Kałasznikow zamiast szkoły

Kałasznikow zamiast szkoły

Co najmniej 250 tys. małoletnich żołnierzy walczy w konfliktach zbrojnych W Kongu nazywają je kadogos, w Kolumbii – „małe pszczółki” lub „dzwoneczki alarmowe”. W wojnie domowej w Liberii chłopcy z karabinami przybierali tak wojownicze imiona, jak „Generał Lucyfer” czy „Dwie tony kłopotów”. Niektórzy mieli zaledwie osiem lat, gdy po raz pierwszy kazano im strzelać do ludzi. Na całym świecie w różnego rodzaju konfliktach, rebeliach, wojnach domowych uczestniczy ćwierć miliona, może nawet 300 tys. dzieci żołnierzy. Wykorzystywane są jako zwiadowcy, gońcy, tragarze, saperzy z narażeniem życia wyszukujący przejścia przez pola minowe, ale także jako strzelcy na pierwszej linii. „Niekiedy dziewczynka musi pełnić jednocześnie różne funkcje – seksualnej niewolnicy, matki i żołnierza”, mówi Radhika Coomaraswamy, specjalny pełnomocnik ONZ ds. dzieci i konfliktów zbrojnych. Maoistowcy rebelianci w Nepalu czy Tamilskie Tygrysy na Sri Lance organizują oddziały złożone niemal wyłącznie z nieletnich dziewcząt. 12-letnia Angela została uprowadzona przez lewackich partyzantów z ugrupowania FARC, od lat prowadzących walkę z kolumbijskim rządem. W końcu udało jej się uciec, o swych przeżyciach opowiedziała przedstawicielom organizacji obrony praw człowieka Human Rights Watch: „Miałam przyjaciółkę Juanitę, spałam z nią w jednym namiocie. Pewnego razu komendant powiedział, że Juanita popełniła błąd i musi umrzeć. Podniosłam karabin, wymierzyłam w przyjaciółkę, zamknęłam oczy i nacisnęłam spust. Nie trafiłam, więc musiałam strzelić jeszcze raz”. W ubiegłym tygodniu w Paryżu odbyła się konferencja w sprawie dzieci żołnierzy, zorganizowana przez rząd Francji oraz Fundusz Narodów Zjednoczonych Pomocy Dzieciom (UNICEF). Wzięli w niej udział przedstawiciele 58 państw, w tym dziesięciu krajów, w których dzieci często wciąż muszą walczyć, zamiast chodzić do szkoły (Burundi, Czad, Kolumbia, Wybrzeże Kości Słoniowej, Demokratyczna Republika Konga, Nepal, Somalia, Sudan, Sri Lanka i Uganda). Szef francuskiej dyplomacji, Philippe Douste-Blazy, stwierdził, że „problem dzieci żołnierzy jest bombą, zagrażającą stabilności Afryki i innych regionów świata”. Relację ze swych przeżyć zdał podczas paryskiej konferencji 26–letni obecnie Ishmael Beah, który jako 13-latek trafił do oddziału jednej ze stron wojny domowej w Sierra Leone. Uzbrojeni napastnicy zabili mu rodziców i dwóch braci. „Nagle straciłem całą rodzinę. Znalazłem się sam jak palec. Mogłem przeżyć tylko w armii rebeliantów. Wziąć karabin do ręki i zabić kogoś to łatwe jak wypicie szklanki wody. Ale nikt nie rodzi się ze skłonnością do przemocy. Dzieci, czy to w Azji, w Afryce, czy w Ameryce Łacińskiej, nie chcą być częścią wojny”, deklarował Beah. Losy Ishmaela ułożyły się szczęśliwie. Przeżył wojnę, trafił do ośrodka rehabilitacji dzieci żołnierzy we Freetown, został zaproszony przez ONZ do Nowego Jorku i tam już pozostał. Napisał książkę „Przebyta droga. Wspomnienia chłopca żołnierza”, która wkrótce ukaże się na rynku. Tysiące innych dzieci zmuszonych do walki spotkał mniej pomyślny los. Jedne zginęły, drugie zostały okaleczone, te, które przeżyły, często nie mają dokąd pójść ani z czego żyć. W Afryce watażkowie uczestniczący w wojnach domowych mieli zwyczaj wykorzystywać dzieci żołnierzy do niszczenia całych społeczności. Małoletni bojownicy dostawali rozkaz wymordowania swych krewnych lub sąsiadów. Kiedy dokonali takiej masakry, pozostali mieszkańcy wioski odczuwali wobec nich tylko nienawiść. Nawet kiedy skończyła się wojna, małoletni zabójcy nie mogą już powrócić do rodzinnych stron. Mono Masumbuko, obecnie 20-letni, walczył w kongijskiej wojnie domowej przez sześć lat. Teraz przebywa w obozie dla byłych bojowników w Bunia. „Obiecali nam, że dostaniemy koce, garnki do gotowania, pieniądze na rozpoczęcie małego biznesu. Ale nic z tego nie zostało spełnione. Życie jest ciężkie, jak tak dalej pójdzie, wielu wróci do dżungli, aby znowu się bić”. Zebrani w stolicy Francji przedstawiciele 58 krajów, chcąc pomóc byłym i obecnym dzieciom żołnierzom, przyjęli postanowienia, określone jako zasady paryskie: – Państwa powinny zlikwidować przyczyny, dla których dzieci przyłączają się do zbrojnych ugrupowań. – Osobom winnym przestępstw przeciwko dzieciom nie wolno udzielać amnestii. – Dzieci żołnierze, które popełniły przestępstwa, są ofiarami, a nie sprawcami. – Specyficzne potrzeby dziewcząt żołnierek

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 07/2007, 2007

Kategorie: Świat