Już nie koń trojański

Już nie koń trojański

Słońce nie zgasło. Nie ma też końca świata, mimo że ten okropny socjalista Obama nie dał naszej prawicy zabawki, o którą tak bezwstydnie i gorliwie zabiegała. Nie będzie tarczy antyrakietowej w Polsce. I to z powodu, o którym co odważniejsi analitycy mówili od samego początku. Projekt jest niesprawdzony, nieskuteczny i piekielnie drogi. Tarcza antyrakietowa miała być najdroższą bronią w historii świata. Nic dziwnego, że murem stali za nią amerykańscy Republikanie bardzo silnie związani z wielkimi korporacjami, które to tak szumnie zapowiadane cudo miały realizować. I solidnie na tym zarabiać. Ale jako że Republikanów z ich polityką rozpętywania kolejnych wojen sami Amerykanie wysłali na ławkę rezerwowych, wiadomo było, że USA pod przywództwem Obamy czekają radykalne zmiany. O tym wiedzieli wszyscy, którzy zawodowo zajmują się polityką. Wiedzieli, że trzeba poczekać na decyzje nowej administracji. I czekali. Z jednym wyjątkiem. W Polsce silne postpisowskie lobby na finiszu kampanii wyborczej w USA zabiegało o tarczę bardziej niż sami Amerykanie. A przecież ta tarcza miała chronić tylko terytorium USA. Można by na te serwilistyczne zabiegi Polaków machnąć ręką. Zawsze bowiem znajdą się bezkrytyczni dworacy, którzy pomylą polską rację stanu z interesami jakiegoś mocarstwa. Tyle że najgorliwsi w przekonywaniu Polaków do tego poronionego pomysłu obrzucali wszystkich odrzucających filozofię tarczy antyrakietowej epitetami w rodzaju: „agenci wpływu Rosji”, a każdy, kto miał jakiekolwiek wątpliwości, był dla nich z gruntu antyamerykański. Dla polskich wielbicieli Reagana i obu Bushów polityka Obamy to wielkie nieszczęście. Im najlepiej było za prezydentury młodszego Busha. Wtedy bowiem w naszych relacjach wszystko było jasne od początku do końca. Żadnych problemów z interpretacją, czego administracja amerykańska chce od Polski. To przecież wtedy wraz z projektem umowy od razu dostaliśmy od Amerykanów gotowy projekt odpowiedzi polskiego rządu. Oczywiście pozytywnej. Wystarczyło tylko podpisać i odesłać. Prawda, jakie to były piękne czasy. A jak skutecznie George Bush rozgrywał nas wobec innych krajów Unii Europejskiej. Czy to nie wtedy mówili o nas w Europie „koń trojański USA”, a niektórzy nawet, że osioł? Dzięki decyzji Obamy skończyło się dalsze oszukiwanie Polaków. Obama, w przeciwieństwie do Busha, nie łudzi Polaków mirażami cudownych interesów. I słusznie, bo z deklaracji Republikanów, jak wiadomo, niewiele wyszło. Polscy politycy, którzy te zapowiedzi brali za dobrą monetę i je u nas kolportowali, powinni posypać głowę popiołem i zgodnie z nową polską tradycją przeprosić za naiwność i niekompetencję. Zamiast tego, wielbiciele tarczy antyrakietowej zapowiadają odwet i epokę chłodu w stosunkach z USA. Tylko czy któryś będzie tak odważny, by powiedzieć to Amerykanom prosto w oczy? Nie powiodło się straszenie Polaków czekającym nas niechybnie najazdem Rosji. A założenie, że właśnie tarcza miała nas przed tym obronić, uznane zostało za aberrację umysłową jej autorów. Żałobnicy potarczowi mają jeszcze jeden powód do frustracji. Mimo wieloletniego manipulowania opinią publiczną nie dała się ona zwariować. Większość Polaków uważa, że decyzja Obamy była słuszna, i nie boi się o bezpieczeństwo Polski bez tej tarczy. Nie pomogło robienie przez część mediów wrażenia, że stało się wielkie nieszczęście. Rodacy okazali się trzeźwiejsi od płaczków i nie chcą obchodzić tej żałoby. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2009, 39/2009

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański