Dwa dni w Katowicach i w Chorzowie, spotkanie w bibliotece z młodzieżą szkolną. To zawsze najlepsza publiczność. I jedyna szansa na takie „młode” spotkanie, bo na zwykłe wieczory autorskie młodzi nigdy nie przychodzą. Bardzo miły, ale też bardzo smutny ten czas w Chorzowie, bo w przeddzień mojego przyjazdu umarła Ania, moja kuzynka, mama Zbyszka, u którego mieszkałem. Śmierć spodziewana, ale śmierć zawsze zaskakuje. Zbyszek zadowolony, że mieszkałem u niego w ten ciemny czas, serdeczne rozmowy rozpraszały smutek. Pociąg do Warszawy, w wagonie dużo Ukraińców, bardzo prości ludzie, pewnie ze wsi, kobiety o niemożliwie szerokich biodrach, faceci z kartoflanymi twarzami. Bardzo zakrzątani, bardzo zagubieni. Trzeba im pomagać, jasne, ale trochę martwi, że Polska, która z trudem leczy się z prowincjonalności, dostaje jej nową potężną dawkę. Emil jest chirurgiem, ale już nie operuje, mówi: za duży stres. Roszczeniowi pacjenci, ciągle niepokój, że popełni się jakiś błąd. Mówi, że lekarze, szczególnie chirurdzy, czują się dzisiaj zaszczuci przez pacjentów. A zaczęło się od nagonki Ziobry na kardiochirurgów. Emil teraz przyjmuje w przychodniach, a był dobrym chirurgiem, więc szkoda. Jego żona Joanna pracuje w wymiarze sprawiedliwości. Też ma dosyć, bo Ziobro. Tak PiS wypłukuje Polskę z fachowców. Czasami zabawne memy krążą w kosmosie internetu. Dwoje zgrzybiałych staruszków siedzi przy stole, on studiuje rachunki i mówi do żony: „Kochanie, według moich obliczeń, jeżeli ceny będą tak rosły, będziemy musieli przeprowadzić się do rodziców”. Mnie to również dotyczy. Ceny rosną lawinowo, właśnie podrożały przejazdy koleją, a zaraz gdzieś jadę. Ceny produktów żywnościowych rosną w oczach. Kupujemy pizzę, nowe miejsce w Aninie, świetna pizza sprzedawana z dostawczego samochodu z piecem. I ona podrożała. Właściciele się tłumaczą, że bez podwyżki musieliby obniżyć jakość dań. Rozumiem, ale nikt jakoś nie płaci mi więcej za moją pracę. Posłowie głosowali nad przygotowaną przez rząd ustawą o Sądzie Najwyższym, która stwarza szanse na odblokowanie przez Brukselę unijnych funduszy dla Polski. Wśród posłów koalicji rządzącej, jak i opozycji, w trakcie głosowania doszło do rozłamu. Prace nad ustawą będzie prowadzić obecnie Senat. W pułapce były i PiS, i opozycja. Ale to oczywiście PiS zmajstrowało tę całą sytuację. Dobrze, że ja nie musiałem głosować, byłbym rozdarty. Bez środków z Unii PiS na pewno przerżnie wybory, ale pieniądze są gardłowo potrzebne Polsce, też tej biednej, która wysupłuje ostatnie grosze, by kupić sobie bułkę. Opozycja nie mogła głosować przeciw wielkim pieniądzom dla Polski, ale jak było głosować za, skoro to jakby usprawiedliwia grzechy PiS wobec wymiaru sprawiedliwości. Projekt PiS, najwyraźniej konsultowany z Brukselą, zaledwie łagodzi skandaliczne zmiany w wymiarze sprawiedliwości. Zabawne oskarżenia pisowskich krzykaczy pod adresem opozycji, że jej wstrzymujący się od głosu posłowie to zdrajcy, chodzi przecież o ratowanie ojczyzny, za to Ziobro i jego ludzie głosujący przeciw ustawie to patrioci i nawet dostali podziękowanie od premiera, który sugerował, że pięknie się różnią. Krzyś, nasz przyjaciel z Toronto, u nas na kolacji. Ma dar dobrego życia. To widać nawet po tym, jak je. Spożywa bardzo wolno, celebruje każdy kęs, jego nóż i widelec tańczą wolne tango na talerzu. I wynajduje sobie różne życiowe pasje, które uprawia. Teraz to jest Patagonia, gdzie wysokie góry, tam spędza część roku. Lubi ludzi, uwielbia opowiadać, ale dobrze się czuje sam ze sobą, a lubiąc towarzystwo, jednak żyje samotnie. Bierze więc to, co najlepsze od ludzi i co najlepsze z samotności. Znajoma, z zawodu weterynarz, opowiada, jak w ciągu kilkunastu lat zmienił się w Polsce stosunek do zwierząt. Staliśmy się już Zachodem. Zwierzęta w miastach zostały uczłowieczone, na wsi oczywiście nadal różnie bywa. Są nawet antydepresanty dla zwierząt, ale stosuje się też ludzkie pigułki. Byłem tu jednym z pionierów. Wiele lat temu, gdy miałem domek w lesie, puszczone luzem psy sąsiada biegały i okrutnie szczekały. Nie było mowy, aby spać. Brałem wtedy mocne psychotropy. Wpakowałem sporą ich ilość w kiełbasę i rzuciłem psom. Po kwadransie umilkły. Przestraszyłem się, czy nie przesadziłem, ale rano zdawały się już w dobrej formie. Bardzo byłem dumny ze swojej zaradności. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint