Katalog śmiertelnych zaniechań

Katalog śmiertelnych zaniechań

Wstrząsający raport w sprawie Breivika obnażył bezradność norweskiej policji 24 sierpnia Anders Breivik usłyszy wyrok przed norweskim wymiarem sprawiedliwości. Tymczasem ukazał się raport Komisji 22 lipca, badającej okoliczności tragedii, w której zginęło 77 osób.Komisję, nazywaną również Komisją Gjørv od nazwiska jej przewodniczącej, prawniczki i menedżerki Alexandry Bech Gjørv, powołano królewskim dekretem 11 grudnia zeszłego roku. W skład 10-osobowego ciała weszli profesorowie uniwersyteccy, wiceszefowa Norweskiego Czerwonego Krzyża, były szef policji w Kopenhadze, wysoki rangą oficer fińskiej policji, lekarka i przedstawiciele władz lokalnych.Owocem półrocznych prac jest ponadpięciusetstronicowy raport, analizujący ubiegłoroczne wydarzenia oraz procesy, które do nich prowadziły. Raport w kraju o kulturze politycznej innej niż nasza nie szuka winnych ani nie miota oskarżeniami. Nie wzywa nikogo do dymisji, a w wielu miejscach chwali. Jest raczej próbą chłodnej refleksji nad tym, co owego „najgorszego od hitlerowskiej inwazji w 1940 r.” dnia zadziałało dobrze, a co zawiodło.Niestety, zawiodły rzeczy, które porażają elementarnością. Od poważnych, takich jak niedostateczna kontrola nad detalicznym handlem bronią, po drobiazgi, takie jak nieprzestrzeganie zakazu parkowania. Zawiodła komunikacja – dzielenie się informacjami i przesyłanie rozkazów. Przez większość popołudnia 22 lipca policja poruszała się po omacku, niezdolna w efektywny sposób wykorzystać informacji, które pozwoliłyby zatrzymać Andersa Breivika, zanim dotarł na wyspę Utøya. Tylko medycy nie zawiedli Zakupu dużej ilości nawozu, który stał się bazą do skonstruowania 950-funtowej bomby odpalonej w dzielnicy rządowej, oskarżony dokonał na swoją firmę Breivik Geofarm, wynajmującą pole w Hedmark. Tam w spokoju w ciągu kilku tygodni skonstruował ładunek, który następnie załadował do wynajętego samochodu dostawczego marki Volkswagen Crafter. W przeddzień zamachu zaparkował go przy ulicy Sigurd Iversen, niedaleko mieszkania swojej matki, gdzie stał już fiat doblo – środek ucieczki z miejsca zbrodni.W dniu zamachu Breivik podjechał fiatem doblo na plac Hammersborg, niedaleko miejsca planowanego zamachu. Po czym udał się do mieszkania matki, skąd wysłał pocztą elektroniczną 1500-stronicowy manifest „2083 – Europejska Deklaracja Niepodległości”. Następnie zabrał stamtąd samochód z bombą i o 15.17 zaparkował pod 16-piętrowym budynkiem przy placu Einara Gerhardsena, w którym mieszczą się Ministerstwo Sprawiedliwości i kancelaria premiera. Ubrany w policyjny uniform i hełm pospiesznie oddalił się od dostawczaka, co zarejestrowały kamery monitoringu.Bomba wybuchła o 15.25. Eksplozja wyrwała w ziemi dziurę na głębokość dwóch pięter, a skutki wybuchu były odczuwalne w promieniu 500 m. W 16-piętrowym rządowym budynku wyleciały wszystkie szyby. Fala uderzeniowa pozbawiła szyb także zabudowania w otoczeniu. Osiem osób zginęło na miejscu, pięć przed budynkiem, trzy w holu głównym.Po dwóch minutach o eksplozji poinformowany był już szpital uniwersytecki w Oslo, który natychmiast zaczął przygotowywać się na przyjęcie ofiar. W stan podwyższonej gotowości postawiono inne szpitale, na wypadek, gdyby w głównej placówce medycznej zabrakło miejsc – po doświadczeniach z Londynu i Madrytu spodziewano się wkrótce kolejnych eksplozji. Po trzech minutach w kierunku rządowego budynku jechało już dziesięć karetek. Pierwsza była na miejscu dziewięć minut od eksplozji. Autorzy raportu nie mieli wątpliwości – tego dnia służba zdrowia stanęła na wysokości zadania.Podczas gdy pogotowie było w drodze do strefy wybuchu, Breivik już mknął, aby dokonać właściwej zbrodni na młodzieży biwakującej na wyspie Utøya. W tym momencie zaczyna się historia tragicznych zaniechań. O 15.31 policja otrzymała telefon, informujący, że mężczyzna ubrany w mundur i hełm wsiadł do szarego fiata doblo, numer rejestracyjny VH 24605, zaparkowanego przy placu Hammersborg, i wjechał pod prąd w jednokierunkową uliczkę Møllergata. 40 minut na wagę życia Ta informacja mogła okazać się kluczowa, tym bardziej że potwierdziłby ją jeden z pracowników ochrony budynków rządowych. O 15.20 jakaś kobieta poinformowała go o źle zaparkowanym dostawczaku. Kiedy przewinął obraz z kamer monitoringu, zobaczył białą furgonetkę i pospiesznie opuszczającego ją mężczyznę w mundurze. Zanim zdążył poinformować policję o dziwnym pojeździe, bomba wybuchła. Breivika można byłoby zatrzymać niedługo potem na rogatkach Oslo, gdyby policja efektywnie dzieliła się wiedzą. Zwłaszcza że nagrania z miejskiego monitoringu ujawniły, że samochód Breivika na trasie przejazdu dwa razy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 34/2012

Kategorie: Świat