Czy Stanisław Tym, przystępując do realizacji drugiej części kultowej komedii, poradzi sobie z legendą, którą współtworzył? Wiadomość, że Stanisław Tym zamierza nakręcić drugą część sławnego „Misia” (pierwszy klaps padnie już tego lata), zelektryzowała polskich kinomanów. Miłośnicy otoczonej prawdziwym kultem komediowej twórczości zmarłego przed 19 laty Stanisława Barei prześcigają się w domysłach, jak bohater pierwowzoru, prezes klubu sportowego Tęcza, Ryszard Ochódzki, urządził się po 1989 r., czy radzi sobie w rzeczywistości III/IV RP, jakie absurdy tym razem odsłoni. Niektóre media już zawyrokowały, że „Miś 2” jest najbardziej oczekiwanym polskim filmem, a scenarzysta, reżyser i odtwórca głównej roli w jednej osobie przyznaje, że wszystko i tak rozstrzygnie się na planie. Sukces to będzie czy klęska? Na dwoje babka wróżyła. Z jednej strony, Stanisław Tym, który współpracował z Bareją przy jego najbardziej znanych filmach, może być gwarantem powodzenia tego projektu – stoi za nim tradycja kabaretu literackiego, na własnej skórze poznał „nonszalancką” metodę realizowania filmów przez Bareję, jest człowiekiem wyczulonym na wszelkie idiotyzmy rzeczywistości, czego niejednokrotnie dowiódł jako satyryk, felietonista, autor filmowych dialogów, dramaturg i gawędziarz. Dodatkowo do realizacji drugiego „Misia” idzie z przekonaniem, że świat raczej kretynieje, a urok polskiej rzeczywistości polega na tym, iż jest ona nieprzewidywalna, co ma być esencją tego obrazu. Plus aktorzy, m.in. Krzysztof Kowalewski, Jerzy Turek i Zofia Merle. Czy tylko PRL? Z drugiej jednak strony, trzeba pamiętać o starej zasadzie, że na ogół pierwowzory wygrywają z „częściami drugimi” pod każdym względem, by przypomnieć choćby fatalne kontynuacje świetnego „Czterdziestolatka” Jerzego Gruzy i „CK Dezerterów” Janusza Majewskiego („Złoto dezerterów”). Stare grepsy bledną, ekranowa sztuczność przypomina, że czasy dawnej świetności minęły bezpowrotnie, nie pomaga nawet legenda. Pewnie dlatego Marek Piwowski do dziś nie zrealizował „Rejsu 2”, mimo że o tym pomyśle słychać od dawna. Ale przecież są wyjątki, choćby „Rozmowy kontrolowane” Sylwestra Chęcińskiego, opowiadające o upadku PRL, nabijające się z głupoty zarówno władzy, jak i opozycji. Film ten uważany jest za udaną, acz luźną kontynuację „Misia” – ci sami bohaterowie, barejowski klimat, trwające do dziś uwielbienie widzów. Drugim reżyserem, scenarzystą i pierwszym aktorem tego obrazu był właśnie Stanisław Tym, co również o nowym „Misiu” każe myśleć z nadzieją. Zadanie, jakie postawił sobie Tym, jest ryzykowne także z tego względu, że „bareizm” jest w polskiej kulturze popularnej zjawiskiem szczególnym. W całej historii polskiego kina nie było bowiem reżysera, który zdobyłby taki rozgłos i społeczny rezonans. Filmy Barei o wiele mocniej utkwiły w sercach widzów niż – weźmy pierwsze z brzegu przykłady kamieni milowych naszej kinematografii – „Eroica” Andrzeja Munka, „Barwy ochronne” Krzysztofa Zanussiego czy „Człowiek z marmuru” Andrzeja Wajdy. Wszystkie te filmy opowiadały o Polsce, o tragediach, mitach, społecznych potyczkach, przewrotach mentalnych i politycznych, a jeden tylko Bareja, który o tym samym mówił językiem groteski, kpiny, migawki, niemalże dokumentalnej precyzji, polską mentalność rzucił na pożarcie masom. I pod tym względem – popularności – wygrał, choć nie zawsze był właściwie odczytywany. Mówi się o Barei, że obnażał absurdy PRL i że to jest główny atut jego filmów, bo był prawdziwym kronikarzem swojej epoki. To prawda, ale nie do końca. Owszem, wielokilometrowe kolejki po meble, kupowanie linki sprzęgła do syrenki u rzeźnika, bary mleczne, w których można zjeść purée z dżemem, bitwy w sklepie monopolowym o żytnią, bo bałtyk gorszy, ciężarówka jeżdżąca jako taksówka, córka partyjnego dygnitarza korumpująca swoją polityczną pozycją milicjanta; te wszystkie „poszłem”, „weszłem”, „podobnież”, „włanczam”, „podróż koleją skraca czas podróży pociągiem”, „chodzi o to, żeby te plusy nie przesłoniły nam minusów” Zachodu, czyny społeczne, facet biegnący po ulicy ze zdobyczną muszlą klozetową, dyrektorzy karierowicze, „oczko odpadło temu misiu”, obsesyjne podejrzewanie robotników o wykradnie cegieł z placów budowy etc. – tak odmalowywał Bareja tamtą rzeczywistość w krzywym zwierciadle swojego obiektywu. Ale czy istotnie „tylko tamtą” rzeczywistość? Filmy, które mordowały Dziś, patrząc nie tylko na sytuację polityczną, ale również wnikliwie przyglądając się codzienności, śmiało można powiedzieć, że od czasów
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety