KL Warschau – przemilczany obóz zagłady

KL Warschau – przemilczany obóz zagłady

200 tys. ludzi mogło stracić życie w warszawskim obozie koncentracyjnym. Nie ma w stolicy żadnego śladu, który upamiętniałby mord Stempel „Umorzono” przybito na akta KL Warschau w styczniu 1995 r. W tym samym roku obszerną dokumentację, zgromadzoną podczas kilkudziesięcioletniego śledztwa, wysłano do Niemiec, do Ludwigsburga. Tam mieści się centrala niemieckich instytucji, tropiących zbrodnie hitlerowskie. Niemcy od lat chcieli dostać od strony polskiej akta w sprawie KL Warschau. Dążyli do zakończenia tej sprawy. Doczekali się dopiero w 1995 r., mimo iż sami na potrzeby polskiego śledztwa przesłuchali 116 więźniów warszawskiego obozu i 66 członków obozowej załogi wartowniczej SS. Polska jednak zwlekała z rozpoczęciem współpracy od 1974 r. Nikt dzisiaj nie wie, dlaczego. Ślamazarne tempo zwala się oficjalnie na „okoliczności”. Zniszczyć podludzi 16 lutego 1943 r. Himmler podpisuje rozkaz specjalny: „Zburzenie getta i założenie obozu koncentracyjnego jest konieczne, gdyż inaczej nie osiągniemy spokoju w Warszawie. (…) W każdym razie należy spowodować, aby miejsce zamieszkania 500 tys. podludzi absolutnie nie nadające się dla Niemców całkowicie znikło i aby miasto Warszawa z jego milionem mieszkańców, będące zawsze niebezpiecznym centrum powstania, zostało zmniejszone do tej wielkości…”. Oto fragment dokumentu włączonego do oficjalnego śledztwa w sprawie obozu. Himmler wiedział, czego chce – wymordowania pół miliona warszawiaków. Był zresztą w tym zamyśle zgodny z tzw. planem Pabsta, przedłożonym już w lutym 1940 r. Generalnemu Gubernatorowi, Hansowi Frankowi. Utworzenie obozu zagłady w stolicy było wyjściem idealnym – mordować i zacierać ślady można było na miejscu. I tak też się stało… Istnienia KL Warschau dowiodła niezbicie sędzia Maria Trzcińska z Warszawy. – Dokumenty zbierałam kilkanaście lat. Śledztwo było utrudniane przez różnych ludzi, przerywane, odkładane na później – mówi Trzcińska. – Gdy właściwie już wszystko zostało zebrane, nagle nakazano mi, przed wysłaniem dokumentacji do Niemiec, wyłączyć z niej jeden z najważniejszych dokumentów, rozkaz Himmlera. Oczywiście, nie zrobiłam tego, ale co w ostateczności poszło do Niemiec, tego nie wiem. Obóz Warschau działał, jak wynika z akt sprawy, od jesieni 1942 r. do sierpnia 1944 r. Złożony był z pięciu lagrów rozmieszczonych w trzech dzielnicach stolicy. Obrazują to zdjęcia lotnicze, wykonane przez Amerykanów jeszcze podczas okupacji i późniejsze, z lat 1945 i 1947, zrobione przez lotnictwo Wojska Polskiego. Jeden lagier usytuowany był na Kole, za ulicą Obozową. Kolejne dwa w zachodniej części Warszawy (między ulicami Mszczonowską, Armatnią i Bema oraz przy ulicy Skalmierzyckiej). Następnie Niemcy rozlokowali jeszcze jeden pomiędzy ulicami Gęsią, Zamenhofa, Okopową, Glinianą i Wołyńską i drugi przy ulicy Bonifraterskiej. 11 czerwca 1943 r. Himmler rozkazał powiększyć istniejący już obóz o dawne więzienie wojskowe przy ul. Gęsiej – róg Zamenhofa, więzienie Pawiak przy Dzielnej oraz o specjalny podobóz dla Żydów, między ulicami Nowolipki i Nowolipie. Całość kompleksu połączona była wewnętrzną bocznicą kolejową. KL Warschau zajmował 120 ha i składał się ze 119 baraków, mogących pomieścić jednorazowo 40 tys. więźniów. Niemcy wymyślili idealny wręcz – z ich punktu widzenia – kombinat śmierci. Rozsiany po Warszawie, nie otoczony jako całość jednym murem czy drutem kolczastym, na pierwszy rzut oka nie istniał… Wkrótce po wojnie ówczesne władze stolicy odkryły, że okupant planowo mordował jej mieszkańców właśnie w ramach warszawskiego obozu. Uświadomiono to sobie z całą mocą, gdy zaczęły się masowe ekshumacje. W dokumentach śledztwa prowadzonego przez sędzię Marię Trzcińską są pochodzące z tego okresu zapisy, że ludzie, którzy zarządzali ekshumacjami, porównywali je do mordu w Treblince. Ekshumacje jednak przerwano na polecenie ówczesnych władz. Śledztwa w sprawie KL Warschau nie wszczęto, zamiast tego NKWD-owski okupant nakazał zorganizowanie w obszarze obozu kolejnego miejsca kaźni, tym razem już dla tych, którzy sprzeciwiali się nowej, powojennej rzeczywistości. Ten właśnie fakt – zdaniem Marii Trzcińskiej i dzisiejszego Warszawskiego Komitetu Upamiętnienia Ofiar KL Warschau – stał się na lata główną przyczyną utrudniania późniejszego śledztwa. – Przyznając, że w Warszawie istniał podczas wojny obóz koncentracyjny, trzeba by też przyznać, że zaraz po wojnie zorganizowano tam

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 33/2001

Kategorie: Historia