Każdy ma swojego Króla Ubu – rozmowa z Piotrem Szulkinem

Każdy ma swojego Króla Ubu – rozmowa z Piotrem Szulkinem

Do naszej kinematografii i kultury doszła fala brudna, mętna, skorumpowana Do kogo ma pan dziś pretensje? – Pretensje? Mogę mieć jedną pretensję, do siebie, że mam tyle lat, ile mam. A we mnie tkwi niedojrzały nastolatek. Przypatruję się poważnym ludziom, choćby Balcerowiczowi, któremu zazdroszczę powagi, by nie powiedzieć gombrowiczowskiego napuszenia, pychy. Jak go widzę, od razu czuję się mały. A też bym chciał gromić, robić marsowe miny i ustawiać liczniki na każdym przystanku. Po pierwsze, gospodarka Jednak to pod wodzą Balcerowicza udało się nam przejść transformację i dziś mamy szynkę w sklepach. – To nie tak. To, że jest szynka w sklepie, nie jest zasługą Balcerowicza, ale wszystkich Polaków. Te zmiany można było przeprowadzić na różne sposoby, mniejszym kosztem społecznym. Nie ma żadnego dowodu na to, że gdyby przyszedł ktoś inny na miejsce Balcerowicza, nie zrobiłby transformacji gospodarczej równie dobrze. Może lepiej. Może nie utracilibyśmy z dnia na dzień wszystkich oszczędności, a pracownicy PGR nie staliby się z dnia na dzień obywatelami III kategorii i wielkie zakłady pracy nie stałyby się obiektem kompletnej ruiny. Można było realizować różne scenariusze. Czy ktoś pamięta komiczną postać wielkiego guru tamtych czasów, importowanego doradcy, niejakiego Sachsa? Gdzie on teraz jest? Z kim dzieli się swoim geniuszem? A może gdzieś ustawia liczniki wzrostu bogactwa publicznego? Ten Sachs i nasza weń wiara są jakby wyjęte z mego filmu „Ubu Król”. Decyzja odejścia od idei państwa opiekuńczego została podjęta bez pytania kogokolwiek o zdanie. Są różne modele ustrojów społecznych, państwa skandynawskie, socjalizm francuski, hiszpański. Może zamiast operetkowego Sachsa, który wedle Wikipedii doradzał zastosowanie „terapii wstrząsowej”, przydałby się Hugo Chavez też rodem z variétés. Tak samo byłyby elektrowstrząsy, jak w „Locie nad kukułczym gniazdem”, a może byłoby śmieszniej i uniknęlibyśmy tego bąbla mistycyzmu, który nas wtedy otaczał, hipnotyzował i odciął nas od samodzielnego myślenia.  Broni pan systemu gospodarki planowej? – Nie bronię, tylko wyrażam wątpliwość i pytam, czy była taka konieczność, by ustanawiać jednego boga nad wszystkimi, boga otoczonego mitem wiedzy tajemnej, niepodlegającego żadnej krytyce, dyskusji. Obecna działalność Balcerowicza – liczniki zadłużenia, parcie na szkło z marsową miną, lobbing na rzecz OFE i przekonanie, że jeśli ktoś myśli inaczej, jest idiotą – jest dla mnie zadziwiająca. Dobra, więc jestem idiotą i przemawia do mnie argumentacja, że obecny system OFE jest zły i oszukańczy.  W dziedzinie tworzenia absurdów mamy chyba światowe przewodnictwo. – Nie sądzę, by tak było. Nie jesteśmy narodem wybranym. Każda nacja ma swój absurd. A czym my się różnimy od Libijczyków? My nosimy krzyżyki, oni noszą turbany. Amerykanie mają Deklarację niepodległości i wiarę, że stworzyli kartką papieru demokrację na całym świecie. Premier Silvio Berlusconi jest popierany przez 70% wyborców, mimo swoich bunga bunga. Może świat potrzebuje współczesnej wersji Magna Charta? Film widzę ogromny Czy reżyser, pisarz, w ogóle twórca może być w Polsce autorytetem moralnym, inżynierem dusz ludzkich? – Reżyser już nie może być autorytetem moralnym. Nie można zrobić pojedynczego filmu, który by coś zmienił, tak jak dziennikarz nie może napisać jednego artykułu, a pisarz jednej książki, które wywróciłyby świat do góry nogami albo zmieniły punkt widzenia całego pokolenia. To zawsze robi fala różnych spójnych działań, a tymczasem do naszej kinematografii i kultury doszła fala brudna, mętna, skorumpowana.  Ale z drugiej strony, po pewnej zapaści powstaje teraz nieco więcej polskich filmów, jest też wyraźnie określony mecenat państwowy. – Ponoć większość pieniędzy zjadł hagiograficzny film Hoffmana o bitwie warszawskiej, do tego w 3D. I co z tego ma być? Nos Piłsudskiego ma zwisać z ekranu? Znam zarysy scenariuszowe tego filmu. Opowiada on całkowitą nieprawdę, to mitomania i mitologia huranarodowa. A przecież nie byliśmy wtedy tacy święci. Proza Izaaka Babla pokazuje tę wojnę z drugiej strony frontu, nasze okrucieństwo. By wiedzieć, jak to naprawdę wyglądało, wystarczy przeczytać książki prof. Garlickiego o 20-leciu międzywojennym. Czy Bereza, Brześć, Kostek Biernacki to są kratery na Księżycu? Nie może być tak, że z jednej strony są sami święci i beatyfikowani, a z drugiej tylko potwory. Wielkość najczęściej rodzi

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 10/2011, 2011

Kategorie: Kultura, Wywiady