwość i reformatorskie poglądy były ważnym czynnikiem skłaniającym wierzycieli do negocjacji i przekładania terminów spłat zadłużenia. Gospodarcze efekty rządów Juszczenki stały się więc – paradoksalnie – nie podstawą jego dalszych sukcesów, ale początkiem politycznego końca. Reformatorskie działania premiera prowadziły bowiem do porządkowania układów gospodarczych, do stopniowego ograniczania zasięgu tzw. szarej strefy, obejmującej 60-70% ukraińskiej ekonomiki. Pierwszą ofiarą konfliktu padła zastępczyni Wiktora Juszczenki, a dziś lider antykuczmowskiej opozycji, Julia Tymoszenko. Pani wicepremier razem z Juszczenką zaangażowała się w porządkowanie ukraińskiej gospodarki. W wywiadzie dla dziennika “Izwiestia” Tymoszenko wsadziła na dodatek przysłowiowy kij w mrowisko, stwierdzając: “Cały aparat urzędniczy (Ukrainy – przyp. BG) jest związany z oligarchami. To kraj klanowy”. Wkrótce potem Julia Tymoszenko została zdymisjonowana. Na jej miejsce prezydent Kuczma
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety