Kapitał rządzi – rozmowa z Janem Guzem

Kapitał rządzi – rozmowa z Janem Guzem

Mamy bardzo liberalną władzę, która przerzuca koszty utrzymania państwa na pracownika. 17 września we Wrocławiu miało miejsce symboliczne wydarzenie. Świat pracy – związkowcy ze wszystkich państw Unii Europejskiej – wyszedł na ulicę, a obradujący na specjalnie ogrodzonym i chronionym terenie ministrowie finansów i prezesi banków centralnych na wszelki wypadek szybciej zakończyli obrady i wyjechali z miasta. – Stchórzyli, obawiali się naszej obecności. Nie mieli nam nic do powiedzenia, bo chcą przerzucić kryzys na barki pracujących. Reprezentują tych, którzy odpowiadają za kryzys i którzy zarobili na kryzysie, a teraz rozglądają się w poszukiwaniu bezpiecznego miejsca w świecie. Jest coś w tym, co minister Jacek Rostowski powiedział w Brukseli o znajomym bankowcu, który chce wyrobić dla dzieci zieloną kartę. Jak układa się współpraca związków zawodowych z rządem? – W ostatnim okresie zamarł dialog społeczny. Rząd lekceważy związki zawodowe, ośmiesza je. Przykład dał premier Donald Tusk, mówiąc w czerwcu, że jego rząd nie będzie się kłaniał związkowcom. Premier był zły, bo pomieszaliście mu szyki – to za sprawą OPZZ przygotowany przez rząd w maju projekt budżetu na 2012 r. został zablokowany. – Ten projekt to kuriozalna sprawa. Został opracowany, zanim spłynęły kompletne dane statystyczne za rok 2010. Skąd wzięto wskaźniki makroekonomiczne? Z powietrza? W dodatku pominięto etap negocjowania niektórych wskaźników w Komisji Trójstronnej, co było złamaniem prawa. Projekt budżetu został zaopiniowany przez pozostałe centrale związkowe i część pracodawców, ale nie przez OPZZ. W ten sposób zablokowaliśmy dalszą drogę procedowania budżetu, który rząd chciał przyjąć jeszcze przed wyborami. Sądzę, że premier powinien nam za to podziękować. Nawet gdyby parlament uchwalił budżet, następny musiałby go zmienić. Już wiadomo, że założone w projekcie wskaźniki inflacji i wzrostu PKB w 2012 r. są nierealne. To byłby zły budżet. Liczymy, że po wyborach pojawi się inny, przygotowany przez nowy, bardziej przyjazny dla świata pracy rząd. Płaca minimalna coraz mniejsza Ale to rząd Tuska podniósł we wrześniu płacę minimalną – od 2012 r. ma ona wynosić 1,5 tys. zł, czyli o 114 zł więcej niż obecnie. – Tak naprawdę ma wynosić 1,1 tys. zł netto – bo pracownik żyje z wynagrodzenia netto. W 2009 r., w ramach Pakietu Działań Antykryzysowych, rząd zobowiązał się, że przedstawi mechanizm dojścia do zwiększenia płacy minimalnej do poziomu 50% przeciętnego wynagrodzenia. Do tej pory tego nie zrobił. We wrześniu ub.r. w ramach Komisji Trójstronnej związki zawodowe, pracodawcy i strona rządowa reprezentowana przez wicepremiera Waldemara Pawlaka oraz minister pracy i polityki społecznej Jolantę Fedak uzgodnili, że w 2011 r. minimalne wynagrodzenie wyniesie 1408 zł. To był dla związków trudny kompromis, bo już wówczas proponowaliśmy podniesienie płacy minimalnej do 1,5 tys. zł brutto. Nie dość, że zgodziliśmy się na 1408 zł, to zostaliśmy zignorowani, bo ostatecznie rząd ustalił płacę minimalną w wysokości tylko 1386 zł brutto. Cieszę się z każdego podniesienia płacy minimalnej. Wiem jednak, że jej podniesienie w 2012 r. do 1,5 tys. zł brutto ma związek z wyborami i nie uwzględnia szybko rosnących kosztów utrzymania. Zgodnie z prognozami w tym roku płaca minimalna wyniesie 40,5% przeciętnego wynagrodzenia – w 2009 r. było to 41,1%, a w ubiegłym – 40,8%. To znaczy, że nie przybliżamy się do 50% przeciętnego wynagrodzenia, lecz oddalamy od tej proporcji. Tymczasem, zgodnie z wytycznymi Komisji Europejskiej, za zagrożone ubóstwem uważa się osoby, których dochód nie przekracza 60% średniego dochodu w kraju. W rządzie jest dobry i zły policjant – przewodniczący Komisji Trójstronnej wicepremier Waldemar Pawlak i premier Tusk? – Rząd Donalda Tuska stosuje taktykę rządów PiS – do dialogu społecznego wysyła mniejszego partnera koalicyjnego. W czasie rządów Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego w tej roli występowali przedstawiciele Samoobrony, szefem Komisji Trójstronnej była minister pracy Anna Kalata. Partia koalicyjna nie ma takiej siły przebicia jak rozdający karty dominujący partner. To osłabia skuteczność Komisji Trójstronnej. Niekiedy wracam myślami do czasów wicepremiera Jerzego Hausnera – to był niezwykle trudny partner do rozmów, ale konkretny. Jeśli związki i pracodawcy doszli w jakiejś sprawie do porozumienia, brał na siebie przeprowadzenie jej przez rząd i parlament. Za czasów Jerzego Hausnera przyjęto obowiązującą od 2004 r. ustawę o świadczeniach rodzinnych,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 39/2011

Kategorie: Wywiady