Kit polityczny
Dziennikarze dwóch największych gazet, wzmocnieni telewizją komercyjną, obiecali demaskować kandydatów na parlamentarzystów obiecujących niemożliwe, czyli kit wciskających. Paru udało się złapać. Ale co zrobić, kiedy kit, księżycowe roszczenia, wciskają media? W zeszły wtorek największy w kraju dziennik „Fakt” zamieścił swoje „21 postulatów”. Pisane solidarycą, wzorowane na historycznych gdańskich. Argumentacja redakcji jest prosta, jak zwykle: „Odwiedziliśmy kilkanaście wielkich zakładów pracy, rozmawialiśmy z dziesiątkami Polaków”. No i dalej lecą kategoryczne żądania. Władza musi podnieść płacę minimalną do 1,5 tys. zł. Wypłacać zasiłki dla bezrobotnych przez minimum dwa lata. Minimalną emeryturę podnieść do 1000 zł, zasiłki dla bezrobotnych do 900. Obniżyć wiek emerytalny do 55 lat dla kobiet i 60 lat dla mężczyzn. Trzyletni płatny urlop wychowawczy. Darmowe żłobki, przedszkola, szkoły, służba zdrowia. Prawie darmowe mieszkania. Skąd brać pieniądze na tak rozbudowane państwo socjalne? „Fakt” podsuwa w następnych postulatach. Znieść darmowe przejazdy dla posłów i senatorów. Zakazać finansowania partii politycznych z budżetu państwa. No i zmniejszyć liczbę posłów i senatorów o połowę. I wszystko gra. Redakcyjne postulaty redakcja „Faktu”, pragnąca uchodzić za poważną, umieściła na pierwszej, drugiej i trzeciej stronie. Stronach poważnych, niesatyrycznych. Oczywiście nie zadała sobie trudu, by policzyć, że zniesienie przywilejów parlamentarnych i dopłat budżetowych do partii politycznych nie wystarczy na spełnienie nawet jednego z tych postulatów. Nie zauważyła, że postulat zmniejszenia składu parlamentu bije w przyszłości w redakcję „Faktu”. Mniejszy, tańszy parlament to taki, któremu niewiele już można odebrać. A na tym skupia się redakcja. To bezpieczne, bo parlamentu społeczeństwo nie lubi. Postulaty „Faktu” nie są zupełnie księżycowe. Mieszczą się w stylu i retoryce wspieranych przez redakcję partii politycznych. Platformy Obywatelskiej i PiS. One właśnie grzmią o konieczności odchudzenia, uproszczenia systemu politycznego. One też podkreślają swą troskę o ludzi ubogich. I w atmosferze troski forsują programy pogłębiające strefy ubóstwa. Jan Maria Władysław Rokita upiera się przy podatkowej formule 3 razy 15. Kiedy jest krytykowany, że wzrost VAT na towary pierwszej potrzeby dobije domowe budżety najbiedniejszych, odpowiada, że wtedy zwiększy się pomoc społeczną. Skąd? Skoro podatki dla najbogatszych mają być właśnie obniżone? Z oszczędności na biurokracji, z redukcji administracji podatkowej, słyszę. A skąd weźmie się fundusze na rozbudowę służb socjalnych obarczonych zwiększoną dystrybucją pomocy dla najuboższych? PiS i PO prześcigają się w trosce o oszczędności w systemie politycznym. Odchudzanie parlamentu, administracji. Jednocześnie na listach wyborczych PiS znajduje się około setki samorządowców (mniej jest na listach PO i innych partii politycznych). Ich sukces to przyśpieszone wybory samorządowe w wielu miastach i gminach. A to przyniesie spore koszty. Od kilkunastu tysięcy złotych w wyborach do rad gminnych aż po milionowe koszty w przypadku ponownych wyborów prezydenta miasta. Można przyjąć zasadę, że samorządowców nie wystawia się do parlamentu, ale niektórzy swą popularnością nabijają partiom głosy. To, że wielu z nich jest pochłoniętych teraz kampanią wyborczą, a nie sprawami lokalnymi, to już inna sprawa. Dziennikarze dwóch największych gazet, wzmocnieni telewizją komercyjną, obiecali demaskować kandydatów wciskających kit wyborczy. Skończy się pewnie na przyłapaniu kilku barwnych, lecz drugorzędnych politycznych kiciarzy. Najważniejsi trzymają z mediami sztamę i mają zapewnioną ochronę. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint