Kaganiec dla prasy

Kaganiec dla prasy

W czasie wojny z terroryzmem rząd USA walczy także z własnymi mediami Administracja USA rozpoczęła kampanię zastraszania niepokornych mediów, najbardziej intensywną od czasów wojny wietnamskiej. Rząd prowadzi dżihad przeciwko prasie – napisał felietonista tygodnika „Nation”, Robert Scheer. Zdaniem komentatorów, dla niezależnych środków masowego przekazu w Stanach nadeszły mroczne dni. Pod ogniem znalazł się przede wszystkim „New York Times”. Ten wpływowy dziennik już w grudniu ub.r. rozsierdził Biały Dom, gdy poinformował o gigantycznej akcji kontroli łączności telefonicznej i internetowej w ramach „wojny z terroryzmem”, prowadzonej potajemnie przez rząd. Za artykuły na ten temat dziennikarze „NYT” otrzymali nagrodę Pulitzera, co oczywiście doprowadziło pretorianów prezydenta Busha do białej gorączki. Wielu ekspertów uważa, że podejmując zakrojoną na szeroką skalę operację podsłuchową, administracja złamała konstytucję USA. Kiedy w kwietniu „Washington Post” opublikował rewelacje o „tajnych więzieniach”, utrzymywanych przez CIA w innych krajach, wściekłość ekipy Busha osiągnęła masę krytyczną. Analityczka Centralnej Agencji Wywiadowczej, która rozmawiała z dziennikarzami waszyngtońskiej gazety, natychmiast straciła pracę. Potem szukano już tylko pretekstu do uderzenia w media. Kiedy rozeszły się wieści, że „New York Times” zamierza napisać o tajnym programie kontroli międzynarodowych transferów bankowych, Biały Dom przystąpił do ofensywy. Sekretarz Departamentu Skarbu, John Snow, wezwał na dywanik redaktora naczelnego „NYT”, Billa Kellera, i przez ponad godzinę przekonywał go do zaniechania publikacji w imię bezpieczeństwa narodowego. W redakcji interweniowali także John Negroponte, szef wszystkich służb wywiadowczych Stanów Zjednoczonych, oraz dwaj byli przewodniczący komisji badającej okoliczności zamachów z 11 września 2001 r. Wszystkie naciski okazały się jednak daremne. Bill Keller wiedział, że jeśli nawet zrezygnuje z sensacyjnego materiału, to zamieszczą go konkurencyjne media. I rzeczywiście tuż po „New York Timesie” wiadomość tę opublikowały „Los Angeles Times”, „Washington Post”, a nawet zazwyczaj popierający rząd „Wall Street Journal”. Ale furia obozu Busha zwróciła się tylko przeciwko opiniotwórczej gazecie z Nowego Jorku, uważanej za trybunę liberałów ze Wschodniego Wybrzeża. „New York Times”, krytyczny wobec wojny z Irakiem, był dla konserwatystów wymarzonym celem. Republikanie mają nadzieję, że rzucając gromy na liberalne media, zdobędą społeczne poparcie w listopadowych wyborach do Kongresu (na razie nad partią prezydenta Busha zawisło widmo wyborczej porażki). Gospodarz Białego Domu pierwszy zatrąbił do szarży, stwierdzając, że poprzez swój „szkaradny” artykuł „NYT” przysłużył się terrorystom i wyrządził szkodę własnemu narodowi. Wiceprezydent Dick Cheney wyraził opinię, iż nowojorski dziennik powinien zostać przywołany do porządku, gdyż szkodzi interesom państwa. Zdaniem zastępcy Busha, nagroda Pulitzera dla liberalnej gazety była „haniebna”. Republikański przewodniczący komisji ds. bezpieczeństwa wewnętrznego Izby Reprezentantów, Peter King, uznał artykuł w „NYT” za zdradziecki. Według Kinga, gazeta reprezentuje „arogancką, elitarną i lewicową agendę” i powinna zostać oskarżona na podstawie surowego aktu o szpiegostwie z 1917 r. Newt Gingrich, wpływowy ideolog republikański, były przewodniczący Izby Reprezentantów i jeden z twórców rewolucji konserwatywnej w USA, wystrzelił z działa dużego kalibru. Oto można by oczekiwać, że dziennikarze „NYT”, który ma redakcję na tej samej wyspie, na której wznosiły się ku niebu bliźniacze wieże World Trade Center, powinni pamiętać o tragedii z 11 września. Ale gazeta tak nienawidzi Busha, że gotowa jest „okaleczyć” własny kraj, aby tylko dopiec prezydentowi. Przewodniczący Izby Reprezentantów, Dennis Hastert, zażądał, aby reporterom „NYT” odebrać akredytacje do Kongresu. Także konserwatywni komentatorzy rzucili się na nieszczęsną gazetę jak gniewne demony. Prawicowy gwiazdor i wesołek telewizyjny, Rush Limbaugh, wyraził przypuszczenie, iż 80% prenumeratorów „New York Timesa” to dżihadyści, dziennik zaś „próbuje wspomagać terrorystów”. Konserwatywny „Weekly Standard” uznał nowojorski dziennik za ryzyko dla bezpieczeństwa narodowego. Zdaniem konserwatywnej publicystki Tammy Bruce, nowojorska gazeta jest „gorsza niż Julius i Ethel Rosenbergowie” (para radzieckich agentów, stracona w USA za szpiegostwo w 1953 r.). „New York Times” bronił się, publikując komentarz „Patriotyzm i prasa”. Publicysta „NYT” przypomniał, że wolna prasa ma centralne miejsce w konstytucji, ponieważ dostarcza informacji, które pozwalają obywatelom podejmować

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 29/2006

Kategorie: Media