Katyńskie awanse do poprawki

Katyńskie awanse do poprawki

Lista zamordowanych przez NKWD przygotowana na uroczystości katyńskie zawierała liczne błędy Kiedy w dniach 9-10 listopada 2007 r. na placu Marszałka Józefa Piłsudskiego w Warszawie odbyły się uroczystości „Katyń Pamiętamy – Uczcijmy Pamięć Bohaterów” i rozpoczęto trwającą kilkanaście godzin ceremonię odczytywania nazwisk ofiar Zbrodni Katyńskiej awansowanych na wyższe stopnie wojskowe i służbowe, nikt jeszcze nie przypuszczał, że sprawa ofiar stanie się pretekstem do całkiem przyziemnej rozgrywki politycznej. Zapewne miała ona pokazać szczególną patriotyczną troskę głowy państwa o pamięć historyczną, w odróżnieniu od „całkowicie obojętnego na trwałe wartości” ośrodka politycznego skupionego wokół Platformy Obywatelskiej. Stało się niestety inaczej. Przygotowywane naprędce awanse nie objęły wszystkich zamordowanych. Około tysiąca znanych z nazwiska oficerów zabrakło. Urząd ds. Kombatantów, który na polecenie Kancelarii Prezydenta sporządził listę osób przedstawionych do awansu, tłumaczy, że nie udało się ustalić stopni wojskowych, jakie ci zamordowani nosili w chwili śmierci. Co gorsza, na liście awansowanych znalazły się ewidentne pomyłki, w tym np. degradacje. Przyznany stopień okazał się niższy od tego, który dana osoba miała w chwili śmierci. Umarli nie protestowali, ich rodziny – tak Sprawa wyszła, kiedy w dzienniku „Polska” ukazał się artykuł pt. „Skandal z Katyniem w tle”. Publikacja zwracała uwagę na fakt, iż prezydent Lech Kaczyński w pośpiechu, jaki towarzyszył przygotowaniu uroczystości, uhonorował tylko niektóre ofiary zbrodni, czyniąc tym samym niezasłużoną krzywdę rodzinom pominiętych. Oczywiście ów pośpiech, który przyniósł bałagan w ustalaniu list awansowanych, miał ściśle polityczne, wyborcze podłoże. Sprawa awansowania pomordowanych przez NKWD polskich żołnierzy i policjantów była ważnym elementem toczącej się wówczas walki wyborczej, ośrodek prezydencki zaś stawał się w tym wypadku narzędziem zabiegającego o utrzymanie władzy obozu PiS. Stąd też uroczystość zaplanowaną na kwiecień 2008 r. przesunięto na 5 października. Ostatecznie w wyniku protestów różnych środowisk uroczystość przesunięto na „po wyborach”, ale błędów i tak nie udało się uniknąć. – Uprzedzaliśmy Urząd ds. Kombatantów jeszcze we wrześniu, że pośpiech w tej kwestii nie jest wskazany – mówi prezes Federacji Rodzin Katyńskich, Andrzej Skąpski. – Proponowaliśmy też inną formę uhonorowania awansami wszystkich zamordowanych, ale działali oni na wyraźne polecenie. Można było wszystkich awansować grupowo, a dopiero po zakończeniu weryfikacji określić, kto konkretnie jaki otrzymał stopień. Zastrzega jednak, że nie chce tej sprawy roztrząsać, bo Rodzinom Katyńskim nie zależy na awanturowaniu się ani popieraniu żadnej opcji politycznej. – Nie podoba mi się tytuł artykułu w „Polsce” i słowo „skandal” w zestawieniu z tragedią katyńską – mówi Skąpski. Jego zdaniem, nie można się skupiać wciąż na tej sprawie. Środowisko chce mówić o przyszłości tego ruchu i o naszej pamięci historycznej. Z dużą satysfakcją więc odnotowano uchwalenie przez Sejm 13 kwietnia Dniem Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej. To na pamiątkę ujawnienia w 1943 r. dowodów zbrodni popełnionej na polskich oficerach w lesie katyńskim. Od tego dnia rodziny żołnierzy wiedziały, że nadzieja na powrót ojców, braci czy mężów zmalała niemal do zera. Wiedziały, że dokonano straszliwej masowej zbrodni. Jak naprawić błędy? Zdaniem Andrzeja Skąpskiego, księgi cmentarne, na których głównie opierała się lista awansowanych, wymagają weryfikacji na podstawie innych dokumentów i powinni to zrobić profesjonaliści, ale ta praca może potrwać jeszcze wiele miesięcy, jeśli nie lat. Chodzi o ok. 22 tys. osób. Obecnie z nazwiska znanych jest ponad 18 tys. ofiar, natomiast na liczącej 405 stron liście przygotowanej na zlecenie Kancelarii Prezydenta znalazło się 14.113 nazwisk. Przy tak potężnej liczbie osób pomyłki były nie do uniknięcia. W tej chwili wiadomo, że około tysiącu oficerów pomylono nazwiska lub szarże. Nie skonfrontowano też obecnych nominacji na wyższe stopnie wojskowe z podobnymi decyzjami, jakie w latach 60. podejmowały rząd londyński na wychodźstwie. Tak przynajmniej twierdzą w Radzie Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. „Polska” podaje, że ogromna operacja uhonorowania ponad 11 tys. ofiar zbrodni katyńskiej została złożona w ręce jednej osoby z Urzędu ds. Kombatantów, Mirosława Suleja, który miał tylko tydzień na ukończenie pracy. Gazeta cytuje jego słowa: – Gdybyśmy mieli więcej czasu, błędów byłoby mniej. W artykule znajduje się też jego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 01/2008, 2008

Kategorie: Kraj