Włoscy oszuści szantażują swoich klientów, którzy kupili podrobione przepustki covidowe. Nabywcy stoją przed wyborem – albo zapłacą oszustom za milczenie, albo ich dane zostaną przekazane policji.
Organy porządkowe we Włoszech od miesięcy zmagają się ze zjawiskiem fałszerstwa certyfikatów covidowych. W lipcu włoska policja poinformowała, że zablokowała 10 kanałów w internetowym komunikatorze Telegram, za pomocą którego przestępcy dystrybuowali podróbki zaświadczeń. Wydział ds. cyberprzestępczości w Mediolanie poinformował, że zainteresowanie usługami oszustów było ogromne – w serwisie zarejestrowanych było ok. 250 tys. osób.
Teraz przestępcy zmienili model działania i wykorzystują fakt, że posiadają dane osób, które nabyły od nich fałszywe dokumenty.
Okazało się, że podrobione przepustki nie działają. Kiedy klienci zgłaszali się z reklamacjami, usłyszeli, że albo dodatkowo zapłacą, albo ich dane trafią na policję. Z innymi osobami przestępcy skontaktowali się sami.
Pomysł na biznes jest prosty – do sporządzenia fałszywej przepustki potrzeba danych osobowych, a sama podróbka certyfikatu kosztuje od 150 do 350 euro. Kiedy klient orientuje się, że jego zakupiona przepustka nie działa, oszuści żądają dodatkowych 350 euro za milczenie, ponieważ każdy, kto posiada fałszywy certyfikat, może podlegać karze pozbawienia wolności do 6 lat, podobnie jak w wypadku oszustw czy posługiwania się fałszywymi dokumentami.
We Włoszech niedawno wprowadzono obowiązek okazywania certyfikatów covidowych przy wstępie do takich miejsc, jak restauracje, muzea, kina, teatry czy siłownie. Spotyka się to nie tylko z niezadowoleniem obywateli, ale przeciwko takiemu rozwiązaniu jest m.in. branża gastronomiczna.
Obecnie w kraju słynącym z pizzy i pasty dwiema dawkami szczepionki przeciwko COVID-19 zaszczepiono 56% społeczeństwa.
fot. Lukas/Unsplash
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy