Couchsurfing, czyli darmowy nocleg u ludzi zarejestrowanych na stronie www.couchsurfing.com, to nowy sposób na poznanie świata Aneta Górkier i Martyna Szymańska, studentki z Warszawy, pojechały jako couchsurferki m.in. do Brukseli. – Nocowałyśmy przez kilka dni w luksusowym, eleganckim apartamencie z pachnącymi bukietami kwiatów – opowiadają. – Zaprosił nas 32-latek, który przed nami przyjął kiedyś Polki. Mieszkał sam w dużym mieszkaniu. Wyjechał po nas na dworzec, przywitał szampanem, truskawkami i belgijską czekoladą. Przywitanie np. kolacją to dobry zwyczaj hostów, czyli gospodarzy. – Wiadomo, że po podróży miło jest zjeść coś ciepłego. Przy posiłku i rozmowie przełamuje się pierwsze lody – mówią miłośnicy couchsurfingu. Pierwszy raz Aneta i Martyna pojechały na couchsurfing w październiku. Gospodarza znalazły na stronie www.couchsurfing.com – działającej od ponad pięciu lat najpierw w USA, a teraz już o zasięgu światowym. Wyruszyły z jeszcze dwiema koleżankami do Paryża. Zatrzymały się u chłopaków, którzy byli świeżo po studiach. – Jak przyjechałyśmy, zrobili nam kolację i pokazali okolicę. To było duże mieszkanie w XI dzielnicy – wspominają. Od paryskich hostów dostały klucz do mieszkania. W ciągu dnia zwiedzały Paryż, wieczory spędzały z gospodarzami. Aleksandra Ziemińska też dostała klucze podczas pobytu w Danii. – Kolega, u którego nocowałam w Kopenhadze, dał mi klucze od domu, żebym nie musiała zostawiać rzeczy w przechowalni ani wychodzić z nim wcześnie rano, a nawet pożyczył mi rower, na którym zwiedzałam miasto. Kiedy wyjeżdżałam, on akurat był w pracy, więc po prostu zostawiłam rower na dziedzińcu, a klucze wrzuciłam do skrzynki na listy. Gospodarze z Danii należą do najsympatyczniejszych. – Z moim pierwszym hostem spotkałem się na kopenhaskiej starówce, wręczył mi klucze do siebie do domu, powiedział, jak do niego trafić i… pojechał do pracy. – opowiada 30-latek Łukasz Kęska, programista. – Pierwszego dnia zrobił imprezę, następnego poszliśmy razem do winiarni na spotkanie z innymi ludźmi z couchsurfingu. Paulina Dziewońska pierwszy couchsurfing przeżyła w Hiszpanii. W lutym pojechała z koleżanką do Madrytu. Trzy pierwsze noce spędziła u mieszkającego tam Wenezuelczyka. – Zaprosił swoich przyjaciół i urządzili nam przywitanie. Było piwo, wenezuelskie przekąski, potem robiliśmy razem wenezuelską potrawę arepas, zabrali nas na miasto i na imprezę. Aneta Szydłowska, nauczycielka języka angielskiego, zaczęła przygodę z couchsurfingiem… od Polski. W majowy weekend spędziła noc „na kanapie” w mieszkaniu w Toruniu. Zwiedzają świat inaczej W couchsurfingu chodzi nie tylko o to, by za darmo mieć nocleg. Aleksandra Ziemińska wielokrotnie zatrzymywała się u ludzi, którzy dobrze zarabiają i mimo to nie jeżdżą po luksusowych hotelach, tylko śpią u innych i goszczą ich u siebie. Ania Krawet, studentka, w Bukareszcie zatrzymała się u znanego fotografa. Mieszkanie u prywatnych osób pozwala zobaczyć prawdziwe życie. – Jak jedziesz do hotelu, masz poczucie, że jesteś obcy. W couchsurfingu ludzie, którzy cię goszczą, przedstawiają cię swoim przyjaciołom, robią spotkanie – czujesz się częścią jakiejś społeczności – przekonuje Łukasz. – Poza tym pokazują nam często niesamowite miejsca, znane tylko miejscowym. Poznaje się więcej niż na jakiejkolwiek wycieczce. – W Madrycie nie poszłabym do klubów, gdzie jest prawdziwy klimat madrycki. W przewodnikach nie znajdzie się takich rzeczy – potwierdza Paulina. Ludzie o otwartych sercach Kim jest typowy couchsurfer? Najczęściej to student, osoba uprawiająca wolny zawód lub prowadząca własny biznes. Raczej singiel, choć spotyka się też rodziny. – Na pewno jest to człowiek otwarty, życzliwy i przyjazny – ocenia Łukasz. – Couchsurfing to stowarzyszenie ludzi o otwartych głowach i sercach – potwierdza Aleksandra Ziemińska. – Ci, których poznałam, lubią rozmawiać, interesują ich doświadczenia, kraj, z którego dana osoba do nich przyjeżdża, czasem opowiadają o sobie, pokazują zdjęcia – mówi Paulina. – Chcą się uczyć polskich słówek. – Ktoś cię wpuszcza do domu i obdarza zaufaniem. To jest niezwykłe. Relacje, które się rodzą, mimo mieszkania zaledwie przez kilka dni, są bardzo bliskie – uśmiecha się Ola. Rodzą się przyjaźnie, potem utrzymuje się z tymi ludźmi kontakt. – Np. z couchsurferką z Genewy, która mnie nawet nie nocowała, ale pokazywała miasto. Chodziłyśmy na imprezy i na spacery – wspomina studentka Ola
Tagi:
Anna Kamińska