Dawno nie słyszałem tak bezczelnego kłamstwa. I to przy okazji fety urodzinowej traktatów rzymskich. Przed szefami państw Unii Europejskiej stanął Donald Tusk i przedstawił swoją wizję historii Gdańska. „W 1945 r. Hitler i Stalin zniszczyli moje rodzinne miasto w ciągu kilku dni. Zostało doszczętnie spalone”. Jakież to proste! Dwóch tyranów w równym stopniu odpowiada za to, że Gdańsk został spalony. Tusk może oczywiście cierpieć na amnezję w sprawach zbrodni niemieckich popełnionych na Polakach w czasie II wojny światowej. To jednak nie amnezja. Tusk ma swój osobisty interes w tym, by zapomnieć, a przynajmniej publicznie nie przypominać, że nie Hitler zajął Gdańsk, ale państwo niemieckie przy aplauzie zdecydowanej większości swoich obywateli dla polityki Drang nach Osten. W Gdańsku żyje jeszcze wiele rodzin, które straciły bliskich, zamordowanych przez Niemców w czasie II wojny światowej. Żyją też byli więźniowie obozów koncentracyjnych, których machina niemiecka nie zdążyła zabić. Żyją rodziny, których członkowie walczyli, bo musieli, w mundurach Wehrmachtu i innych rodzajów wojsk niemieckich. Podobna jest historia całego Pomorza, Warmii, Mazur i Śląska. Tusk z wykształcenia jest historykiem. I pewnie to wszystko wie. Ale z przekonań i charakteru jest politykiem nieszczególnie przywiązanym do faktów. Wiele razy wygłaszał poglądy, które dziś określa się jako postprawdę, a w moim pokoleniu nazywano kłamstwem, fałszem czy brednią. Decyzję o odbudowie gdańskiej Starówki, podobnie jak warszawskiej – i wcześniej o odbudowie całej Warszawy – podejmowali politycy PRL, wspierani przez wielu architektów, konserwatorów zabytków i historyków, którzy po wojnie wybrali drogę odbudowy kraju, a nie skrytobójczych mordów. Politycy słuchający w Rzymie wystąpienia Tuska mają prawo przypuszczać, że zrujnowany Gdańsk dotrwał w takim stanie do czasów Solidarności, która to miasto odbudowała. Tak historię Polski opisują politycy PO i PiS. Aż żal, że w 2005 r. nie powstał rząd PO-PiS, bo przecież to, co ci politycy mówią o przeszłości Polski, jest jak jedna melodia. Fałszywa i prymitywna. Reakcji na to, co mówi Tusk, nie ma. Ci, którym jeszcze się chce protestować, milczą, bo uznają, że polityka PiS jest jeszcze gorsza i warto ścierpieć brednie Tuska w imię odsunięcia od władzy Kaczyńskiego. Nie widzę w tym głębszego sensu. Od 12 lat ćwiczymy na zmianę jakieś warianty PO-PiS. Jak nie oportuniści, to cynicy. I Tusk powołujący się na idee Solidarności, a niepotrafiący docenić wysiłku milionów ludzi, którym wszystko zawdzięcza. Jeśli coś po tej ekipie zostanie, to długi do zapłacenia. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint