Więcej za piłką biegali, niż grali Kiedy w połowie maja selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski Czesław Michniewicz ogłosił listę prawie 40 zawodników powołanych na cztery czerwcowe mecze Ligi Narodów, zrozumieliśmy, że mamy do czynienia ze swoistym futbolowym pospolitym ruszeniem. Jak zwykle bywa w takich przypadkach, autorski zamysł trenera spotkał się z aprobatą i krytyką. Bilans czteromeczu nie powala – wygrana 1:0 z Walią, remis 2:2 z Holandią oraz dwie przegrane 1:6 i 0:1 z Belgią. Spodziewaliśmy się odpowiedzi, na co i na kogo możemy liczyć podczas światowych finałów w Katarze. Zaskakuje rozbieżność między opiniami i opisami wyczynów naszych piłkarzy na zagranicznych ligowych stadionach, a prezentowanymi przez nich niedostatkami w potyczkach reprezentacji. Ewentualne sukcesy na katarskich stadionach? Każdemu wolno marzyć, ale dzisiaj futbolowa kadra jeszcze w lesie. Nie tylko piłkarze się męczyli (Polska-Walia 2:1) – Na pewno musimy popracować nad poruszaniem się bez piłki i przesuwaniem do ataku zaraz po jej przejęciu – mówił po meczu sfrustrowany Robert Lewandowski. Biało-czerwoni rzutem na taśmę (Karol Świderski w 85. minucie) – i przy odrobinie szczęścia – wygrali 2:1, ale przez większość spotkania przeżywaliśmy frustrację, że nasi tak bardzo się męczą, kiedy mają piłkę przy nodze. Było to o tyle zaskakujące, że Walijczycy wystawili „drugi garnitur” i trochę młodzieży, bo w niedzielę zagrali (1:0) z Ukrainą baraż o awans na mundial. Stawka tego spotkania była tak ogromna, że trener Robert Page postanowił we Wrocławiu oszczędzać najlepszych zawodników. Niestety, okazało się, że gola reprezentacji Polski potrafił strzelić piłkarz czwartoligowy – Jonathan Willams, który gra w Swindon Town, w angielskiej League Two, czyli faktycznie na czwartym poziomie rozgrywkowym. Łomot, bo rywale grali za szybko (Belgia-Polska 6:1) Po wygranej z Walią 2:1 wspominaliśmy, kiedy po raz ostatni selekcjoner reprezentacji Polski rozpoczął pracę od trzech meczów bez porażki. Było to w 2002 r. Wówczas Paweł Janas nie przegrał czterech pierwszych spotkań, po dwa wygrywając i remisując. Jednak w Brukseli ekipa Czesława Michniewicza, która miała na koncie dwa zwycięstwa i remis, do passy sprzed 20 laty nie nawiązała. Pogrom biało-czerwonych w Brukseli jest najwyższą porażką od 12 lat, kiedy – również 8 czerwca – zostali pobici na wyjeździe przez Hiszpanię 0:6. Zaczęło się całkiem obiecująco, bo po trafieniu Lewandowskiego w 28. minucie objęliśmy prowadzenie 1:0. Ale potem szkoda gadać – futbolowy łomot zaczął się w 42., a zakończył w 93. minucie. – Powiedziałem drużynie, że ten mecz długo będzie siedział w naszych głowach. Musimy zapamiętać dobre momenty i to, jak gra przeciwnik na światowym poziomie. Zapłaciliśmy wysoką cenę za to, że chcieliśmy grać, a nie tylko wybijać. Momentami gra była dla nas po prostu za szybka – wyznał z rozbrajającą bezradnością Michniewicz na pomeczowej konferencji prasowej. Bez lewego też jest życie? (Holandia-Polska 2:2) Biało-czerwoni musieli bardzo szybko otrząsnąć się z brukselskiego pogromu, gdyż już po trzech dniach przyszło im się zmierzyć z ekipą pomarańczowych. Chociaż gospodarze dominowali, to jednak Polacy momentami byli w stanie skutecznie powalczyć. Naszej drużynie udało się wyjść na prowadzenie 2:0 po bramkach Matty’ego Casha i Piotra Zielińskiego. Jednak gospodarze potrzebowali zaledwie sześciu minut, by wyrównać. W końcówce mogli zdobyć zwycięską bramkę, ale z rzutu karnego fatalnie przestrzelił Memphis Depay. Remis 2:2 w Rotterdamie nasi piłkarze uznali za sukces, o czym świadczyła ich reakcja po ostatnim gwizdku sędziego Halila Umuta Melera. Polacy nie kryli zadowolenia. Takie zachowanie mocno zaskoczyło Louisa van Gaala: „Nie rozumiem, z czego oni tak się cieszyli. Trener i piłkarze podskakiwali. A przecież prowadzili 2:0 i nawet byli bliscy wygranej”. Selekcjoner Holendrów przyznał też, że jego zespół po raz pierwszy musiał grać przeciwko drużynie, która broniła się dziesięcioma zawodnikami. W piłkarskiej gwarze określa się to jako „stawianie autobusu”. Nie otrzymaliśmy pełnej odpowiedzi na jedno z podstawowych pytań – czy fubolowa reprezentacja może, chociaż momentami, żyć bez Lewandowskiego. Kapitan całe spotkanie obserwował z trybuny. Bez niego doprowadziliśmy nawet do dwubramkowego prowadzenia, ale… utrzymaliśmy je 130 sekund! Niechlujna gra na Narodowym (Polska-Belgia 0:1) – Chłopaki, musimy w Warszawie wygrać z Belgią –
Tagi:
Belgia, Czesław Michniewicz, Europa, FIFA, Jonathan Willams, Kamil Glik, Karol Świderski, Katar, League Two, Liga Narodów, Matty Cash, Memphis Depay, Michy Batshuayi, Mistrzostwa Świata w Katarze, Piotr Zieliński, polska piłka nożna, reprezentacja Polski, Robert Lewandowski, Swindon Town, UEFA, Walia, Wojciech Szczęsny